Opuźnione życzenia
Dużo Radości, Miłości i Szczęścia. Abyście nie chorowali i byli pełni energi. Dużo prezętów i spełnienia marzeń. Wszystkiego tego co dobre miłe i potrzebne. Nie rezygnujcie z marzeń. I oczywiście Sylwestra do białego rana.
Życze wam z głembi serca ;*
wtorek, 24 grudnia 2013
poniedziałek, 16 grudnia 2013
59.Giumom
Lili?! Jak ona tu weszła?! A jeżeli ona stoi za tym wszystkim? Tysiąc myśli przebiegło mi przez głowe. Magda uspokuj sie stres szkodzi dziecku. Podeszłam bliżej Nadii. Miałam takiego stresa pierszy raz. Nic dziwnego że zrobiło mi sie słabo.
-Magda? Jak sie czujesz?-pytał ktoś
-Dobrze...
-Wiesz jak nas wystraszyłaś ale dobrze że ci nic nie jest...
-Tak
Tsa... zawieźli mnie do szpitala. Nie lubie szpitali a kto je lubi. Powoli sie podniosłam patrząc na Roberta. Był taki spokojny jak nigdy. Uśmiechnełam sie doniego i pogłaskałam po ramieniu.
-Jedziemy do domu?
-Tak słonko
Co sie stało że dziś tak sie zachowuje. Ciekawi mnie to strasznie. Jak sie okazało to troche lerzałam w szpitalu było już po 22. Szybko położyłam sie spać. Rano musiałam sie spytać Roberta o wczoraj.
-Robert...
-Tak?
-Byłeś wczoraj nie swój dlaczego?
-Em... bo wiesz... wczoraj nawrzeszczałem na tą Lili a ona...
-Co ona?
-Nic ważnego
-Robert co ona?!
-Powiedziała że chciałaś oddać dziecko Kubie...
-Co?! Przecież to nie prawda!
Patrzyłam w jego niebieskie oczy. Jak ona śmie tak mówić. Co za łajza nie mieści sie w głowie. Robert mnie przytulił.
-To nasze dziecko i nie oddam go nikomu
-Tak wiem...
Rozległ sie dźwięk dzwonka do drzwi. Poszłam zobaczyć kto to. Zaraz ktoś trzymał mnie na rękach.
-Mario załamiesz sie-śmiałam sie
-Co ty Marco jest cięższy
Tragedia znów im odbija.Serio już mi zryli psychike więc po co to robią. Mario wkurzył Roberta. Stali na kanapie
-Jestem mudzinem-mówił Mario
-Jaram sie piwem jak Götze syialnią-zaczoł Lewy
-A ja Jaram sie giumom jak Emi butami
-Giumom?-zapytałam
-No gumą...
Lewy poruszał brwiami znacząco.
-Ej ale nie taką
Zaczeliśmy sie śmiać. Mario mówi guma cała sala ma dziwne myśli.
-Mario....
-Co?
-Przywieź Felixa...
-Po co?
-Bo nie jest tak zboczony jak tyi go lubie
-Tak tak.... nie wkurzaj mnie
-Dopiero zaczynam
Zaczełam marudzić jak bigdy. Tylko szkoda że szli na trening. Zadzwoniłam do Gabu.
-Zmartwychstałaś
-Tak xD co robisz?
-Siedze na rynku
-To wpadaj do mnie bo umre
-Jasne mamuśko
-Tylko szybko... a i kup nuttele
-Jasne
-Magda? Jak sie czujesz?-pytał ktoś
-Dobrze...
-Wiesz jak nas wystraszyłaś ale dobrze że ci nic nie jest...
-Tak
Tsa... zawieźli mnie do szpitala. Nie lubie szpitali a kto je lubi. Powoli sie podniosłam patrząc na Roberta. Był taki spokojny jak nigdy. Uśmiechnełam sie doniego i pogłaskałam po ramieniu.
-Jedziemy do domu?
-Tak słonko
Co sie stało że dziś tak sie zachowuje. Ciekawi mnie to strasznie. Jak sie okazało to troche lerzałam w szpitalu było już po 22. Szybko położyłam sie spać. Rano musiałam sie spytać Roberta o wczoraj.
-Robert...
-Tak?
-Byłeś wczoraj nie swój dlaczego?
-Em... bo wiesz... wczoraj nawrzeszczałem na tą Lili a ona...
-Co ona?
-Nic ważnego
-Robert co ona?!
-Powiedziała że chciałaś oddać dziecko Kubie...
-Co?! Przecież to nie prawda!
Patrzyłam w jego niebieskie oczy. Jak ona śmie tak mówić. Co za łajza nie mieści sie w głowie. Robert mnie przytulił.
-To nasze dziecko i nie oddam go nikomu
-Tak wiem...
Rozległ sie dźwięk dzwonka do drzwi. Poszłam zobaczyć kto to. Zaraz ktoś trzymał mnie na rękach.
-Mario załamiesz sie-śmiałam sie
-Co ty Marco jest cięższy
Tragedia znów im odbija.Serio już mi zryli psychike więc po co to robią. Mario wkurzył Roberta. Stali na kanapie
-Jestem mudzinem-mówił Mario
-Jaram sie piwem jak Götze syialnią-zaczoł Lewy
-A ja Jaram sie giumom jak Emi butami
-Giumom?-zapytałam
-No gumą...
Lewy poruszał brwiami znacząco.
-Ej ale nie taką
Zaczeliśmy sie śmiać. Mario mówi guma cała sala ma dziwne myśli.
-Mario....
-Co?
-Przywieź Felixa...
-Po co?
-Bo nie jest tak zboczony jak tyi go lubie
-Tak tak.... nie wkurzaj mnie
-Dopiero zaczynam
Zaczełam marudzić jak bigdy. Tylko szkoda że szli na trening. Zadzwoniłam do Gabu.
-Zmartwychstałaś
-Tak xD co robisz?
-Siedze na rynku
-To wpadaj do mnie bo umre
-Jasne mamuśko
-Tylko szybko... a i kup nuttele
-Jasne
środa, 11 grudnia 2013
Przepraszam :c
poniedziałek, 11 listopada 2013
58. Nadi :3
Nic mi nie pomogło. Ania nie dawała sobie ze mną rady. Nic dziwnego bałam sie. Kto mi grozi? Stachursaka wyciągneła telefon i poszła do kuchni. Zmęczona płaczem zasnełam. Rano szybko wstałam. Ubrałam sie i poszłam do kuchni. Ogarneła mnie radość jakiej jeszcze nie doznałam.
-Nadia!
-Tak :D
Rzuciłam sie w ramiona przyjaciółki. Zaśmiała sie i wstała z krzesła.
-Widze że ciąża ci służy...
-Nie zaprzecze... ale co ty tu robisz?
-Ania po mnie zadzwoniła więc jestem... iprzyjechałam do chłopaka
-Do chłopaka?
-Langerak :D
-To super...
Dziewczyna pokiwała głową. Taka sama jak ją zapamiętałam. Nie wysoka szatynka o piwnych oczach. Wyciągneła mnie na spacer. Opowiadała jak wszystko sie pozmieniało. Że miała kilku chłopaków ale żaden nie był doskonały. Jak sobie przypomniałam że nakryłam ją z moim bratem xD
-Wiesz że ja teraz wstydze sie spojrzeć Łukiemu w oczy?
-Czemu byliście pijani
-No właśnie xD
-No dobra dobra... idziemy na stadion?
-Jasne
Poszłyśmy do naszych chłopców.Naprawde cieszyłam sie że Nadia tu przyjechała. Jeju jaka z nich zakochana para ^^
-Kto to?
-Nadisia
-Yhm... wiesz że cie kofam?
-Tak wiem
-To dobrze misiu *.*
Poczochrałam mu włosy.Jezu jak ja go kocham nie moge go zostawić.
-No cześć xD
-Hej zboczuchu
-Czo tam?
-Nic ciekawego a u ciebie?
-Rodzice mnie odwiedzają :/
-Mario biedaku haha
-No wiem...
Odwruciłam sie w strone wyjścia. Stał tam mój koszmar...
-Nadia!
-Tak :D
Rzuciłam sie w ramiona przyjaciółki. Zaśmiała sie i wstała z krzesła.
-Widze że ciąża ci służy...
-Nie zaprzecze... ale co ty tu robisz?
-Ania po mnie zadzwoniła więc jestem... iprzyjechałam do chłopaka
-Do chłopaka?
-Langerak :D
-To super...
Dziewczyna pokiwała głową. Taka sama jak ją zapamiętałam. Nie wysoka szatynka o piwnych oczach. Wyciągneła mnie na spacer. Opowiadała jak wszystko sie pozmieniało. Że miała kilku chłopaków ale żaden nie był doskonały. Jak sobie przypomniałam że nakryłam ją z moim bratem xD
-Wiesz że ja teraz wstydze sie spojrzeć Łukiemu w oczy?
-Czemu byliście pijani
-No właśnie xD
-No dobra dobra... idziemy na stadion?
-Jasne
Poszłyśmy do naszych chłopców.Naprawde cieszyłam sie że Nadia tu przyjechała. Jeju jaka z nich zakochana para ^^
-Kto to?
-Nadisia
-Yhm... wiesz że cie kofam?
-Tak wiem
-To dobrze misiu *.*
Poczochrałam mu włosy.Jezu jak ja go kocham nie moge go zostawić.
-No cześć xD
-Hej zboczuchu
-Czo tam?
-Nic ciekawego a u ciebie?
-Rodzice mnie odwiedzają :/
-Mario biedaku haha
-No wiem...
Odwruciłam sie w strone wyjścia. Stał tam mój koszmar...
sobota, 19 października 2013
57. Zerwać!
Każdy dzień jest lepszy. Siedziałam na stadionie. Chłopcy trenowali i coś śpiewali. Ja grałam na telefonie. Wyśmienicie sie czułam. Nagle na wyświetlaczu pojawił sie obcy numer.
-Halo...
-Masz z nim zerwać!
-Słucham?!
-Masz z nim zerwać bo cie zabije!
-Kto mówi?!
-Zabije cie!
-Kto mówi?!
-Pi pi pi...
Żuciłam telefon na boisko. Byłam zła i przerażona. Kto to mógł być? Marco przyniusł moją komórke.
-Magda co sie stało?
-Nic... po prostu sie zawiesił...
-Aha... oki
Wruciliśmy do domu. Robert wciąż mnie przytulał i całował. Następne dni mnie przerażały. Głuche telefony i listy z groźbami. Po połódniu Lewy pojechał do Matsa. Ja siedziałam w domu. Nagle znowu zadzwonił telefon. Nik nic nie mówił. Rozłączyłam sie. Zrobiło mi sie słabo z nerwów. Poszłam do kuchni. Gdy odwruciłam sie do okna stała tam postać z nożem. Zaczełam krzyczeć. Schowałam sie w łazięce i zadzwoniłam do Ani.
-Słucham...
-Aniu błagam cię przyjedź...
-Co sie stało?
-O nic nie pytaj tylko przyjedź błagam
Po kilkunastu minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Była to Ania.
-Dziękuje bardzo...
-Nie ma za co a teraz mów co sie stsło
-No bo ktoś od kilku dni każe mi zerwać z Robertem... grozi że mnie zabije... a dziś przed moim domem stał ktoś z nożem...
-Czemu wcześniej nie mówiłaś?!
-Bałam sie... a teraz bardziej...
Anna mnie przytuliła.
-Aniu potrzebuje pomocy
-Wiem i nie pozwole by ci ktoś zrobił krzywde.
Do domu weszedł Robert.
-Co sie stało?
-Nic...
-Napewno?
-Napewno na sto procent
On poszedł na góre a ja dostałam smsa. "Anna ci nie pomoże! Będziesz musiała z nom zerwać! Umrzesz jeśli go nie zostawisz!"
-Aniu...
-Halo...
-Masz z nim zerwać!
-Słucham?!
-Masz z nim zerwać bo cie zabije!
-Kto mówi?!
-Zabije cie!
-Kto mówi?!
-Pi pi pi...
Żuciłam telefon na boisko. Byłam zła i przerażona. Kto to mógł być? Marco przyniusł moją komórke.
-Magda co sie stało?
-Nic... po prostu sie zawiesił...
-Aha... oki
Wruciliśmy do domu. Robert wciąż mnie przytulał i całował. Następne dni mnie przerażały. Głuche telefony i listy z groźbami. Po połódniu Lewy pojechał do Matsa. Ja siedziałam w domu. Nagle znowu zadzwonił telefon. Nik nic nie mówił. Rozłączyłam sie. Zrobiło mi sie słabo z nerwów. Poszłam do kuchni. Gdy odwruciłam sie do okna stała tam postać z nożem. Zaczełam krzyczeć. Schowałam sie w łazięce i zadzwoniłam do Ani.
-Słucham...
-Aniu błagam cię przyjedź...
-Co sie stało?
-O nic nie pytaj tylko przyjedź błagam
Po kilkunastu minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Była to Ania.
-Dziękuje bardzo...
-Nie ma za co a teraz mów co sie stsło
-No bo ktoś od kilku dni każe mi zerwać z Robertem... grozi że mnie zabije... a dziś przed moim domem stał ktoś z nożem...
-Czemu wcześniej nie mówiłaś?!
-Bałam sie... a teraz bardziej...
Anna mnie przytuliła.
-Aniu potrzebuje pomocy
-Wiem i nie pozwole by ci ktoś zrobił krzywde.
Do domu weszedł Robert.
-Co sie stało?
-Nic...
-Napewno?
-Napewno na sto procent
On poszedł na góre a ja dostałam smsa. "Anna ci nie pomoże! Będziesz musiała z nom zerwać! Umrzesz jeśli go nie zostawisz!"
-Aniu...
piątek, 27 września 2013
56. Lili...
Nie moge sie doczekać aż na świat przyjdzie maleństwo. Jestem bardzo szczęśliwa. Siadłam z Anią Gabrysią i Emiliom na stadionie. Ostatnio Emi i Gaba sie pokucił ale już jest dobrze. Mario nie gra bo ostatnio nadciągnoł noge. Jak? Biegał w obcasach. Trening sie skończył i postanowiliśmy gdzieś iść. Wybur padł na cukiernie. Poszłam do toalety. Gdy wychodziłam spotkał mnie szok. Przy jednym ze stolików siedziała nie za wysoka dziewczyna. Była to Lili. Gdy wspomnienia wruciły poczułam wielki ból. Ona niszczyła mi życie. Gdy chodziłam do szkoły ona mnie prześladowała. Nie raz próbowałam coś sobie zrobić bo czułam sie samotna. Łukasz wtedy mnie wspierał. Ruszyłam do stolika.
-O Magda...
-Lili...
-Dawno sie nie widziałyśmy
-Tak
-Widze że zaszłaś w ciąże.
-Prawda...
-Pewnie zaciążyłaś z jakimś idiotom i teraz musisz tak sie męczyć...
-Nie.. jestem w szczęśliwym związku
-Ciekawe kto by cie chciał?!
W oczach zebrały mi sie łzy.Podeszła do mnie Ania i Robert.
-Witam jestem Robert Lewandowski... moja narzeczona nas sobie nie przedstawiła
-Lili List
-Miło mi ale my musimy iść bo czekają na nas przyjaciele..-Robert wskazał rękom na reszte
Dziewczyna odeszła w swoją strone a myw swoją. Wszystko wyjaśniłam Robertowi.
-Może poprawisz mi chumor...
-A jak?
-Zamów pizze...
Pocałowałam go w policzek. Wieczorem jedliśmy pyszności. Już tylko 4 miesiące.
Przytuliłam bruneta i zaczełamrozmyślać o weselu.
-----------------
Przepraszam ale nie miałam weny ;(
Teraz prosze abyście komętowali. Dziękuje za prawie 6000 odwiedzin i 100 komętarzy :*:*
-O Magda...
-Lili...
-Dawno sie nie widziałyśmy
-Tak
-Widze że zaszłaś w ciąże.
-Prawda...
-Pewnie zaciążyłaś z jakimś idiotom i teraz musisz tak sie męczyć...
-Nie.. jestem w szczęśliwym związku
-Ciekawe kto by cie chciał?!
W oczach zebrały mi sie łzy.Podeszła do mnie Ania i Robert.
-Witam jestem Robert Lewandowski... moja narzeczona nas sobie nie przedstawiła
-Lili List
-Miło mi ale my musimy iść bo czekają na nas przyjaciele..-Robert wskazał rękom na reszte
Dziewczyna odeszła w swoją strone a myw swoją. Wszystko wyjaśniłam Robertowi.
-Może poprawisz mi chumor...
-A jak?
-Zamów pizze...
Pocałowałam go w policzek. Wieczorem jedliśmy pyszności. Już tylko 4 miesiące.
Przytuliłam bruneta i zaczełamrozmyślać o weselu.
-----------------
Przepraszam ale nie miałam weny ;(
Teraz prosze abyście komętowali. Dziękuje za prawie 6000 odwiedzin i 100 komętarzy :*:*
poniedziałek, 23 września 2013
wtorek, 10 września 2013
55. Skarpetki
Wruciłam do domu. Robert spał na kanapie. Jeju jak on słodko wyglonda. Po cichu poszłam do sypialni. Teraz czas mija szybciej już kilka dni mineło od tego wyjścia z Anią. Ostatnio była bardzo smutna. Dziś Robert był zajęty. Siedziałam sama w domu. Straszne nudy... jak zawsze.
-Cześć-odezwał sie
-Hejo wpadniesz do mnie?
-Spoczko Gaba i tak gdzieś wyszła...
-Oki to do zobaczenia
Włączyłam jakiś film. Marco szybko pojawił sie u mnie. On chyba jest trzecią osobą która przerzywa moją ciąże. Obawiam sie że ten człowiek rospieści moje dziecko.
-Co powiesz ciekawego?-spytałam
-A nic tylko mi sie nudzi bo Gabi teraz wyjerzdza z Emilom i nie mam co robić... a u ciebie?
-Siedze w domu i czasem wychodze...
-Ej właśnie bo tylko 5 miesięcy prawda
-Tak Marco...
Poszłam zrobić herbate. Reus znalazł jakiś film. Zaczeliśmy oglondać. Z nim nie ma chwili normalności. Zaczoł coś gadać.
-No i wiesz ta lama skoczyła ponad ten las.... a potem on ją pocałował... i wtedy ona otworzyła drzwi...
-Oj weź... haha
-Daj skończyć... potem ten pies zaczoł śpiewać... i ja spotkałem tą dziewczyne... on potem zaczoł coś krzyczeć... no i potem znalazłem te skarpetki... xD
-Hahaha xD
-No co? Ona moja a ja jej będe śpiewał cały dzień
-A ja będe świrowała bo słuchać tego musiałam-śpiewałam
-Ej ja cudnie śpiewam... serio-zaczoł śpiewać
-A ja zaśpiewam tobie... ograniczenia i limity nie interesują mnie...
Marco spadł z kanapy.
-Zakład że twoje dziecko będzie mnie dobrze znać
-Ja to wiem...
Tak minoł ten dzień Reus obiecał że jutro znów mnie odwiedzi. Robert wrucił o 22. Szybko poszedł spać a ja razem z nim.
---------------
Przepraszam was za to że nie dodaje ale szkoła sami wiecie
Zapraszsm do komętowania ;*
-Co powiesz ciekawego?-spytałam
-A nic tylko mi sie nudzi bo Gabi teraz wyjerzdza z Emilom i nie mam co robić... a u ciebie?
-Siedze w domu i czasem wychodze...
-Ej właśnie bo tylko 5 miesięcy prawda
-Tak Marco...
Poszłam zrobić herbate. Reus znalazł jakiś film. Zaczeliśmy oglondać. Z nim nie ma chwili normalności. Zaczoł coś gadać.
-No i wiesz ta lama skoczyła ponad ten las.... a potem on ją pocałował... i wtedy ona otworzyła drzwi...
-Oj weź... haha
-Daj skończyć... potem ten pies zaczoł śpiewać... i ja spotkałem tą dziewczyne... on potem zaczoł coś krzyczeć... no i potem znalazłem te skarpetki... xD
-Hahaha xD
-No co? Ona moja a ja jej będe śpiewał cały dzień
-A ja będe świrowała bo słuchać tego musiałam-śpiewałam
-Ej ja cudnie śpiewam... serio-zaczoł śpiewać
-A ja zaśpiewam tobie... ograniczenia i limity nie interesują mnie...
Marco spadł z kanapy.
-Zakład że twoje dziecko będzie mnie dobrze znać
-Ja to wiem...
Tak minoł ten dzień Reus obiecał że jutro znów mnie odwiedzi. Robert wrucił o 22. Szybko poszedł spać a ja razem z nim.
---------------
Przepraszam was za to że nie dodaje ale szkoła sami wiecie
Zapraszsm do komętowania ;*
wtorek, 3 września 2013
54. Bardzo bliski
Rano obudził mnie Robert. W salonie siedział Mario z Kubą. Czy oni już wiedzą?Przytuliłam sie do Lewego. Nie moge nadal uwierzyć że mi sie oświadczył. Gdyby ktoś mi to powiedział rok temu wyśmiała bym go. To jest takie nie wiarygodne. Poszłam do kuchni i zadzwoniłam do Ani.
-Cześć...
-Przyjedziesz musze ci coś powiedzieć
-Jasne za chwile będe
Siadłam w kuchni. Po kilku minutach dołączyła do mnie Ania.
-Co tam?-spytała
-Patrz-pokazałam jej pierścionek
-Ojej nie wierze
-Bardzo sie ciesze :D
-Ja też
Przytuliłam ją mocno.
-Chce żebyś została moją druchnom
-Naprawde?
-Tak co ty na to?
-Oczywiście...
Poszłyśmy do salonu. Dopiero teraz postanowiłam powiadomić reszte. Chwyciła Roberta za ręke. Szepnełam żeby on ich powiadomił. Przytulił mnie całując w czoło.
-Słuchajcie mam dla was wiadomość... ja i Meg chcemy sie pobrać...
-Gratulacje :)
No i zaczeło sie dzwonienie po znajomych. Te wszystkie życzenia i gratulacje mnie zestresowały. Poprosiłam żeby Anna sie ze mną przeszła. Chodziłyśmy po parku.
-Jezu jaka ja byłam głupia...
-Nie
-Tak nie znałam tamtego faceta... tego który prubował cie...
-Spokojnie...
-Ale ja tak bardzo nie chciałam żeby komuś stała sie krzywda...
Rozpłakała sie.
-Rozumiem ale powiedz jak to sie stało?
-Poznałam Antonego w sklepie... potem opowiedziałam o tym że byłam zakochana w Roobercie... Antony wtedy wyszedł z moim telefone... gdy wrócił był strasznie wnerwiony... zaczoł krzyczeć że prze zemnie zabił człowieka... chciałam już wtedy wyjść ;( On mnie pobił i powiedział że jeszcze cie załatwi... robiłam to co mi kazał... Przepraszam cie... tak mi przykro z powodu Mo...
Przytuliłam ją bardzo mocno.
-Aniu spokojnie już jest dobrze...
-Ale Moritz nie żyje...
Siadłyśmy na ławce.
-Wiem...
-Dopiero po jego śmierci zrozumiałam że był mi bardzo bliski... ;(
-Może tak miało być...
-Ja teraz rozumiem że go kochałam... przepraszam cie Mo
Siedziałyśmy tak smutne.
-Cześć...
-Przyjedziesz musze ci coś powiedzieć
-Jasne za chwile będe
Siadłam w kuchni. Po kilku minutach dołączyła do mnie Ania.
-Co tam?-spytała
-Patrz-pokazałam jej pierścionek
-Ojej nie wierze
-Bardzo sie ciesze :D
-Ja też
Przytuliłam ją mocno.
-Chce żebyś została moją druchnom
-Naprawde?
-Tak co ty na to?
-Oczywiście...
Poszłyśmy do salonu. Dopiero teraz postanowiłam powiadomić reszte. Chwyciła Roberta za ręke. Szepnełam żeby on ich powiadomił. Przytulił mnie całując w czoło.
-Słuchajcie mam dla was wiadomość... ja i Meg chcemy sie pobrać...
-Gratulacje :)
No i zaczeło sie dzwonienie po znajomych. Te wszystkie życzenia i gratulacje mnie zestresowały. Poprosiłam żeby Anna sie ze mną przeszła. Chodziłyśmy po parku.
-Jezu jaka ja byłam głupia...
-Nie
-Tak nie znałam tamtego faceta... tego który prubował cie...
-Spokojnie...
-Ale ja tak bardzo nie chciałam żeby komuś stała sie krzywda...
Rozpłakała sie.
-Rozumiem ale powiedz jak to sie stało?
-Poznałam Antonego w sklepie... potem opowiedziałam o tym że byłam zakochana w Roobercie... Antony wtedy wyszedł z moim telefone... gdy wrócił był strasznie wnerwiony... zaczoł krzyczeć że prze zemnie zabił człowieka... chciałam już wtedy wyjść ;( On mnie pobił i powiedział że jeszcze cie załatwi... robiłam to co mi kazał... Przepraszam cie... tak mi przykro z powodu Mo...
Przytuliłam ją bardzo mocno.
-Aniu spokojnie już jest dobrze...
-Ale Moritz nie żyje...
Siadłyśmy na ławce.
-Wiem...
-Dopiero po jego śmierci zrozumiałam że był mi bardzo bliski... ;(
-Może tak miało być...
-Ja teraz rozumiem że go kochałam... przepraszam cie Mo
Siedziałyśmy tak smutne.
wtorek, 27 sierpnia 2013
53. Tak
Siedziałam bardzo długo przy jego grobie. Postanowiłam wyjaśnić to z Robertem. Po 30 minutach byłam w domu.
-Robert...
-Magda ja tak tego żałuje... przepraszam...
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Ja byłem strasznie pijany... ja tylko ciebie kocham jeżeli mnie zostawisz zrozumiem ale ja cie będę kochał zawsze...
-Proszę cie nie rań mnie... nigdy dobrze...
-Tak kochanie jesteś tą którą tak kocham-pocałował mnie mocno
-Ja muszę odpocząć więc idę spać pa
-A moge z tobą-uśmiechnoł sie
-Tak
-A wiesz że cie kocham -szepnoł
-Nie
-To ci mówie
-A ja tobie że cie kocham-pocałowałam go
-A jak nazwiemy małą?-spytał
-Nie wiem
-Może Lena...
-Dobrze
-Zaraz wruce słońce
-Oki-położyłam się na łóżku.
Po chwili przyszedł do mnie i mocno przytulił.
-Choć na dół...
Zeszłam i zobaczyłam cudowną kolacje.
-Proszę...
Siedziałam na przeciw niego. Nagle kleknął prze demną.
-Magdo czy chcesz zostać moją żoną?
-Tak...
Przytulił mnie i nałożył pierścionek na palec.
Z oczu popłyneły mi łzy. Kocham go to ten i to wiem.
-Robert...
-Magda ja tak tego żałuje... przepraszam...
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Ja byłem strasznie pijany... ja tylko ciebie kocham jeżeli mnie zostawisz zrozumiem ale ja cie będę kochał zawsze...
-Proszę cie nie rań mnie... nigdy dobrze...
-Tak kochanie jesteś tą którą tak kocham-pocałował mnie mocno
-Ja muszę odpocząć więc idę spać pa
-A moge z tobą-uśmiechnoł sie
-Tak
-A wiesz że cie kocham -szepnoł
-Nie
-To ci mówie
-A ja tobie że cie kocham-pocałowałam go
-A jak nazwiemy małą?-spytał
-Nie wiem
-Może Lena...
-Dobrze
-Zaraz wruce słońce
-Oki-położyłam się na łóżku.
Po chwili przyszedł do mnie i mocno przytulił.
-Choć na dół...
Zeszłam i zobaczyłam cudowną kolacje.
-Proszę...
Siedziałam na przeciw niego. Nagle kleknął prze demną.
-Magdo czy chcesz zostać moją żoną?
-Tak...
Przytulił mnie i nałożył pierścionek na palec.
Z oczu popłyneły mi łzy. Kocham go to ten i to wiem.
sobota, 24 sierpnia 2013
52. To nie może być prawda...
Langerak nie zwrucił na nad uwag. Siadł koło swojej torby.
-Co sie stało?-spytałam
-Nic!
-No powiedz...
-Nie!
-Prosze
-Co mam powiedzieć że Robert w wieczór kawalerski przespał sie z moją dziewczynom?!-wrzasnoł
Te słowa tak bardzo mnie z szokował. Zatkałam twarz rękami i płakałam.
-Nie... to nie może być prawda...
-Ale jest!
Marco klenknoł obok mnie.
-Marco prosze... powiedz że to nie prawda błagam...
Langerak wstał wnerwiony.
-Zabije go! Zabije!
-Uspokuj sie!-wrzasnełam
Zaczoł boleć mnie brzuch. Wystraszyłam sie bo może coś stać dziecku.
-Co sie dzieje?
-Nic... ide gdzieś musze sie przewietrzyć...
Wyszłam ze stadionu. Wyjełam telefon i napisałam do Ani. Spotkałyśmy sie przy rynku.
-Hej to co idziemy?
-Tak... opowiem ci po drodze co sie stało...
Płakałam jak nigdy.
-Bardzo mi przykro.
-Wiem :(-powiedziałam-choć musze sprawdzić...
Strasznie bałam sie o dziecko. Brzuch nie przestawał mnie boleć. Anna weszła ze mną. Lekarz zbadał mnie i zaczoł mówić.
-Nie powinna pani sie przemęczać ani denerwować gdyż to szkodzi bardzo dziecku...
-Oczywiście...
-Jeżeli pani sie pani zbytnio zdenerwuje może pani poronić...
Wyszłam od lekarza ze łzami w oczach.
-Choć wyjaśnie to z Lewym a ty sie spakujesz
Pokiwałam głową i poszłam z nią do auta. Bałam sie co powie Robert. Zadzwonił mój telefon.
-Halo..
-Jak sie czujesz?
-Źle okropnie...
-Yhm... powiem jedno prosze wybacz mu...
-Nie wiem
-On cie za bardzo kocha
-Musze pomyśleć pa...
Pomyślałam gdzie moge iść.
-Aniu zawieziesz mnie na cmętarz?
-Oki...
Powoli szłam do grobu Moritza. Gdyby tu był może było by lepiej. "Mo prosze cie nie umiem tu żyć... gdy wszystko jest dobrze nahle sie psuje..."
-Co sie stało?-spytałam
-Nic!
-No powiedz...
-Nie!
-Prosze
-Co mam powiedzieć że Robert w wieczór kawalerski przespał sie z moją dziewczynom?!-wrzasnoł
Te słowa tak bardzo mnie z szokował. Zatkałam twarz rękami i płakałam.
-Nie... to nie może być prawda...
-Ale jest!
Marco klenknoł obok mnie.
-Marco prosze... powiedz że to nie prawda błagam...
Langerak wstał wnerwiony.
-Zabije go! Zabije!
-Uspokuj sie!-wrzasnełam
Zaczoł boleć mnie brzuch. Wystraszyłam sie bo może coś stać dziecku.
-Co sie dzieje?
-Nic... ide gdzieś musze sie przewietrzyć...
Wyszłam ze stadionu. Wyjełam telefon i napisałam do Ani. Spotkałyśmy sie przy rynku.
-Hej to co idziemy?
-Tak... opowiem ci po drodze co sie stało...
Płakałam jak nigdy.
-Bardzo mi przykro.
-Wiem :(-powiedziałam-choć musze sprawdzić...
Strasznie bałam sie o dziecko. Brzuch nie przestawał mnie boleć. Anna weszła ze mną. Lekarz zbadał mnie i zaczoł mówić.
-Nie powinna pani sie przemęczać ani denerwować gdyż to szkodzi bardzo dziecku...
-Oczywiście...
-Jeżeli pani sie pani zbytnio zdenerwuje może pani poronić...
Wyszłam od lekarza ze łzami w oczach.
-Choć wyjaśnie to z Lewym a ty sie spakujesz
Pokiwałam głową i poszłam z nią do auta. Bałam sie co powie Robert. Zadzwonił mój telefon.
-Halo..
-Jak sie czujesz?
-Źle okropnie...
-Yhm... powiem jedno prosze wybacz mu...
-Nie wiem
-On cie za bardzo kocha
-Musze pomyśleć pa...
Pomyślałam gdzie moge iść.
-Aniu zawieziesz mnie na cmętarz?
-Oki...
Powoli szłam do grobu Moritza. Gdyby tu był może było by lepiej. "Mo prosze cie nie umiem tu żyć... gdy wszystko jest dobrze nahle sie psuje..."
piątek, 23 sierpnia 2013
51. Numer
-A co to za film?-spytałam
-A no wiesz... komedia :D
Nom okazało sie że to horror. Zasnełam bo wtulona w niego czułam sie taka bezpieczna. Gdy sie obudziłam na demną stał Mario i Mats. Gabili sie na mnie.
-Idioci co sie paczacie?
-Bo nam sie nudzi a Lewy gdzieś sie szlaja...
-A nie macie swoich dziewczyn?
-Nie bo poszły na zakupy...
-To co robimy?-spytałam
Chłopaki padli na podłoge. Zobaczyłam... Łukiego. Szukał kogoś.
-Heja sisi widziałaś Mario i Matsa?
-Nie... a co?
-Był zakład i zwiali ze stadionu...
-Yhm... to leć ich szukać
Poczochrałam im włosy. Poszluśmy na miasto. Pomyślałam o zakładach i wymyśliłam. Z uśmiechem zaczełam im mówić jak mam pomysł.
-To tak kto pierszy zdobędzie czyjś numer telefonu...
-Zgoda-powiedzieli
Wybrałam sobie cel. Był to blondyn który siedział przy sklepie. Podeszłam do niego.
-Hej...jestem Magda...
-Cześć Krystian...
-Dasz mi swój numer?
-Eee jasne...-podał a ja pobiegłam do chłopaków.
Mario oberwał w twarz od jakiejś dziewczyny. Słodki jest. Wygrałam bo Mats dostał numer wcześniej :(
-To co Mario tańczy balet na treningu a Megi idzie...-trzepnełam go w głowe-Meg musi wejść do szatni jak Marco będzie w samych bokserkach hahahaha
Poszliśmy na stadion. Gotze zaczoł tańczyć. Za niecałe 15 minut trening więcMats powiedział że mam tam wejść.
-Meg... co ty tu...
-Mats zakład itp...
-Aha kamam to ja tylko spodenki i bbluzke zakładam i idziemy na murawe.Nagle okazało sie że nas zamkneli.
-Idioci! Otwierać!
-Gdy wyjde to ich zatuke-mówił Marco
Siadłam na podłodze i tak siedziałam.Marco był wkurzony jak nie wiem co.
-Marco siądź sobie...
-Trener mnie zatucze-lamentował
I nagle drzwi sie otwarły. Do środka wparował Langerak.
-A no wiesz... komedia :D
Nom okazało sie że to horror. Zasnełam bo wtulona w niego czułam sie taka bezpieczna. Gdy sie obudziłam na demną stał Mario i Mats. Gabili sie na mnie.
-Idioci co sie paczacie?
-Bo nam sie nudzi a Lewy gdzieś sie szlaja...
-A nie macie swoich dziewczyn?
-Nie bo poszły na zakupy...
-To co robimy?-spytałam
Chłopaki padli na podłoge. Zobaczyłam... Łukiego. Szukał kogoś.
-Heja sisi widziałaś Mario i Matsa?
-Nie... a co?
-Był zakład i zwiali ze stadionu...
-Yhm... to leć ich szukać
Poczochrałam im włosy. Poszluśmy na miasto. Pomyślałam o zakładach i wymyśliłam. Z uśmiechem zaczełam im mówić jak mam pomysł.
-To tak kto pierszy zdobędzie czyjś numer telefonu...
-Zgoda-powiedzieli
Wybrałam sobie cel. Był to blondyn który siedział przy sklepie. Podeszłam do niego.
-Hej...jestem Magda...
-Cześć Krystian...
-Dasz mi swój numer?
-Eee jasne...-podał a ja pobiegłam do chłopaków.
Mario oberwał w twarz od jakiejś dziewczyny. Słodki jest. Wygrałam bo Mats dostał numer wcześniej :(
-To co Mario tańczy balet na treningu a Megi idzie...-trzepnełam go w głowe-Meg musi wejść do szatni jak Marco będzie w samych bokserkach hahahaha
Poszliśmy na stadion. Gotze zaczoł tańczyć. Za niecałe 15 minut trening więcMats powiedział że mam tam wejść.
-Meg... co ty tu...
-Mats zakład itp...
-Aha kamam to ja tylko spodenki i bbluzke zakładam i idziemy na murawe.Nagle okazało sie że nas zamkneli.
-Idioci! Otwierać!
-Gdy wyjde to ich zatuke-mówił Marco
Siadłam na podłodze i tak siedziałam.Marco był wkurzony jak nie wiem co.
-Marco siądź sobie...
-Trener mnie zatucze-lamentował
I nagle drzwi sie otwarły. Do środka wparował Langerak.
czwartek, 22 sierpnia 2013
środa, 21 sierpnia 2013
50. A ja ciebie nie!
Ruszyliśmy do sali. Robert tańcował z Anią. Xabi pociongnoł mnie na kanape która była w holu. Siedliśmy naa niej. Xabi uśmiechał sie zalotnie. Położył ręke na moim kolanie. Odsunełam sie od niego. Przysunoł sie do mnie i chwycił mnie za ręce. Jego twarz zbliżyła sie do mnie. Pocałował mnie mocno i nachalnie. Odsunełam sie szybko. Dostał o demnie w twarz.
-Idiota!
-Kocham cie...
-A ja ciebie nie!
-Prosze cie... gdy wtedy w Madrycie cie poznałem od razu moje serce zaczeło bić dla ciebie... prosze cie choć ze mną...
-Xabi nigdy cie nie kochałam więc zostaw mnie prosze...
Przytulił mnie mocno. Jego ręce zjechały na moje biodra. Kopnełam go w krocze i odeszłam. Byłam strasznie wnerwiona. Poszłam do łazienki chciałam teraz być sama. Osunełam sie pod ścianą. Zalałam sie łzami. Mijały kolejne minuty a ja byłam tam sama w ciszy. Nagle do toalety wszedł pan młody i Mario.
-Wreszcie cie znaleźliźmy...-Reus klenknoł obok mnie-Co sie stało?
-Xabi mnie pocałował i powiedział że zakochał sie we mnie...
Spędziliśmy tam we trójke 30 minut.Wyszliśmy do sali. Usiadłam obok Crisa bo Robert nadal z kimś tańcył.
-Co tam blondyno?
-Cris odczep sie od moich włosów...
Ronaldo bawił sie moimi włosami. Poczochrałam jego nażelowaną fryzure. Oburzył sie strasznie.
-Kobieto układałem to godzine... jesteś okropna...
5 godzin później...
Leżałam w sypialni zastaniawiając sie jak to będzie gdy urodze. Nasze maleństwo. Z takimi myślami zasnełam. Rano Robert był zdenerwowany na maxa.
-Czemu nie powiedziałaś?
-Czego?
-O tym co Xabi...
-Robert nie przejmuj sie tym kocham cie;*
Zeszliśmy na dół. Zrobiłam śniadanie Lewy włączył jakiś film.
Przepraszam że nie dodawałam tak długo ale nie miałam weny :(
Dziś Robert kończy 25 lat więc wszystkiego najlepszego... :D
Prosze was o komętarze bo karzdy pomaga
-Idiota!
-Kocham cie...
-A ja ciebie nie!
-Prosze cie... gdy wtedy w Madrycie cie poznałem od razu moje serce zaczeło bić dla ciebie... prosze cie choć ze mną...
-Xabi nigdy cie nie kochałam więc zostaw mnie prosze...
Przytulił mnie mocno. Jego ręce zjechały na moje biodra. Kopnełam go w krocze i odeszłam. Byłam strasznie wnerwiona. Poszłam do łazienki chciałam teraz być sama. Osunełam sie pod ścianą. Zalałam sie łzami. Mijały kolejne minuty a ja byłam tam sama w ciszy. Nagle do toalety wszedł pan młody i Mario.
-Wreszcie cie znaleźliźmy...-Reus klenknoł obok mnie-Co sie stało?
-Xabi mnie pocałował i powiedział że zakochał sie we mnie...
Spędziliśmy tam we trójke 30 minut.Wyszliśmy do sali. Usiadłam obok Crisa bo Robert nadal z kimś tańcył.
-Co tam blondyno?
-Cris odczep sie od moich włosów...
Ronaldo bawił sie moimi włosami. Poczochrałam jego nażelowaną fryzure. Oburzył sie strasznie.
-Kobieto układałem to godzine... jesteś okropna...
5 godzin później...
Leżałam w sypialni zastaniawiając sie jak to będzie gdy urodze. Nasze maleństwo. Z takimi myślami zasnełam. Rano Robert był zdenerwowany na maxa.
-Czemu nie powiedziałaś?
-Czego?
-O tym co Xabi...
-Robert nie przejmuj sie tym kocham cie;*
Zeszliśmy na dół. Zrobiłam śniadanie Lewy włączył jakiś film.
Przepraszam że nie dodawałam tak długo ale nie miałam weny :(
Dziś Robert kończy 25 lat więc wszystkiego najlepszego... :D
Prosze was o komętarze bo karzdy pomaga
czwartek, 15 sierpnia 2013
49. Obiecuje
No i jest dziś ślub. Ubraliśmy sie i pojechaliśmy na miejsce. Moja ciąża jest już widoczna bo to prawie czwarty miesiąc. Przed kaplicą zobaczyłam moich rodziców. Chwyciłam Roberta za ręke i weszliśmy do środka. Wreszcie wypowiedzieli sakramentalne Tak. Podeszliśmy do nich.
-Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia-pocałowałam ich w policzki.
Jechaliśmy na zabawe weselną.
-Robert nigdy nie widziałam żebyś sie tak uśmiechał...
-Widziałaś piękna...
-Nie... ale jak chcesz :)
Dojechaliśmy. Jeju musiałam unikać rodziców. Robert zabrał panią młodą do tańca a mnie pan młody. Powoli tańczyliśmy.
-Czym sie martwisz?-spytał Marco
-Boje sie reakcij rodziców... i Robert jest inny...
-Nie przejmuj sie :)
Wracałam na miejsce. Podeszli do mnie Mats i Ania.
-Jak tam maluszek...-Mats pogłaskał mój brzuszek.
-Dobrze nawet bardzo dobrze...
W moją strone szła mama.
-Co... co... co to ma znaczyć?
-No bo... no bo...
-Córciu co to ma znaczyć?
-Mamo bo ja... bo ja jestem w ciąży...
-Co?!-krzyknoł tata-który ci zrobił dziecko?
Robert powoli szedł w moją strone...
-Tato obiecaj że nic mu nie zrobisz...
-Obiecuje...
Robert mnie pocałował i przytulił.
-To ja... to moje dziecko powiedział...
-Robert Robert... przeciesz ona jest 4 lata młodsza od ciebie...
-Ale ją kocham i wiem że jest tą jedyną
-A moge wiedzieć który miesiąc?
-Czwarty i to będzie dziewczynka-powiedziałam.
Wszyscy bawili sie dalej. Poszłam sie przewietrzyć. Tu jest pięknie. Siedziałam sama i myślałam. Ktoś zatkał mi oczy.
-Xabi...-zobaczyłam osobe której tak dawno nie widziałam
-Jesteś coraz piękniejsza...
-Ty też...
Siadł obok mnie i przytulił. Tęskniłam za nim.
-Przyjechał też Cristiano?
-Jasne tańcuje już z Iriną... idziemy do środka...
-Nom...
-Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia-pocałowałam ich w policzki.
Jechaliśmy na zabawe weselną.
-Robert nigdy nie widziałam żebyś sie tak uśmiechał...
-Widziałaś piękna...
-Nie... ale jak chcesz :)
Dojechaliśmy. Jeju musiałam unikać rodziców. Robert zabrał panią młodą do tańca a mnie pan młody. Powoli tańczyliśmy.
-Czym sie martwisz?-spytał Marco
-Boje sie reakcij rodziców... i Robert jest inny...
-Nie przejmuj sie :)
Wracałam na miejsce. Podeszli do mnie Mats i Ania.
-Jak tam maluszek...-Mats pogłaskał mój brzuszek.
-Dobrze nawet bardzo dobrze...
W moją strone szła mama.
-Co... co... co to ma znaczyć?
-No bo... no bo...
-Córciu co to ma znaczyć?
-Mamo bo ja... bo ja jestem w ciąży...
-Co?!-krzyknoł tata-który ci zrobił dziecko?
Robert powoli szedł w moją strone...
-Tato obiecaj że nic mu nie zrobisz...
-Obiecuje...
Robert mnie pocałował i przytulił.
-To ja... to moje dziecko powiedział...
-Robert Robert... przeciesz ona jest 4 lata młodsza od ciebie...
-Ale ją kocham i wiem że jest tą jedyną
-A moge wiedzieć który miesiąc?
-Czwarty i to będzie dziewczynka-powiedziałam.
Wszyscy bawili sie dalej. Poszłam sie przewietrzyć. Tu jest pięknie. Siedziałam sama i myślałam. Ktoś zatkał mi oczy.
-Xabi...-zobaczyłam osobe której tak dawno nie widziałam
-Jesteś coraz piękniejsza...
-Ty też...
Siadł obok mnie i przytulił. Tęskniłam za nim.
-Przyjechał też Cristiano?
-Jasne tańcuje już z Iriną... idziemy do środka...
-Nom...
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
48. Robert szykuj sie na śmierć
Tydzień później...
Kuba nie odzywał sie do nas. Odbyło sie kilka meczów. Dwa dni temu dostaliśmy zaproszenie na ślub Marco i Gabrysi. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Poszłam z Gabi i Ewą kupować sukienki. Przeglondałyśmy wszystkie ciuchy. Znalalazłyśmy sukienki. Gabrysia pokazała nam swoją suknie ślubną. Była śliczna. Gdy skończyłyśmy zakupy poszłyśmy na rynek. Podeszły do nas jakieś dziewczynki.
-Dzieńdobry czy możemy z paniami zrobić sobie zdjęcia?-spytała jedna
-Oczywiście...-odezwała sie Gabi
Kontem oka zobaczyłam naszych chłopaków.
-A chciały byście mieć zdjęcia z kilkoma piłkarzami Borussi?-spytałam
-Bardzo...
Podeszli do nas Marco Mario Łukasz i Robert.
-Te kochane dziewczynki chciały by miećz wami zdjęcie.
Chłopaki porobili sobie z nimi fotki.
-Co tam?-spytał Lewy
-Dobrze słonko...-cmoknełam go
-Supcio... idziemy gdzieś?
Wszyscy sie zgodzili.
-A twoi rodzice wiedzą?-spytał Marco
-Eee jeszcze nie...
Łukasz sie zaśmiał.
-Ojciec zatukł by Roberta że zrobił jego małemu skarbu dziecko-Piszczu sie śmiał
-To może mu nie mówmy-Robert szepnoł
Wszyscy zaczeli sie śmiać. No tak tata udusił by za to Roberta.
-A... i mam pewną wiadomo...
-Jaką?-spytałam Łukiego
-Rodzice przyjadą... no bo ślub Gabi..
Wtedy miałam mały zawał. Rodzice kontra moja ciąża.
-Robert szykuj sie na śmierś... hahaha-śmiał sie Mario
-Ta bardzo śmieszne... napastnik Borussi Dortmund został uduszony przez ojca swojej dziewczyny bo zrobił jej dziecko...
Pocałowałam Roberta w policzek.Długo jeszcze rozmawialiśmy. Około 21 wróciliśmy do domu. Bałam sie jaka będzie reakcja taty. Siedziałam z Robertem oglondając filmy.Brunet powoli zasypiał. Mój słodziak tylko mój. Poszłam sie kompać. Powoli szłam do sypialni. Otworzyłam drzwi...
-Aaaaa-krzyknełam gdy wyskoczył za drzwi Robert-Ale z ciebie cep...
-Też cie kocham piękna...:*
-Wiem:)
Położyliśmy sie. Całą noc gadaliśmy. Nagle ktoś żucił czymś w okno. Wyjrzałam i zobaczyłam Matsa.
-Co ty tu robisz?
-Błagam schowajcie mnie...
Zeszłam na dół. Mats był zaspany.
-Co sie stało?
-Zbiłem wazon Cath i sie boje...
-Aha spoko xD choć zaprowadze cie do twojej sypialni...
Po chwili wróciłam do swojej sypialni.
-Co jest?
-Mats boi sie Cath no i prosi żeby tu nocować... hahaha
-No hahaha
Powoli zasypiałam wtulona w tors Roberta.
Kuba nie odzywał sie do nas. Odbyło sie kilka meczów. Dwa dni temu dostaliśmy zaproszenie na ślub Marco i Gabrysi. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Poszłam z Gabi i Ewą kupować sukienki. Przeglondałyśmy wszystkie ciuchy. Znalalazłyśmy sukienki. Gabrysia pokazała nam swoją suknie ślubną. Była śliczna. Gdy skończyłyśmy zakupy poszłyśmy na rynek. Podeszły do nas jakieś dziewczynki.
-Dzieńdobry czy możemy z paniami zrobić sobie zdjęcia?-spytała jedna
-Oczywiście...-odezwała sie Gabi
Kontem oka zobaczyłam naszych chłopaków.
-A chciały byście mieć zdjęcia z kilkoma piłkarzami Borussi?-spytałam
-Bardzo...
Podeszli do nas Marco Mario Łukasz i Robert.
-Te kochane dziewczynki chciały by miećz wami zdjęcie.
Chłopaki porobili sobie z nimi fotki.
-Co tam?-spytał Lewy
-Dobrze słonko...-cmoknełam go
-Supcio... idziemy gdzieś?
Wszyscy sie zgodzili.
-A twoi rodzice wiedzą?-spytał Marco
-Eee jeszcze nie...
Łukasz sie zaśmiał.
-Ojciec zatukł by Roberta że zrobił jego małemu skarbu dziecko-Piszczu sie śmiał
-To może mu nie mówmy-Robert szepnoł
Wszyscy zaczeli sie śmiać. No tak tata udusił by za to Roberta.
-A... i mam pewną wiadomo...
-Jaką?-spytałam Łukiego
-Rodzice przyjadą... no bo ślub Gabi..
Wtedy miałam mały zawał. Rodzice kontra moja ciąża.
-Robert szykuj sie na śmierś... hahaha-śmiał sie Mario
-Ta bardzo śmieszne... napastnik Borussi Dortmund został uduszony przez ojca swojej dziewczyny bo zrobił jej dziecko...
Pocałowałam Roberta w policzek.Długo jeszcze rozmawialiśmy. Około 21 wróciliśmy do domu. Bałam sie jaka będzie reakcja taty. Siedziałam z Robertem oglondając filmy.Brunet powoli zasypiał. Mój słodziak tylko mój. Poszłam sie kompać. Powoli szłam do sypialni. Otworzyłam drzwi...
-Aaaaa-krzyknełam gdy wyskoczył za drzwi Robert-Ale z ciebie cep...
-Też cie kocham piękna...:*
-Wiem:)
Położyliśmy sie. Całą noc gadaliśmy. Nagle ktoś żucił czymś w okno. Wyjrzałam i zobaczyłam Matsa.
-Co ty tu robisz?
-Błagam schowajcie mnie...
Zeszłam na dół. Mats był zaspany.
-Co sie stało?
-Zbiłem wazon Cath i sie boje...
-Aha spoko xD choć zaprowadze cie do twojej sypialni...
Po chwili wróciłam do swojej sypialni.
-Co jest?
-Mats boi sie Cath no i prosi żeby tu nocować... hahaha
-No hahaha
Powoli zasypiałam wtulona w tors Roberta.
piątek, 9 sierpnia 2013
47. Oj tam oj tam
Około 11 przyszła do mnie Ania. Postanowiłyśmy pogotować. Ruszyłyśmy do sklepu.
-Co jeszcze?-spytałam trzymając koszyk
-Eee... już nic choć...
Ugotowałyśmy obiad i siadłyśmy w salonie. Brunetka opowiadała o ostatniej imprezie.
-A kiedy chcecie sie pobrać?-zapytała
-Nie rozmawiałam z nim o tym... o niczym takim nie rozmawiamy
-Aha a będzie chłopiec czy dziewczynka?
-Dziewczynka...
Usłyszałam że ktoś puka. Poszłam otworzyć. Stał tam Łukasz z Sarą. Dziewczynka wbiegła do domu.
-Sara powiedziała że chce do ciebie a ja musze iść...
-Okej...
Zamknełam drzwi i weszłam do salonu. Ania bawiła sie z Sarą.
-Wiesz co może zaprosze Marco...
-Tak... Malco nniech pzyjedzie... Malko będzie sie ze mną bawic...
-Nom...
Zadzwoniłam do Reusa. Po chwili przyjechał.
-Cześć-pocałował mnie w policzek
-Hej... Sara jest w salonie...
Siadłam koło Ani. Matco był troche zdziwiony. Moja siostrzenica bawiła sie z Marco.
-Kocham to dziecko...
Mała dorwała moje kosmetyki. Pomalowała go szminką i tuszem...no i cieniami. Marco wyglondał tak pięknie xDWreszcie Sara zasneła. Poszłam pomóc zmyć makijaż Marco.
-Słodko wyglondasz-zaśmiałam sie
-Ty też...-przjechał mi po policzku tuszem.
-Zabije cie...
-Oj tam oj tam
Zaczoł mnie łaskotać. Piszczałam.
-Ale z ciebie idiota...
-Dziękuje ci bardzo-powiedział smutno
-Oj przepraszam cie a teraz choć
Zbiegliśmy na dół. Ania poszła a Marco siedział ze mną i Sarą.
-A kiedy przyjedzie Lewy...-zaczeliśmy sie śmiać
-Robert zaraz wróci...
Po 30 minutach przyszedł Robert. Miał siniaka pod okiem.
-Co sie stało?
-Pobiłem sie...
-Z kim?-spytał Marco
-Z Kubą...
Wiedziałam już o co. Przytuliłam Roberta.
-Słonko to napewno twoje...
-Wiem... musiałem to mu wytłumaczyć
Marcomusiał iść a po Sare przyjrcha Łukasz. Mocno przytulałam Roberta.Kocham go i żałuje tego co sie wtedy wydarzyło. Poszłam do sypialni bo byłam strasznie zmęczona. Zasnełam wtulona w Lewego.
-Co jeszcze?-spytałam trzymając koszyk
-Eee... już nic choć...
Ugotowałyśmy obiad i siadłyśmy w salonie. Brunetka opowiadała o ostatniej imprezie.
-A kiedy chcecie sie pobrać?-zapytała
-Nie rozmawiałam z nim o tym... o niczym takim nie rozmawiamy
-Aha a będzie chłopiec czy dziewczynka?
-Dziewczynka...
Usłyszałam że ktoś puka. Poszłam otworzyć. Stał tam Łukasz z Sarą. Dziewczynka wbiegła do domu.
-Sara powiedziała że chce do ciebie a ja musze iść...
-Okej...
Zamknełam drzwi i weszłam do salonu. Ania bawiła sie z Sarą.
-Wiesz co może zaprosze Marco...
-Tak... Malco nniech pzyjedzie... Malko będzie sie ze mną bawic...
-Nom...
Zadzwoniłam do Reusa. Po chwili przyjechał.
-Cześć-pocałował mnie w policzek
-Hej... Sara jest w salonie...
Siadłam koło Ani. Matco był troche zdziwiony. Moja siostrzenica bawiła sie z Marco.
-Kocham to dziecko...
Mała dorwała moje kosmetyki. Pomalowała go szminką i tuszem...no i cieniami. Marco wyglondał tak pięknie xDWreszcie Sara zasneła. Poszłam pomóc zmyć makijaż Marco.
-Słodko wyglondasz-zaśmiałam sie
-Ty też...-przjechał mi po policzku tuszem.
-Zabije cie...
-Oj tam oj tam
Zaczoł mnie łaskotać. Piszczałam.
-Ale z ciebie idiota...
-Dziękuje ci bardzo-powiedział smutno
-Oj przepraszam cie a teraz choć
Zbiegliśmy na dół. Ania poszła a Marco siedział ze mną i Sarą.
-A kiedy przyjedzie Lewy...-zaczeliśmy sie śmiać
-Robert zaraz wróci...
Po 30 minutach przyszedł Robert. Miał siniaka pod okiem.
-Co sie stało?
-Pobiłem sie...
-Z kim?-spytał Marco
-Z Kubą...
Wiedziałam już o co. Przytuliłam Roberta.
-Słonko to napewno twoje...
-Wiem... musiałem to mu wytłumaczyć
Marcomusiał iść a po Sare przyjrcha Łukasz. Mocno przytulałam Roberta.Kocham go i żałuje tego co sie wtedy wydarzyło. Poszłam do sypialni bo byłam strasznie zmęczona. Zasnełam wtulona w Lewego.
czwartek, 8 sierpnia 2013
46. Ona ma na imie...
Poszliśmy na trening. No tak wszyszcy oprócz Marco nie wiedzieli że żyje. Siadłam na ławce. Nagle usłyszałam Mario... Kuba podnosił go z podłogi.
-Widze ducha...-pisknoł
Kuba spojrzał na mnie i póścił Mario.
-J...ja też...
Wyglondali jak by zobaczyli ducha.
-Hej-odezwałam sie
-E... mam koszmar...
-Co wy ja przeciesz żyje-powiedziałam
-No właśnie nie...
Robert podszedł do mnie i pocałował. Zaczeliśmy sie śmiać. Zaczoł sie trening. Oni byli troche oszołomieni. Chłopaki poszli sie przebrać. Podszedł do mnie Kuba.
-Ciesze sie że żyjesz...
-Reszta też
-Mam pytanie...
-Jakie?
-Czy to napewno dziecko Roberta... zaszłaś w ciąże 3 miesiące temu... wtedy my...
-Kuba to napewno jego dziecko
-Gdy sie urodzi chce żebyś zrobiła test DNA
-To nie twoje dziecko!
-Nie wiesz tego my też sie kochaliśmy...
Nie chciałam dalej toczyć tej rozmowy. Teraz zaczełam mieć wontpliwości. A jeśli to jednak dziecko Kuby. Poszłam na spacer. Szłam przez park. Nagle zobaczyłam Anke. Szła w moją strone. Bałam sie że znów coś mi zrobi.
-Magda poczekaj... prosze
Zatrzymałam sie.
-Czego chcesz?
-Chce cie przeprosić... zachowywałam sie jak warjatka.
To mnie zdziwiło.
-Byłam zakochana w Robercie ale teraz widze że kochasz go a on ciebie.
-Wybaczam ci...
-Dziękuje... odprowadzić cie?
-Jasne
Szłyśmy w ciszy. Przerwała ją Ania.
-Co sie dzieje?-spytała
-Męczy mnie pewna sprawa...
-Moge spytać jaka?
-No bo jak Robert stracił pamięć ja i Kuba...-trudno było mi to powiedzieć-my sie kochaliśmy i boje sie że dziecko może być jego...
-Nie martw sie dziecko napewno jest Roberta.
-Dziękune ci-przytuliłam ją
Siedziałyśmy w salonie i rozmawiałyśmy.Do domu wszedł Robert.
-Co... co ona tu robi?
-Ona ma na imie Ania-powiedziałam-i my rozmawiamy
-Yhm...
Zaśmiałyśmy sie. Ania okazała sie bardzo miła. Około 20 pożegnałyśmy sie.
-Wyjaśnisz mi co ona tu robiła?
-Pogodziłyśmy sie... skarbie idziemy spać?
-Jasne
Mój kochany Robert. Jutro spotkam sie z Anią. Bardzo fajnie sie z nią rozmawia.
Prosze was o komentarze.
środa, 7 sierpnia 2013
45. Paczaj
Stał na przeciwko mnie. Nogi zrobiły mi sie jak z galarety. Nigdy nie widziałam tak pięknego faceta. On wpatrywał sie w moją twarz. Czułam sie pierszy raz od miesiąca tak dobrze. W oczach pojawiły mi sie łzy. Uśmiechnełam sie do niego. To ten jedyny...
-Ty... ty...
-Robert...-wpadłam w jego ramiona
-Ty żyjesz:)
-Tak...
-To nie jest zwykły sen...
-Robert ja żyje i tu jestem
Mocno wpił sie w moje usta. Tak mi tego brakowało. Płakałam wtulona w jego ramiona. Dawno mu wybaczyłam to że wtedy mnie uderzył. Kocham go.
-Magda...-podeszła do nas Gabi
-Gabi-przytuliłam sie do niej
Zaczeliśmy rozmawiać. Około 20 ruszyliśmy do domu Lahma. Oni czekali przed domem bo miałam tam tylko torebke ubrań. Weszłam do salonu. Ktoś złapał mnie za ręke. Zaczoł całować. Odepchnełam go. Był to Arjen nie nawidze go. Uderzyłam go w policzek. Pobiegłam po ciuchy.
-Mała prosze cie...
-Arjen odczep sie!
-Jesteś sama nikomu na tobie nie zależy!
-Mam Roberta...
-Hahaha a więc wraczas do Dortmundu...
-Tak!
-Odezwij sie jak będziesz chciała być z prawdziwym facetem...
-Z tobą?-pokiwał głową-Wolała bym wszystkich oprucz ciebie...
Wyszłam z domu. A ten za mną. Robert mnie przytulił.
-Ta twoja dupa dobra jest w łóżku!
-Nie myśl że ona z tobą by to zrobiła...
-Ze mną nie ale Lahm za coś dawał jej tu mieszkać...
Robert udeżył Robbena w twarz. Siedliśmy do auta. Lewy mnie przytulił. Droga jest długa więc oparłam sie o ramie Roberta i powoli zasypiałam. Rano byliśmy już w Dortmundzie. A zapomniałam powiedzieć. Będziemy mieć dziewczynke. Siedziałam w salonie. Marco dorwał pisaki i malował coś na moim brzuchu. Tak jak małe dzieci sie zachowywał. Namalował arcydzieło.
-Paczaj-powiedział-tak będzie wyglondało twojwe dziecko.
Nie powiem pięknie namalował... swoją podobizne. xD
-Jest pewien szczegół urodze dziewczynke...
-Szlak... a chciałem żeby był chłopczyk...
-To zrób dziecko Gabi..
-Ale ona na razie nie chce... a ja kocham dzieci:)
-Wiem-pogłaskałam go po głowie-zajmiesz sie moim...
-Ty... ty...
-Robert...-wpadłam w jego ramiona
-Ty żyjesz:)
-Tak...
-To nie jest zwykły sen...
-Robert ja żyje i tu jestem
Mocno wpił sie w moje usta. Tak mi tego brakowało. Płakałam wtulona w jego ramiona. Dawno mu wybaczyłam to że wtedy mnie uderzył. Kocham go.
-Magda...-podeszła do nas Gabi
-Gabi-przytuliłam sie do niej
Zaczeliśmy rozmawiać. Około 20 ruszyliśmy do domu Lahma. Oni czekali przed domem bo miałam tam tylko torebke ubrań. Weszłam do salonu. Ktoś złapał mnie za ręke. Zaczoł całować. Odepchnełam go. Był to Arjen nie nawidze go. Uderzyłam go w policzek. Pobiegłam po ciuchy.
-Mała prosze cie...
-Arjen odczep sie!
-Jesteś sama nikomu na tobie nie zależy!
-Mam Roberta...
-Hahaha a więc wraczas do Dortmundu...
-Tak!
-Odezwij sie jak będziesz chciała być z prawdziwym facetem...
-Z tobą?-pokiwał głową-Wolała bym wszystkich oprucz ciebie...
Wyszłam z domu. A ten za mną. Robert mnie przytulił.
-Ta twoja dupa dobra jest w łóżku!
-Nie myśl że ona z tobą by to zrobiła...
-Ze mną nie ale Lahm za coś dawał jej tu mieszkać...
Robert udeżył Robbena w twarz. Siedliśmy do auta. Lewy mnie przytulił. Droga jest długa więc oparłam sie o ramie Roberta i powoli zasypiałam. Rano byliśmy już w Dortmundzie. A zapomniałam powiedzieć. Będziemy mieć dziewczynke. Siedziałam w salonie. Marco dorwał pisaki i malował coś na moim brzuchu. Tak jak małe dzieci sie zachowywał. Namalował arcydzieło.
-Paczaj-powiedział-tak będzie wyglondało twojwe dziecko.
Nie powiem pięknie namalował... swoją podobizne. xD
-Jest pewien szczegół urodze dziewczynke...
-Szlak... a chciałem żeby był chłopczyk...
-To zrób dziecko Gabi..
-Ale ona na razie nie chce... a ja kocham dzieci:)
-Wiem-pogłaskałam go po głowie-zajmiesz sie moim...
wtorek, 6 sierpnia 2013
44. Będziesz...
Robert
Nie wiem co robić. Dwie najważniejsze osoby nie żyją.;(
-Jak sie trzymasz?-spytał Łukasz z ponurą miną
-Tak jak przez ten cholerny miesiąc...
No więc gdy dowiedziałem sie że Magda... że ona nie żyje byłem załamany. Zaczołem pić... nikt mi nie umiał pomóc. Niedługo miałem jechać z Marco i Gabi do Monachium... Chce tak bardzo żeby to był zły sen. Obudze sie a ona będzie obok mnie. Oddał bym wszystko...
Magda
Nie ja tu nie moge po prostu. Za bardzo tęsknie. Nawet mój brat nie wie że ja żyje.
-Jak sie czujesz?
-Ani dobrze ani źle...
-Przykro mi...
Wyszłam na miasto żeby zrobić zakupy i sie przejść. Było około 16. Szłam powoli bo było gorąco. Zrobiłam już zakupy. Nie chciałam żeby kto kolwiek już pytał jak sie czuje. Czułam sie okropnie nie chciałam już nikogo krzywdzić... Wróciłam do domu od razu poszłam spać. Stał obok mnie Mo... bardzo mi go brakuje.
-Bądź szczęśliwa...
-Nigdy już nie będe
-Będziesz...-kucnoł koło mnie.
-Nie wiem
-Maluszek jest taki ważny dla obu osób..
Przytuliłam sie do niego i zaczełam płakać. I nagle obudziłam sie. Wstałam na spacer. Szłam przez miasto. Spojżałam na dziecko z ojcem. Nagle na kogoś wpadłam. Szybko mi pomógł. Przeżyłam mały szok. Był taki piękny...
Nie wiem co robić. Dwie najważniejsze osoby nie żyją.;(
-Jak sie trzymasz?-spytał Łukasz z ponurą miną
-Tak jak przez ten cholerny miesiąc...
No więc gdy dowiedziałem sie że Magda... że ona nie żyje byłem załamany. Zaczołem pić... nikt mi nie umiał pomóc. Niedługo miałem jechać z Marco i Gabi do Monachium... Chce tak bardzo żeby to był zły sen. Obudze sie a ona będzie obok mnie. Oddał bym wszystko...
Magda
Nie ja tu nie moge po prostu. Za bardzo tęsknie. Nawet mój brat nie wie że ja żyje.
-Jak sie czujesz?
-Ani dobrze ani źle...
-Przykro mi...
Wyszłam na miasto żeby zrobić zakupy i sie przejść. Było około 16. Szłam powoli bo było gorąco. Zrobiłam już zakupy. Nie chciałam żeby kto kolwiek już pytał jak sie czuje. Czułam sie okropnie nie chciałam już nikogo krzywdzić... Wróciłam do domu od razu poszłam spać. Stał obok mnie Mo... bardzo mi go brakuje.
-Bądź szczęśliwa...
-Nigdy już nie będe
-Będziesz...-kucnoł koło mnie.
-Nie wiem
-Maluszek jest taki ważny dla obu osób..
Przytuliłam sie do niego i zaczełam płakać. I nagle obudziłam sie. Wstałam na spacer. Szłam przez miasto. Spojżałam na dziecko z ojcem. Nagle na kogoś wpadłam. Szybko mi pomógł. Przeżyłam mały szok. Był taki piękny...
niedziela, 4 sierpnia 2013
43. Miała wypadek
-No myśl gdzie może być...
-A co ja jasnowidz
-Nie...
Przytuliłam go i zaczełam wydzwaniać.
Magda
Siedziałam w salonie. Do domu wszedł Arjen.
-Hej Philipp...
-Cześć poznaj Magde...
-Hej...
-Cześć-Arjen siadł koło mnie
Nie czułam sie obok niego fajnie.
-Jesteś zajęta?-spytał
-Nie...
-A lubisz zabawe...
-A ty?-spytałam niechętnie
-Bardzo... a najbardziej z takimi ślicznotkami jak ty-uśmiechnoł sie
Robben obioł mnie ramieniem. Szybko sie odsunełam. Nie chciałam żeby jaki kolwiek facet mnie dotykał. Poszłam do swojego pokoju. Jutro Philipp obiecał żepujdzie ze mną na zakupy. Szybko zasnełam. Nastempnego dnia poszłam z nim na trening a potem na zakupy. Kilkanaście razy dzwoniła Emilia i Gabi. Wreszcie Lahm nie wytrzymał i odebrał mój telefon.
-Halo!
-Philipp?
-Marco po co dzwonicie?
-Niech ona wraca albo my przyjedziemy po nią...
-Marco powiedz Robertowi że ona nie żyje bo ona nigdy już nie wruci...
-Dlaczego?
-Ona już nie chce tam być więc zrób tak jak powiedziałem...
Philipp sie rozłączył.
Marco
Ruszyłem do Roberta. Musiałem mu powiedzieć to co mi Lahm.
-Robert...
-Tak.. znalazłeś ją?
-Przykro mam dla ciebie złe nowiny... miała wypadek...
Robert bić w stół i płakać.
-Dlaczego ja nie rozumiem.
Pocieszałem go. Bardzo cierpiał nigdy nie widziałem go w takim stanie.
Magda
Miesiąc później...
Strasznie tęskniłam za Robertem ale nie chciałam wracać. On myśli że nie żyje. Martwiłam sie tylko o nasze dziecko i tylko o nie. Arjen strasznie mi sie nażuca no ale musze to znosić. Leżałam w salonie na kanapie. Philipp na treningu. Chciała bym porozmawiać na żywo z Emi lub Gabi. Kocham Roberta i nigdy sie nie pozbieram. Znów zaczełam płakać. Nie miałam do kogo sie przytulić.
-Hej Philipp...
-Cześć poznaj Magde...
-Hej...
-Cześć-Arjen siadł koło mnie
Nie czułam sie obok niego fajnie.
-Jesteś zajęta?-spytał
-Nie...
-A lubisz zabawe...
-A ty?-spytałam niechętnie
-Bardzo... a najbardziej z takimi ślicznotkami jak ty-uśmiechnoł sie
Robben obioł mnie ramieniem. Szybko sie odsunełam. Nie chciałam żeby jaki kolwiek facet mnie dotykał. Poszłam do swojego pokoju. Jutro Philipp obiecał żepujdzie ze mną na zakupy. Szybko zasnełam. Nastempnego dnia poszłam z nim na trening a potem na zakupy. Kilkanaście razy dzwoniła Emilia i Gabi. Wreszcie Lahm nie wytrzymał i odebrał mój telefon.
-Halo!
-Philipp?
-Marco po co dzwonicie?
-Niech ona wraca albo my przyjedziemy po nią...
-Marco powiedz Robertowi że ona nie żyje bo ona nigdy już nie wruci...
-Dlaczego?
-Ona już nie chce tam być więc zrób tak jak powiedziałem...
Philipp sie rozłączył.
Marco
Ruszyłem do Roberta. Musiałem mu powiedzieć to co mi Lahm.
-Robert...
-Tak.. znalazłeś ją?
-Przykro mam dla ciebie złe nowiny... miała wypadek...
Robert bić w stół i płakać.
-Dlaczego ja nie rozumiem.
Pocieszałem go. Bardzo cierpiał nigdy nie widziałem go w takim stanie.
Magda
Miesiąc później...
Strasznie tęskniłam za Robertem ale nie chciałam wracać. On myśli że nie żyje. Martwiłam sie tylko o nasze dziecko i tylko o nie. Arjen strasznie mi sie nażuca no ale musze to znosić. Leżałam w salonie na kanapie. Philipp na treningu. Chciała bym porozmawiać na żywo z Emi lub Gabi. Kocham Roberta i nigdy sie nie pozbieram. Znów zaczełam płakać. Nie miałam do kogo sie przytulić.
piątek, 2 sierpnia 2013
42. Daleko w M...
Obudził mnie Robert. Była 14 więc już po treningu.
-Magda!
-Słucham...
-Coś ty powiedziała Marco?!
Wiedziałam.że Reus sie wygadał.
-O co chodzi?
-Wiem że moja mama cie nie lubi ale nie zepchneła by cie ze schodów!
-Ale to zrobiła!-powiedziałam
-Nie kłam!
-Mówie prawde...
-Nie!
-Ona taka jest!-krzyknełam
Robert po moich słowach uderzył mnie w twarz.
-Nie nawidze cie!-krzyknełam
-Przepraszam...
Wybiegłam z domu. Tym razem byłam zrospaczona. Do Madrytu nie pojade bo mnie znajdą... więc pojade do Monachium. Długo jechałam. No ale w końcu dotarłam. Wysiadłam pod stadionem. Bawarczycy właśnie skończyli trening. Kilka twarzy rozpoznawałam.
-Hej ty chyba jesteś Magda?-powiedział jakiś piłkarz-dziewczyna Roberta...
-Już nie-odparłam
-A to dlaczego?-spytał inny
-Bo czasem nie układa sie...
-A co tu robisz?-spytał znów
-Czekam na Lahma...
Wtedy zobaczyłam osobe którą znałam.
-Magda...
-Philipp-przytuliła go
-Ooo co ty jesteś...-spojrzał na mój brzuch
-Tak... czy moge u ciebie sie zatrzymać?
-Jasne a gdzie walizki?
-Nie mam...
-Ok... dobra pa chłopaki
Siedliśmy do auta. Po drodze wszystko mu wyjaśniłam. Lahm powiedział że dziś ma przyjść do niego Robben. Dostałam pokuj. Położyłam sie i leżałam. Nagle zadzwonił telefon.
-Słucham?
-Hej gdzie sie podziewasz?-spytała spokojnie Gabi
-Ja jestem u mojeko kochanka...
-Gdzie?!
-Daleko w M...
-Ok w M... papa
Gabi
-I co?-spytał Marco
-Jest w M-odparłam
-Może Madryt... albo Maroco...
-Magda!
-Słucham...
-Coś ty powiedziała Marco?!
Wiedziałam.że Reus sie wygadał.
-O co chodzi?
-Wiem że moja mama cie nie lubi ale nie zepchneła by cie ze schodów!
-Ale to zrobiła!-powiedziałam
-Nie kłam!
-Mówie prawde...
-Nie!
-Ona taka jest!-krzyknełam
Robert po moich słowach uderzył mnie w twarz.
-Nie nawidze cie!-krzyknełam
-Przepraszam...
Wybiegłam z domu. Tym razem byłam zrospaczona. Do Madrytu nie pojade bo mnie znajdą... więc pojade do Monachium. Długo jechałam. No ale w końcu dotarłam. Wysiadłam pod stadionem. Bawarczycy właśnie skończyli trening. Kilka twarzy rozpoznawałam.
-Hej ty chyba jesteś Magda?-powiedział jakiś piłkarz-dziewczyna Roberta...
-Już nie-odparłam
-A to dlaczego?-spytał inny
-Bo czasem nie układa sie...
-A co tu robisz?-spytał znów
-Czekam na Lahma...
Wtedy zobaczyłam osobe którą znałam.
-Magda...
-Philipp-przytuliła go
-Ooo co ty jesteś...-spojrzał na mój brzuch
-Tak... czy moge u ciebie sie zatrzymać?
-Jasne a gdzie walizki?
-Nie mam...
-Ok... dobra pa chłopaki
Siedliśmy do auta. Po drodze wszystko mu wyjaśniłam. Lahm powiedział że dziś ma przyjść do niego Robben. Dostałam pokuj. Położyłam sie i leżałam. Nagle zadzwonił telefon.
-Słucham?
-Hej gdzie sie podziewasz?-spytała spokojnie Gabi
-Ja jestem u mojeko kochanka...
-Gdzie?!
-Daleko w M...
-Ok w M... papa
Gabi
-I co?-spytał Marco
-Jest w M-odparłam
-Może Madryt... albo Maroco...
środa, 31 lipca 2013
41. Nikomu
Rano obudziłam sie pierwsza ale nie chciałam wstawać. Po kilku minutach obudził sie Robert. Ubierał sie powoli.
-Podaj mi bluzke...
-Po co ładniej ci w bieliźnie.
-Oj prosze cie nie chce paradować rozebrana-powiedziałam
-A mi sie tak podobasz...-pocałował mnie
-Idź już...
Jeszcze poleżałam. Zadzwonił Lewy powiedzieć że Marco po mnie przyjedzie. Ubrałam sie w sukienke i nagle usłyszałam że ktoś jest na dole. Powoli schodziłam. Ktoś zepchnoł mnie ze schodów. Spadłam na sam dół.
Marco
Pukałem do domu Lewego ale nikt nie otwierał. Nacisnołem klamke i weszłem do środka.
-Meg...
Nikt nie odpowiadał. Zaraz zobaczyłem Maga leżącom przy schodach.
-Magda!
Sprawdziłem czy oddycha i zadzwoniłem po pogotowie. Gdy dojechałem na miejsce zadzwoniłem do Roberta.
-Przyjeżdżaj do szpitala!
-Co sie ci stało?
-Mi nic ale ona...
-Już jade...
Po kilku minutach był koło mnie Lewy.
-Co jej stało?
-Nie wiem...
Czekaliśmy pod salom. Po chwili przyszedł do nas lekarz.
-Który z panów to Robert?
-Ja...
-Musze z panem porozmawiać.
-A ja moge do niej wejść?-spytałem
-Tak
Weszłem do jej sali.
Magda
-Jak sie czujesz?-spytał Marco
-Eeee... dobrze nie wiem
-Co sie stało?
-Spadłam ze schodów...
-To to wiem ale nie spadła byś sama...
-Nie powiesz nikomu?-spytałam
-Nikomu-obiecał
-To... to... Iwona
-Co?!
-To... a teraz ktoś mi powie co z moim dzieckiem?!
Do sali wszedł Robert.
-Co z dzieckiem?
-Na szczęście dobrze a z tobą?
-Wszystko mnie boli...
-Moja kochana niezdara
-Tak...
Jeszcze tego samego dnia wróciłam do domu. Teraz boje sie mamy Roberta ona chciała... nawet nie chce o tym myśleć.Położyłam sie z Robertem. Mocno mnie przytulił.
-Gdybyś inaczrj spadła stracił bym was...
-Wiem
-A ja nie chce was stracić zabił bym sie
-Nie mów tak...
-Ale taka prawda kocham cie jak nikogo jesteś moim aniołkiem.
-A ty moim...
Zasnełam suchając jak Robert mnie kocha.
-Podaj mi bluzke...
-Po co ładniej ci w bieliźnie.
-Oj prosze cie nie chce paradować rozebrana-powiedziałam
-A mi sie tak podobasz...-pocałował mnie
-Idź już...
Jeszcze poleżałam. Zadzwonił Lewy powiedzieć że Marco po mnie przyjedzie. Ubrałam sie w sukienke i nagle usłyszałam że ktoś jest na dole. Powoli schodziłam. Ktoś zepchnoł mnie ze schodów. Spadłam na sam dół.
Marco
Pukałem do domu Lewego ale nikt nie otwierał. Nacisnołem klamke i weszłem do środka.
-Meg...
Nikt nie odpowiadał. Zaraz zobaczyłem Maga leżącom przy schodach.
-Magda!
Sprawdziłem czy oddycha i zadzwoniłem po pogotowie. Gdy dojechałem na miejsce zadzwoniłem do Roberta.
-Przyjeżdżaj do szpitala!
-Co sie ci stało?
-Mi nic ale ona...
-Już jade...
Po kilku minutach był koło mnie Lewy.
-Co jej stało?
-Nie wiem...
Czekaliśmy pod salom. Po chwili przyszedł do nas lekarz.
-Który z panów to Robert?
-Ja...
-Musze z panem porozmawiać.
-A ja moge do niej wejść?-spytałem
-Tak
Weszłem do jej sali.
Magda
-Jak sie czujesz?-spytał Marco
-Eeee... dobrze nie wiem
-Co sie stało?
-Spadłam ze schodów...
-To to wiem ale nie spadła byś sama...
-Nie powiesz nikomu?-spytałam
-Nikomu-obiecał
-To... to... Iwona
-Co?!
-To... a teraz ktoś mi powie co z moim dzieckiem?!
Do sali wszedł Robert.
-Co z dzieckiem?
-Na szczęście dobrze a z tobą?
-Wszystko mnie boli...
-Moja kochana niezdara
-Tak...
Jeszcze tego samego dnia wróciłam do domu. Teraz boje sie mamy Roberta ona chciała... nawet nie chce o tym myśleć.Położyłam sie z Robertem. Mocno mnie przytulił.
-Gdybyś inaczrj spadła stracił bym was...
-Wiem
-A ja nie chce was stracić zabił bym sie
-Nie mów tak...
-Ale taka prawda kocham cie jak nikogo jesteś moim aniołkiem.
-A ty moim...
Zasnełam suchając jak Robert mnie kocha.
sobota, 27 lipca 2013
40. A ja myślałam że lama...
Następnego dnia pożegnaluśmy sie. Obiecałam mojemu bratu że kiedyś przyjedzie. Dziadkom oznajmiłam że jestem w ciąży. Około 23 dojechaliśmy do Dortmundu. Rano ruszyliśmy na trening. Siadłam na trybunach. Nagle podeszła do mnie Iwona.
-Dzień dobry-przywitałam sie
-Nie dobry bo wykorzystujesz mojego syna!
-Słucham?!
-To zapewnie nie jest jego dziecko... tylko Kuby!
-Co?
-Nie pozwole ci wykorzystywać mojego syna!
-Ale ja go kocham...
-Mnie tego nie wmówisz!
-Przeciesz ja mówie prawde...
-Nie ty chcesz tylko kase i pewnie spałaś ze wszystkimi kolegami Roberta.
-N... nie
-Mnie nie okłamiesz.
Uciekłam z tamtąd. Po chwili złapał mnie Robert oraz Mario. Przyszedł równierz Kuba i Marco.
-Słonko co sie stało?
-Nie chce tu być!
-Dlaczego?
-Bo nie chce cie wykorzystywać...
-Jak to?
-Twoja mama oznajmiła że pewnie to nie jest twoje dziecko i spałam z twoimi przyjaciółmi.
-Co dlaczego?
-Nie wiem-zaczełam płakać
Robert poszedł do mamy.
-Nie płacz błagam-Marco mnie pocieszał
Wróciliśmy na stadion. Zapewne miałam rozmazany makijaż. Zauważył to trener.
-Co sie stało?-spytał
Ja nie mogłam nic powiedzieć więc Marco opowiedział za mnie. Wreszcie byliśmy w domu.
-Rozmawiałeś z nią?
-Tak-Robert powiedział smutno
-Ona najchętnie wyrzuciła by mnie z tąd...
Robert mnie przytulił.
-Nie denerwój sie nie możesz.
-Wiem wiem...
Potem siedzieliśmy z Mario. Chciała bym czasem żeby Robert mnie nie kochał bo byśmy tak nie cierpieli.
-Ej a może jutro popatajamy na jednorożcach-powiedział Gotze
-Gdzie?
-Niedaleko jest stadlina... więc?
-Ok to po treningu
-To zabiore jeszcze Marco-oznajmiłam
-A jak wyglonda jednorożec?-spytał Lewy
-To taki koń z wafelkiem od loda na głowie...
Śmialiśmy sie.
-A ja myślałam że lama...-powiedziałam
-Lama to jest w Bayernie-odezwał sie Robert
-W Frayernie drogi kolego...
-Tak w Frayernie-odparł Lewy
poniedziałek, 22 lipca 2013
39.Jednorożec...
-Ej... wstajemy-Robert mnie budził
-Co Mario zaginoł?-spytałam
-Nie jeszcze jest ale dojeżdżamy...
Przetarłam oczy. Tak byliśmy już nie daleko. Po chwili obudziła sie reszta. Robert mnie przytulił bo trzęsłam sie jak galareta. Zajechaliśmy pod jakiś dom.
-To gdzie to?
-O tamten dom-wskazałam na biały budynek
Po niecałej minucie staliśmy pod domem. Wyszedł do nas młody chłopak. Na chwile staną jak wryty. Chłopaki patrzyli sie na niego a on na nich.
-Dzień dobry...
-Cześć...
-W czym moge pomuc?-spytał
-Jestem Magda...
-Aha... Magda ile masz lat?
-17 a ty 21 prawda?
-To naprawde ty?
-Wienc jesteś Michał jesteś moim brate...
Chłopak podbiegł do mnie i przytulił sie. Cieszyłam sie że go widze.
-Och to są Robert, Mario, Marco, Łukasz, Gabi i Emilka...
-Ja nie moge piłkarze Borussi...
Emilia tłumaczyła Niemcom o czym rozmawiamy.
-Och zapraszam...-powiedział Michał
Weszliśmy do domu. Od razu zobaczyłam moją siostre i dziadków.
-Dzień dobry... jestem Magda
Dziewczyna od razu spojżała na chłopaków.
-Dziecko drogie to ty?
-Tak...
-Jestem Wero...
Zaczeliśmy rozmawiać. Każdy dostał pokoje. Łukasz sam miał być w pokoju.
Ja i Robert udaliśmy sie do swojego pokoju. Chciałam pochodzić po wsi. A ze mną Mario i Marco. Dziewczy siedziały z moim bratem. Było bardzo ciepło. Nagle Gotze zaczoł piszczećv.
-Co ci jest?
-No paczaj kucyk...
-Haha... to pegaz...-Marco go poprawił
-Idioci przeciesz to jednorożec...
Poszliśmy do naszego konia. Był to biały konik. Marco założył sie że dosiądzie go. No ale Mario powiedział że on pierwszy. Tak siadł na konia ale zleciał... na krobi klocek.
-Musze iść sie wykompać...
Ruszylimy za nim. W salonie siedział Łukasz i moi dziadkowie. Pomknełam na góre. Gdy tylko weszłam zobaczyłam że Robert sie kłuci z Weroniką.
-Odczep sie babo!
-Wiem że tego chcesz...
-Wyjdź!
Weszłam do pokoju.
-Weroniko prosze cie wyjdź...
Robert stał w bokserkach.
-Gdybym nie była w ciąży to bym cie zabrała do sypialni...
-A ja ciebie...jeszcze tylko do maja musze poczekać...
-Kocham cie...
-A ja ciebie... nigdy cie nie opuszcze
Siedliśmy na huśtawce... było już ciemno.
-Zobacz to napis moich rodziców...
Na jednej z desek było wyryte serce.
-My też coś takiego zrobimy...
Robert szybko pobiegł po jakiś nóż i wyrył nasze inicjały. Byłam taka szczęśliwa.
środa, 17 lipca 2013
38. Historia
Chłopaki wreszcie mieli wolne. Rano spakowałam potrzebne żeczy i obudziłam Lewego. Mamy wyjechać o jedynastej a jest dziewionta. Po kilkunastu minutach przyszła reszta. Wpakowaliśmy żeczy do busa. Obawiałam sie spotkania rodziny. Byłam jedynym dzieckiem którego dziadkowie nie chcieli. Tak nie jestem jedynaczką. Mam siostre i brata. Dziadkowie obwiniali mnie za wypadek. Wtedy wracaliśmy od lekarza. Przypomniałam sobie jak moja rodzina mówiła że ja nie powinnam sie urodzić. Kiedyś tak było... miałam 13 lat i przypomniałam sobie o tym. Uratował mnie Łukasz... chciałam sie pociąć. Ale potem życie stało sie lepsze. Siedliśmy do busa. Czekał nas dzień drogi.
-Ej może opowiemy sobie straszne historje-powiedział Mario gdy było już ciemno około godziny 21
-Dobra ale zacznij...
Przytuliłam sie do Roberta i zaczełam sychać.
-Kiedyś turyści jechali do jakiejś wsi... było ciemno na drodze ani jednego auta... nagle w aucie pogasły światła... gdy sie zaświeciły zniknoł jeden z nich... potem kolejny i kolejny... gdy została tylko piontka na szybach pojawiła sie krew a auto staneło w ogniu...-Mario zakończył
Nagle w busie pogasły światła. A gdy sie zaświeciły zniknoł Marco. Gabrysia zaczeła piszczeć jak oszalała.
-Marco!-krzykneła
Wszyscy byli przerażeni. Światła znów zgasły a gdy sie zaświeciły nie było Emilki.
-Łukasz zatrzymaj auto!-krzyczał Mario
A światła znów zgasły. Tym razem znikła Gabi a nastempnie Robert.
-Mario jeśli to twój jakiś kawał to przestań!
-Ale ja nie wiem o co chodzi...
Nagle światła zgasły a Mario zaczoł krzyczeć jak mała dziewczynka. I wtedy wszyscy zaczeliśmy sie śmiać.
-Hahaha nieźle...
Łukasz zaświecił światło.
-Ale sie bałeś... haha-śmiałam sie
Wszyscy wyszli z ukryć. Wiedzieliśmy że Mario opowie straszną historje. Wszystko było zaplanowane i nawet historja pasowała. Ja nie musiałam sie chować bo cionża. Przez reszte trasy Mario miał focha.
-No ale z was przyjaciele...
-Sory dziewczynko hahaha-śmiał sie Reus
Mi oczy sie już kleiły wienc przytuliłam sie do Roberta i zasnełam. Troche mi szkoda Maeio no ale było fajnie.
Bardzo was prosze komentujcie
-Ej może opowiemy sobie straszne historje-powiedział Mario gdy było już ciemno około godziny 21
-Dobra ale zacznij...
Przytuliłam sie do Roberta i zaczełam sychać.
-Kiedyś turyści jechali do jakiejś wsi... było ciemno na drodze ani jednego auta... nagle w aucie pogasły światła... gdy sie zaświeciły zniknoł jeden z nich... potem kolejny i kolejny... gdy została tylko piontka na szybach pojawiła sie krew a auto staneło w ogniu...-Mario zakończył
Nagle w busie pogasły światła. A gdy sie zaświeciły zniknoł Marco. Gabrysia zaczeła piszczeć jak oszalała.
-Marco!-krzykneła
Wszyscy byli przerażeni. Światła znów zgasły a gdy sie zaświeciły nie było Emilki.
-Łukasz zatrzymaj auto!-krzyczał Mario
A światła znów zgasły. Tym razem znikła Gabi a nastempnie Robert.
-Mario jeśli to twój jakiś kawał to przestań!
-Ale ja nie wiem o co chodzi...
Nagle światła zgasły a Mario zaczoł krzyczeć jak mała dziewczynka. I wtedy wszyscy zaczeliśmy sie śmiać.
-Hahaha nieźle...
Łukasz zaświecił światło.
-Ale sie bałeś... haha-śmiałam sie
Wszyscy wyszli z ukryć. Wiedzieliśmy że Mario opowie straszną historje. Wszystko było zaplanowane i nawet historja pasowała. Ja nie musiałam sie chować bo cionża. Przez reszte trasy Mario miał focha.
-No ale z was przyjaciele...
-Sory dziewczynko hahaha-śmiał sie Reus
Mi oczy sie już kleiły wienc przytuliłam sie do Roberta i zasnełam. Troche mi szkoda Maeio no ale było fajnie.
Bardzo was prosze komentujcie
niedziela, 14 lipca 2013
37.Wynocha!
Obudziłam sie w bardzo dobrym humorze. Siedziałam z Emilą i Gabi przez cały dzień. Brakowało mi Roberta. Opalałyśmy leżąc nad basenwm. Było bardzo fajnie.
-To co robimy?-spytała Emilka
-Leżymy...
Tak zleciał czas do około 15. Poszłam do pokoju w którym mieszkałam. Na telefonie był numer Roberta. Zadzwoniłam ale nie odbierał. Dziewczyny wyciongneły mnie na lody. Poszłyśmy do parku. Śmiałyśmy sie i żartowałyśmy. Znów zadzwoniłam do mojego kochanego.
-Słucham... słucham...
Żuciłam telefonem o podłoge. Zaczełam płakać.
-Co sie stało?
-Ona odebrała!
-Kto?
-Anka...
Dziewczyny zrozumiały że dzwoniłam do Roberta. Emilia pociongneła nas do auta. Jechałyśmy do mieszkania Lewego. W salonie siedziała Iwona i Anka.
-Robert!
-Skarbie dzięki ci że tu jesteś.
-Anka wynoś sie!-krzyknełam
-Dziecko nie roskazuj jej!-powiedziała Iwona
-Ty też możesz wyjść!
-To nie twój dom...
-Wynocha!
Robert stał koło mnie i sie uśmiechał.
-Mam jeszcze ci coś uświadomić tak jak wtedy?!-Anka sie zaśmiała
-Anka wyjdź!-Emila wyprowadziła obie panie
Byłam zła i to bardzo. Siadłam na kanapie.
-Robert błagam cie zrób mi melise.
Siedzieliśmy tak aż przyjechali Mario i Marco. Leżeliś na kanapie i fotelach. Już kiedyś tak było ale wtedy był tu Mo.Siedzieliśmy troche a potem pożegnaliśmy sie.
-Przedstawie cie mojej rodzinie...
-Dobrze a kiedy?
-Kiedy masz wolne?
-Za pół tygodnia...
-Wtedy pojedziemy.
Bałam sie z nimi spotkać. Od 10 lat ich niewidziałam. Robert mnie łaskotał. Kocham go jak wariatka. Nastempnego dnia ruszyliśmy na trening. Głupawka jak zawsze no ale to przeciesz norma. Klopp nie mógł sobie poradzić. Ustaliłam z Robertem że zatrzymamy sie w Monachium. A potem dalej... nbo to taki wyjast busem jedzie też Łukasz Marco i Gabi oraz Mario i Emi.
-To co robimy?-spytała Emilka
-Leżymy...
Tak zleciał czas do około 15. Poszłam do pokoju w którym mieszkałam. Na telefonie był numer Roberta. Zadzwoniłam ale nie odbierał. Dziewczyny wyciongneły mnie na lody. Poszłyśmy do parku. Śmiałyśmy sie i żartowałyśmy. Znów zadzwoniłam do mojego kochanego.
-Słucham... słucham...
Żuciłam telefonem o podłoge. Zaczełam płakać.
-Co sie stało?
-Ona odebrała!
-Kto?
-Anka...
Dziewczyny zrozumiały że dzwoniłam do Roberta. Emilia pociongneła nas do auta. Jechałyśmy do mieszkania Lewego. W salonie siedziała Iwona i Anka.
-Robert!
-Skarbie dzięki ci że tu jesteś.
-Anka wynoś sie!-krzyknełam
-Dziecko nie roskazuj jej!-powiedziała Iwona
-Ty też możesz wyjść!
-To nie twój dom...
-Wynocha!
Robert stał koło mnie i sie uśmiechał.
-Mam jeszcze ci coś uświadomić tak jak wtedy?!-Anka sie zaśmiała
-Anka wyjdź!-Emila wyprowadziła obie panie
Byłam zła i to bardzo. Siadłam na kanapie.
-Robert błagam cie zrób mi melise.
Siedzieliśmy tak aż przyjechali Mario i Marco. Leżeliś na kanapie i fotelach. Już kiedyś tak było ale wtedy był tu Mo.Siedzieliśmy troche a potem pożegnaliśmy sie.
-Przedstawie cie mojej rodzinie...
-Dobrze a kiedy?
-Kiedy masz wolne?
-Za pół tygodnia...
-Wtedy pojedziemy.
Bałam sie z nimi spotkać. Od 10 lat ich niewidziałam. Robert mnie łaskotał. Kocham go jak wariatka. Nastempnego dnia ruszyliśmy na trening. Głupawka jak zawsze no ale to przeciesz norma. Klopp nie mógł sobie poradzić. Ustaliłam z Robertem że zatrzymamy sie w Monachium. A potem dalej... nbo to taki wyjast busem jedzie też Łukasz Marco i Gabi oraz Mario i Emi.
sobota, 13 lipca 2013
36. Moja żona rodzi!
Tydzień później...
Mama Roberta mnie strasznie nie lubi. Mówi że go tylko wykorzystuje. Nie mogłam tego znieść zabić ją to za mało. Wreszcie nie wytrzymałam. Zaczełam pakować swoje żeczy.
-Co ty robisz?-spytał Lewy
-Nie widzisz... pakuje sie!
-Ale dlaczego?
-Jak twoja kochana mama wyjedzie to wróce!
-Słonko ale ty mnie nadal kochasz?
-Tak...
Pod domem czekała Gabi i Marco. Oni też nie byli torerowani przez Iwone. Reus zabrał odemnie torbe. Jechaliśmy w ciszy . Przypomniałam sobie jak Iwona powiedziała że dziecko Roberta może niebyć jego. Po policzkach spłyneły mi łzy. Jak ona mogła tak powiedzieć?
-Meg co jest-spytał Marco
-N...nic
-Musiało sie coś stać.
-Nie przejmujcie sie mną...
-Mów bo cie zawioze spowrotem!-zagroził Marco
-No boIwona uznała że to nie jest dziecko Roberta...
-Przeciesz to jest jego dziecko!
-Wiem ale to boli
-Spokojnie masz nas.
Dotarliśmy do domu Reusa. Gabi przyniosła mi wode. Oni są tacy słodcy. Oglondaliśmy jakiś film a potem spać. Nastempnego dnia ruszyliśmy na trening. Robert od razu do mnie podbiegł.
-Jak sie czujesz? Wszystko dobrze?
-Tak tak...
-Napewno?
-Tak.
-A właśnie znasz moją mame a ja bym chciał poznać twoją rodzine.
-Oki...
Moich obecnych rodziców zna ale mam też siostre i dziadków. Nie wiem czy powinnam mu ich przedstawiać. No ale jeżeli chce. Gdy będzie miał wolne to pojedziemy. Chłopaki dokuczali cały dzień. Poszliśmy na miasto. Mój brzuszek było już widać.
-Czy jest na sali lekarz? Moja żona rodzi!
-Eeee... kto?-spytał Mario
-Ta oto tutaj-Robert wskazał na mnie
-Yhm... rozumiem ale to jest drugi miesiąc!
Nagle któryś z tych palantów wbiegł do ciucholandu. Pobiegliśmy za nim. Okazało sie że to był Kuba.
-O patrzcie jakie ładne-pokazał koronkowe majtki
-Dla kogo to?
-A która taka odważna żeby to zsłożyć?
Gabryśka popukała sie w czoło.
-To kupie to Agatce...
Jak powiedział tak zrobił. Ale reszta nie była gorsza Mario kupił taką bielizne Emilce a Marco kazał żeby Gabi wybrała sobie strój. Gdy Lewy chciał coś wybrać wyszłam ze sklepu. Dostałam jednak coś fajnego była to sukienka.
Mama Roberta mnie strasznie nie lubi. Mówi że go tylko wykorzystuje. Nie mogłam tego znieść zabić ją to za mało. Wreszcie nie wytrzymałam. Zaczełam pakować swoje żeczy.
-Co ty robisz?-spytał Lewy
-Nie widzisz... pakuje sie!
-Ale dlaczego?
-Jak twoja kochana mama wyjedzie to wróce!
-Słonko ale ty mnie nadal kochasz?
-Tak...
Pod domem czekała Gabi i Marco. Oni też nie byli torerowani przez Iwone. Reus zabrał odemnie torbe. Jechaliśmy w ciszy . Przypomniałam sobie jak Iwona powiedziała że dziecko Roberta może niebyć jego. Po policzkach spłyneły mi łzy. Jak ona mogła tak powiedzieć?
-Meg co jest-spytał Marco
-N...nic
-Musiało sie coś stać.
-Nie przejmujcie sie mną...
-Mów bo cie zawioze spowrotem!-zagroził Marco
-No boIwona uznała że to nie jest dziecko Roberta...
-Przeciesz to jest jego dziecko!
-Wiem ale to boli
-Spokojnie masz nas.
Dotarliśmy do domu Reusa. Gabi przyniosła mi wode. Oni są tacy słodcy. Oglondaliśmy jakiś film a potem spać. Nastempnego dnia ruszyliśmy na trening. Robert od razu do mnie podbiegł.
-Jak sie czujesz? Wszystko dobrze?
-Tak tak...
-Napewno?
-Tak.
-A właśnie znasz moją mame a ja bym chciał poznać twoją rodzine.
-Oki...
Moich obecnych rodziców zna ale mam też siostre i dziadków. Nie wiem czy powinnam mu ich przedstawiać. No ale jeżeli chce. Gdy będzie miał wolne to pojedziemy. Chłopaki dokuczali cały dzień. Poszliśmy na miasto. Mój brzuszek było już widać.
-Czy jest na sali lekarz? Moja żona rodzi!
-Eeee... kto?-spytał Mario
-Ta oto tutaj-Robert wskazał na mnie
-Yhm... rozumiem ale to jest drugi miesiąc!
Nagle któryś z tych palantów wbiegł do ciucholandu. Pobiegliśmy za nim. Okazało sie że to był Kuba.
-O patrzcie jakie ładne-pokazał koronkowe majtki
-Dla kogo to?
-A która taka odważna żeby to zsłożyć?
Gabryśka popukała sie w czoło.
-To kupie to Agatce...
Jak powiedział tak zrobił. Ale reszta nie była gorsza Mario kupił taką bielizne Emilce a Marco kazał żeby Gabi wybrała sobie strój. Gdy Lewy chciał coś wybrać wyszłam ze sklepu. Dostałam jednak coś fajnego była to sukienka.
czwartek, 11 lipca 2013
35. Gosposią?
Obudziłam sie wtulona w Roberta. Był taki słodki. Powoli wstałam i poszłam do kuchni. Usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam je otworzyć.
-Cześć siostra.
-Hej...
-Zaopiekujesz sie małą?
Sara patrzyła sie na swojego tate.
-Jasne...
Mała siadła w salonie. Po kilku minutach Robert poszedł na trening. Bawiłam sie z Sarą. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Ruszyłam otworzyć. Stała tam starsza kobieta.
-Dziędobry...
-Witam!
-Moge pani w czymś pomóc?-zapytałam
-Tak szukam mojego syna Roberta...
-Lewandowskiego?
-Tak mi sie wydaje że tu mieszka.
-Bo tak jest...
Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem.
-Jest pani jego gosposią?
-Nie...-znów mi przerwała
-Kolerzanką?
-Nie...
-Acha przyjoł panią z litości... bo w cionży pani jest i z dzieckiem...
-Nie Robert to mój chłopak...
-Ile pani ma lat?
-17... a Sara to córeczka mojego brata a ja w ciąży jestem z Robertem!
-A może mnie zaprosisz do środka?!
-Prosze...-byłam zła
-Nazywam sie Iwona a ty dziecko jak masz na imie?
-Magda... zaraz wróce...
Zadzwoniłam do Roberta.
-A więc jak to sie stało że zaszłaś w ciąże?
-No wie pani...-Robert mnie kocha i dlatego poszliśmy do łóżka... chciałam powiedzieć-Normalnie kocham Roberta aon mnie...
-Acha ale pani jest troche za młoda... Ania była w jego wieku...
Chciałam jej powiedzieć jaka kochana Ania jest... ale do domu wszedł Robert.
-Cześć mamo...
-Synku...
Zaczeli rozmawiać. Potem przyjechał Łukasz po Sare. Iwona powiedziała że musi sie zbierać. Pożegnałam ją i padłam na kanape.
-Czy ja wyglondam jak gosposia?
-Nie słoneczko ale ona taka jest chciała by żebym był z An...
-Nie mów jej imienia...
Pocałowałam go w policzek.
Komentujcie prosze
-Cześć siostra.
-Hej...
-Zaopiekujesz sie małą?
Sara patrzyła sie na swojego tate.
-Jasne...
Mała siadła w salonie. Po kilku minutach Robert poszedł na trening. Bawiłam sie z Sarą. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Ruszyłam otworzyć. Stała tam starsza kobieta.
-Dziędobry...
-Witam!
-Moge pani w czymś pomóc?-zapytałam
-Tak szukam mojego syna Roberta...
-Lewandowskiego?
-Tak mi sie wydaje że tu mieszka.
-Bo tak jest...
Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem.
-Jest pani jego gosposią?
-Nie...-znów mi przerwała
-Kolerzanką?
-Nie...
-Acha przyjoł panią z litości... bo w cionży pani jest i z dzieckiem...
-Nie Robert to mój chłopak...
-Ile pani ma lat?
-17... a Sara to córeczka mojego brata a ja w ciąży jestem z Robertem!
-A może mnie zaprosisz do środka?!
-Prosze...-byłam zła
-Nazywam sie Iwona a ty dziecko jak masz na imie?
-Magda... zaraz wróce...
Zadzwoniłam do Roberta.
-A więc jak to sie stało że zaszłaś w ciąże?
-No wie pani...-Robert mnie kocha i dlatego poszliśmy do łóżka... chciałam powiedzieć-Normalnie kocham Roberta aon mnie...
-Acha ale pani jest troche za młoda... Ania była w jego wieku...
Chciałam jej powiedzieć jaka kochana Ania jest... ale do domu wszedł Robert.
-Cześć mamo...
-Synku...
Zaczeli rozmawiać. Potem przyjechał Łukasz po Sare. Iwona powiedziała że musi sie zbierać. Pożegnałam ją i padłam na kanape.
-Czy ja wyglondam jak gosposia?
-Nie słoneczko ale ona taka jest chciała by żebym był z An...
-Nie mów jej imienia...
Pocałowałam go w policzek.
Komentujcie prosze
♥ ♥ Życzenia! ♥ ♥
To tak.... wszystkiego najlepszego...
Żeby Marco cie poznał żebyś miała cudowne życie... Wiele miłości i radości... Przyjaciuł wiernych i nieobojętnych... tych wspomnień wesołych i szalonych...
Bo to twoje urodziny...
Dla Emilki Reus żebyś była zawsze szczęśliwa.
Żeby Marco cie poznał żebyś miała cudowne życie... Wiele miłości i radości... Przyjaciuł wiernych i nieobojętnych... tych wspomnień wesołych i szalonych...
Bo to twoje urodziny...
Dla Emilki Reus żebyś była zawsze szczęśliwa.
środa, 10 lipca 2013
34. W waszych snach!
Chodziłam z Ewą po mieście. Nagle podeszła do nas Anka. Ewa zrobiła sie czerwona.
-O nie uciekasz?
-Nie...
-Anka odczep sie od niej!
-Hahaha zabawna jesteś-Anka odparła
-Odpierdol sie od Meg...
Anka popchneła mnie. Ewka szybko złapała Anke. Zaczeły sie szarpać.
-Anka zapłacisz za to obiecuje!
Ewa ułożyła włosy i ruszyłyśmy do domów. Gd weszłam do domu zobaczyłam Roberta i Mario
-Cześć pięknoszki.
-Hej
-Idziecie gdzieś?
-Nom przypał z resztą...
-Moge iść z wami?
-Jasne będzie też Gabi...
Poszłam coś zjeść i ruszyliśmy na misasto. Gdy tylko zobaczyłam Kube zaczełam sie śmiać. Miał pod bluzkom biustonosz. A na ustach mocny róż.
-Co ci odbiło?
-Agata powiedziała że jako baba ładniej bym wyglondał.
-Hahaha idziemy gdzieś?
-Do parku na karuzele...
Po 15 minutach byliśmy na placu zabaw. Chłopaki zaczeli sie kręcić na karuzeli a ja i Gabi zaczełyśmy sie chuśtać. Nagle do naszych chłopców podbiegły dwie dziewczyny.
-Ooo... możemy zrobić sobie z wami zrobić zdjęcie?-spytała jedna
-A może chcecie sie z nami umówić?-podeszły do Roberta i Marco
Chłopaki stali jak wryci.
-Może dziewczynki w waszych snach!-Gabi przytuliła Marco
-A ty Robert?-spytały
-Już jest zajęty!
Robert sie do mnie uśmiechnoł i pogłaskał po brzuchu. Fanki odeszły od nas. Potem poszliśmy na lody dołączyła do nas Emi. Tak minoł kolejny dzień.Wracaliśmy do domu.
-Choć jeszcze gdzieś...
-Dobrze.
Chodziliśmy po mieście. Było super.
Nudne znów... ale prosze komętujcie
-O nie uciekasz?
-Nie...
-Anka odczep sie od niej!
-Hahaha zabawna jesteś-Anka odparła
-Odpierdol sie od Meg...
Anka popchneła mnie. Ewka szybko złapała Anke. Zaczeły sie szarpać.
-Anka zapłacisz za to obiecuje!
Ewa ułożyła włosy i ruszyłyśmy do domów. Gd weszłam do domu zobaczyłam Roberta i Mario
-Cześć pięknoszki.
-Hej
-Idziecie gdzieś?
-Nom przypał z resztą...
-Moge iść z wami?
-Jasne będzie też Gabi...
Poszłam coś zjeść i ruszyliśmy na misasto. Gdy tylko zobaczyłam Kube zaczełam sie śmiać. Miał pod bluzkom biustonosz. A na ustach mocny róż.
-Co ci odbiło?
-Agata powiedziała że jako baba ładniej bym wyglondał.
-Hahaha idziemy gdzieś?
-Do parku na karuzele...
Po 15 minutach byliśmy na placu zabaw. Chłopaki zaczeli sie kręcić na karuzeli a ja i Gabi zaczełyśmy sie chuśtać. Nagle do naszych chłopców podbiegły dwie dziewczyny.
-Ooo... możemy zrobić sobie z wami zrobić zdjęcie?-spytała jedna
-A może chcecie sie z nami umówić?-podeszły do Roberta i Marco
Chłopaki stali jak wryci.
-Może dziewczynki w waszych snach!-Gabi przytuliła Marco
-A ty Robert?-spytały
-Już jest zajęty!
Robert sie do mnie uśmiechnoł i pogłaskał po brzuchu. Fanki odeszły od nas. Potem poszliśmy na lody dołączyła do nas Emi. Tak minoł kolejny dzień.Wracaliśmy do domu.
-Choć jeszcze gdzieś...
-Dobrze.
Chodziliśmy po mieście. Było super.
Nudne znów... ale prosze komętujcie
wtorek, 9 lipca 2013
33. Tutaj
Magda
Płakałam jak małe dziecko. Wszystko mnie bolało. Modliłam sie żeby Robert mnie znalazł. Do pokoju wszedł porywacz a z nim... Anka.
-Oj coś ci niegra?-spytała kpionco
-Wypuście mnie!
-Nie! Zdechniesz tu!
-Jeśli chodzi ci o Roberta on cie nie kocha...
Anka podeszła do mnie i zaczeła mnie bić.
-Zostaw mnie!-krzyknełam
-Nie!
-Robert mnie znajdzie!
-Teraz nikt ci nie pomoże.
Wyszli z pokoju a ja zaczełam płakać. Wszysto mnie bolało. Nie bałam sie o siebie ale o dziecko. Powoli zasypiałam.
-Moritz?
-Tak nie bój sie...
-Czy to już koniec?-zapytałam
-Jeśli sie poddasz to tak ale ty musisz walczyć.
-Jak?
-Tak jak potrafisz...
-Jesteś mi potrzebny.
-Ja zawsze jestem przy tobie... w twoim sercu.
-Dziękuje.
Otworzyłam oczy. Teraz poczułam zimny chłód. Ale nie moge sie poddać.
Robert
Szukaliśmy jej cały dzień. Byłem strasznie wnerwiony. A co jeśli on ją zabił?
-Gdzie ona może być?
-Nie wiem.
-Gdzie mieszka Anka?-spytałem Łukasza
-Właśnie jedziemy!
Dojechaliśmy na osiedle. Łukasz zaczoł walić w jakieś drzwi. Otworzył nam jakiś facet.
-Antony kto przyszedł?-usłychałem Anke
Wparowałem do mieszkania.
-Gdzie ona jest!?
-Wynoś sie!
Anka zaczeła mnie wyrzucać i nagle usłyszałem słaby krzyk.
Magda
Usłyszałam Roberta i Łukasza.
-Robert tutaj!-krzyczałam
Drzwi sie otwarły.
-Jezu co oni ci zrobili?!
Robert wzioł mnie na rence. Wtuliłam sie w niego. Pojechaliśmy do domu.
-Jak sie cujesz?
-Wszystko mnie boli ale takto to wszystko gra.
-Zabije ją za to!-Robert był zły
-Przytul mnie bardzo cie prosze...
Lewy pocałował mnie iprzytulił.Teraz czułam sie bezpiecznie. Powoli zamknełam oczy i zasnełam. Kocham go jak nikogo. Wybudzałam sie w nocy. Robert mnie uspokajał.
Nudny wyszedł...
Prosze komentujcie.
Płakałam jak małe dziecko. Wszystko mnie bolało. Modliłam sie żeby Robert mnie znalazł. Do pokoju wszedł porywacz a z nim... Anka.
-Oj coś ci niegra?-spytała kpionco
-Wypuście mnie!
-Nie! Zdechniesz tu!
-Jeśli chodzi ci o Roberta on cie nie kocha...
Anka podeszła do mnie i zaczeła mnie bić.
-Zostaw mnie!-krzyknełam
-Nie!
-Robert mnie znajdzie!
-Teraz nikt ci nie pomoże.
Wyszli z pokoju a ja zaczełam płakać. Wszysto mnie bolało. Nie bałam sie o siebie ale o dziecko. Powoli zasypiałam.
-Moritz?
-Tak nie bój sie...
-Czy to już koniec?-zapytałam
-Jeśli sie poddasz to tak ale ty musisz walczyć.
-Jak?
-Tak jak potrafisz...
-Jesteś mi potrzebny.
-Ja zawsze jestem przy tobie... w twoim sercu.
-Dziękuje.
Otworzyłam oczy. Teraz poczułam zimny chłód. Ale nie moge sie poddać.
Robert
Szukaliśmy jej cały dzień. Byłem strasznie wnerwiony. A co jeśli on ją zabił?
-Gdzie ona może być?
-Nie wiem.
-Gdzie mieszka Anka?-spytałem Łukasza
-Właśnie jedziemy!
Dojechaliśmy na osiedle. Łukasz zaczoł walić w jakieś drzwi. Otworzył nam jakiś facet.
-Antony kto przyszedł?-usłychałem Anke
Wparowałem do mieszkania.
-Gdzie ona jest!?
-Wynoś sie!
Anka zaczeła mnie wyrzucać i nagle usłyszałem słaby krzyk.
Magda
Usłyszałam Roberta i Łukasza.
-Robert tutaj!-krzyczałam
Drzwi sie otwarły.
-Jezu co oni ci zrobili?!
Robert wzioł mnie na rence. Wtuliłam sie w niego. Pojechaliśmy do domu.
-Jak sie cujesz?
-Wszystko mnie boli ale takto to wszystko gra.
-Zabije ją za to!-Robert był zły
-Przytul mnie bardzo cie prosze...
Lewy pocałował mnie iprzytulił.Teraz czułam sie bezpiecznie. Powoli zamknełam oczy i zasnełam. Kocham go jak nikogo. Wybudzałam sie w nocy. Robert mnie uspokajał.
Nudny wyszedł...
Prosze komentujcie.
poniedziałek, 8 lipca 2013
32.Puść!
Magda
Wszystko sie ułożyło. Siedliśmy sobie wszyscy Emilka, Gabi, ja, Marco, Mario i Robert.
-To jak idziemy gdzieś?-spytałam
-Do baru-Mario oznajmił
-To papa...-powiedziałam
-A dlaczego papa?-zapytała tym razem Gabi
Jeden mondry sie znalazł. Marco stanoł obok mnie i wskazał mój brzuch.
-Aaa... no to na pizze.
-A może sie najpierw przebierzemy-Emila pomachała suknią ślubną
-A przypał możemy zrobić-Lewy pisknoł
-No
Ruszyliśmy na miasto. Ludzie sie na nas gapili jak na debili. Wieczorem pożegnaliśmy sie i do domów. Szybko zasnełam. Rano trening chłopaków. Postanowiłam wyjść do sklrpu. Szłam powoli przez osiedle. Nagle ktoś złapał mnie za renke.
-Hej pamientasz mnie?-spytał facet
-Puść!
To był ten morderca.
-Nie.
Mocno wygioł mi nadgarstek. Pociongnoł mnie do jednego z mieszkań.
-Zostaw mnie!
Wrzucił mnie do jakiegoś pokoju. Zaczełam płakać i walić w drzwi. Po chwili usłyszałam kobiecy głos.
-Masz ją?
-Tak.
-Ide i niedługo wruce...
Zrobiło sie cicho. Wtedy przypomniałam sobie że mam telefon.
-Robert błagam cie...
-Co sie stało?
-Tamten facet mnie gdzieś zamknoł...
Do pokoju wparował ten gość.
-Zostaw to szmato!
Zabrał mi telefon i zaczoł bić.
-Dlaczego to robisz?
Nic nie odpowiedział. Wszystko zaczeło mnie boleć.
Robert
Gdy zadzwoniła Magda przeraziłem sie.
-Co jest?-zapytał Marco
-Magde gdzieś ten gwałciciel zamknoł...
-Co?
-To musze ją znaleść.
Ruszyłem do szatni. Zatrzymał mnie trener.
-Robert gdzie idziesz?
-Porwali Meg...
Tyle wystarczyło. Marco powiedział też to Łukaszowi. Piszczek był wnerwiony na maxa.
-Musimy ją znaleść!
-Tak!-krzyknołem
Gdy wychodziliśmy z Idiuny podeszła do nas... Anka
-Słonko-powiedziała
-Odczep sie o demnie kobieto!
-Jesteś sam wienc...
-Mam ukochaną
-Już nie!-Anka odeszła
Co miały znaczyć te słowa? Czy ona coś jej zrobiła? Czułemsie strasznie źle. Walnołem o dach samochodu.
-Jeśli ta suka jej zrobiła to ją zabije!
-Ja z tobą-Łukasz sie zgodził
Suknia Emili
Sukienka Emilki
Komentujcie bardzo proszę bo nie wiem czy pisać dalej.
Wszystko sie ułożyło. Siedliśmy sobie wszyscy Emilka, Gabi, ja, Marco, Mario i Robert.
-To jak idziemy gdzieś?-spytałam
-Do baru-Mario oznajmił
-To papa...-powiedziałam
-A dlaczego papa?-zapytała tym razem Gabi
Jeden mondry sie znalazł. Marco stanoł obok mnie i wskazał mój brzuch.
-Aaa... no to na pizze.
-A może sie najpierw przebierzemy-Emila pomachała suknią ślubną
-A przypał możemy zrobić-Lewy pisknoł
-No
Ruszyliśmy na miasto. Ludzie sie na nas gapili jak na debili. Wieczorem pożegnaliśmy sie i do domów. Szybko zasnełam. Rano trening chłopaków. Postanowiłam wyjść do sklrpu. Szłam powoli przez osiedle. Nagle ktoś złapał mnie za renke.
-Hej pamientasz mnie?-spytał facet
-Puść!
To był ten morderca.
-Nie.
Mocno wygioł mi nadgarstek. Pociongnoł mnie do jednego z mieszkań.
-Zostaw mnie!
Wrzucił mnie do jakiegoś pokoju. Zaczełam płakać i walić w drzwi. Po chwili usłyszałam kobiecy głos.
-Masz ją?
-Tak.
-Ide i niedługo wruce...
Zrobiło sie cicho. Wtedy przypomniałam sobie że mam telefon.
-Robert błagam cie...
-Co sie stało?
-Tamten facet mnie gdzieś zamknoł...
Do pokoju wparował ten gość.
-Zostaw to szmato!
Zabrał mi telefon i zaczoł bić.
-Dlaczego to robisz?
Nic nie odpowiedział. Wszystko zaczeło mnie boleć.
Robert
Gdy zadzwoniła Magda przeraziłem sie.
-Co jest?-zapytał Marco
-Magde gdzieś ten gwałciciel zamknoł...
-Co?
-To musze ją znaleść.
Ruszyłem do szatni. Zatrzymał mnie trener.
-Robert gdzie idziesz?
-Porwali Meg...
Tyle wystarczyło. Marco powiedział też to Łukaszowi. Piszczek był wnerwiony na maxa.
-Musimy ją znaleść!
-Tak!-krzyknołem
Gdy wychodziliśmy z Idiuny podeszła do nas... Anka
-Słonko-powiedziała
-Odczep sie o demnie kobieto!
-Jesteś sam wienc...
-Mam ukochaną
-Już nie!-Anka odeszła
Co miały znaczyć te słowa? Czy ona coś jej zrobiła? Czułemsie strasznie źle. Walnołem o dach samochodu.
-Jeśli ta suka jej zrobiła to ją zabije!
-Ja z tobą-Łukasz sie zgodził
Suknia Emili
Sukienka Emilki
Komentujcie bardzo proszę bo nie wiem czy pisać dalej.
niedziela, 7 lipca 2013
31. Kocham cie.
Położyliśmy Lewego na łóżku. Zrobiłam Marco kawe. I spowrotem zaczeliśmy rozmawiać.
-Ty ją kochasz?-powiedziałam
-Tak no ale jest z Mario a ja z Emilą...
-Wiem...
-Jutro chce sie oświadczyć Emili.-oznajmił
-Szkoda mi ciebie.
Marco spuścił głowe.
-Dobra masz tu kreskówki?
-Nom:D
Zaczeliśmy oglondać. Około 5 Reus powiedział że jedzie do domu. Pożegnałam go i poszłam spać.
Miesiąc później...
No tak zaczeły sie wygłupy. Siedziałam na treningu z Emilą Gabrysią i Agatą. Już po jutrze ślub Reusa. Pożegnałyśmy chłopaków i Emilie. Zaraz chodziłyśmy po sklepach.
-Ja nie chce iść na ten ślub.-Gabi prawie płakała
-Wiemy wiemy-Agata pocieszała ją
Kupiłyśmy jakieś sukienki i wruciłyśmy do domów. Nastempny dzień minoł spokojnie i wreszcie ślub.
-Robert bo sie spóźnimy-pośpieszałam
-Już już...
Po kilkunastu minutach byliśmy pod kościołem. Słuchaliśmy przysiengi małżeńskiej.
-Czy ty Emilo Dekacz bieżesz tego oto menżczyzne za menża?
-T... t...nie ja tak nie moge nie kocham cie!
Emilka wybiegła z kościoła a zanią Mario.
-Marco...-podeszła do niego Gabi-Słyszysz?
-Tak i sie ciesze.
-Z czego?-Gabrysia nie rozumiała
-Bo ja ciebie zawsze kochałem!
Marco zbliżył sie do niej i pocałował.
-Ja ciebie też...
Emila
Nie mogłam powiedzieć tak. Bo go nie kocham. Wybiegłam na zewnątrz a zamną Mario.
-Zaczekaj!Prosze!
-Nie...
-Błagam cie!
On i tak jest szybszy. Po kilku sekundach przytulałam sie do niego.
-Kocham cie-powiedziałam
-A ja ciebie jesteś dla mnie stworzona.
Mario zaczoł mnie całować. Kocham go i tylko jego.
Przepraszam że dwa dni nie dodawałam.
Nudny ten rozdział.
czwartek, 4 lipca 2013
30. Butelka
Magda
Obudziłam sie wtulona w Roberta. Zjadłam i pojechałam z Emilą do lekarza. Musiałam sprawdzić jak tam maleństwo. Około 12 byłam w domu. Zrobiłam obiad i siadłam przed telewizorem. Skakałam po kanałach i nic nie znalazłam. Wreszcie wrócił Robert.
-Cześć słoneczko-powiedział
-Hej chcesz jeść?
-Nom...
Podałam mu obiad. Było strasznie gorinco. Jutro są urodziny Gabi.
-Musimy kupić prezent.-powiedziałam
-Komu?
-Gabrysi...
-Zapomniałem choć jedziemy.
Szliśmy po sklepach. Nie wiedzieliśmy co jej kupić. Wreszcie znaleźliśmy. Kolczyki i branzoletke.
-Pienkne musimy jej to kupić-powiedziałam
-Tak.
Wróciliśmy do domu. Zrobiłam sobie loki i zasnełam. Po połódniu pojechaliśmy do Mario i Gabi.
-Hej wam!-Gabrysia nas przytuliła
-Cześć pienknotko
Siedliśmy w salonie. Po chwili ptzyszła reszta. Zabawa sie zaczeła.
-Zagrajmy w butelke...
Siedliśmy i zaczeła sie zabawa.Piersza zakręciła Gabi. I wylosowała Emi.
-Zaśpiewaj Ja uwielbiam ją...
Emila zaśpiewała i zakrenciła i wylosowała Piszczka.
-Ty musisz pocałować Agate.
-Ja sie nie zgadzam-powiedział Kuba
Ale i tak wyszło całowanie. Potem nastempne i nastempne. No i wypadło na mnie.
-Masz pocałować Matsa albo zatańczyć w samej bieliźnie-Mario sie uśmiechnoł
-Choć tu Mats... pocałowałam go.
A potem jak zakręciłam wypadło na Marco.
-Pocałuj Gabi.
Pocałowali sie bardzo namientnie. Złapałam Brysie za renke bo by tu niewiem co sie stało. Było coraz później. Powoli musiałam wracać. Robert kiwał sie na wszystkie strony. Sama bym go nie odprowadziła.
-Marco pomożesz mi?-poprosiłam
-Tak jasne.
Marco wzioł Lewego pod ramie. Siedliśmy do auta. Robert zapewne już spał.
-A jak bardzo lubisz Gabi?-spytałam
-Lubie...
-Bardzo?
-Bardzo
Obudziłam sie wtulona w Roberta. Zjadłam i pojechałam z Emilą do lekarza. Musiałam sprawdzić jak tam maleństwo. Około 12 byłam w domu. Zrobiłam obiad i siadłam przed telewizorem. Skakałam po kanałach i nic nie znalazłam. Wreszcie wrócił Robert.
-Cześć słoneczko-powiedział
-Hej chcesz jeść?
-Nom...
Podałam mu obiad. Było strasznie gorinco. Jutro są urodziny Gabi.
-Musimy kupić prezent.-powiedziałam
-Komu?
-Gabrysi...
-Zapomniałem choć jedziemy.
Szliśmy po sklepach. Nie wiedzieliśmy co jej kupić. Wreszcie znaleźliśmy. Kolczyki i branzoletke.
-Pienkne musimy jej to kupić-powiedziałam
-Tak.
Wróciliśmy do domu. Zrobiłam sobie loki i zasnełam. Po połódniu pojechaliśmy do Mario i Gabi.
-Hej wam!-Gabrysia nas przytuliła
-Cześć pienknotko
Siedliśmy w salonie. Po chwili ptzyszła reszta. Zabawa sie zaczeła.
-Zagrajmy w butelke...
Siedliśmy i zaczeła sie zabawa.Piersza zakręciła Gabi. I wylosowała Emi.
-Zaśpiewaj Ja uwielbiam ją...
Emila zaśpiewała i zakrenciła i wylosowała Piszczka.
-Ty musisz pocałować Agate.
-Ja sie nie zgadzam-powiedział Kuba
Ale i tak wyszło całowanie. Potem nastempne i nastempne. No i wypadło na mnie.
-Masz pocałować Matsa albo zatańczyć w samej bieliźnie-Mario sie uśmiechnoł
-Choć tu Mats... pocałowałam go.
A potem jak zakręciłam wypadło na Marco.
-Pocałuj Gabi.
Pocałowali sie bardzo namientnie. Złapałam Brysie za renke bo by tu niewiem co sie stało. Było coraz później. Powoli musiałam wracać. Robert kiwał sie na wszystkie strony. Sama bym go nie odprowadziła.
-Marco pomożesz mi?-poprosiłam
-Tak jasne.
Marco wzioł Lewego pod ramie. Siedliśmy do auta. Robert zapewne już spał.
-A jak bardzo lubisz Gabi?-spytałam
-Lubie...
-Bardzo?
-Bardzo
wtorek, 2 lipca 2013
29. Gwiazdy
Wracaliśmy do domu. Lewy zaprosił do nas Cathi i Matsa. Chłopaki grali w Fife a my siedziałyśmy w kuchni.
-No ja nie wierze śpiewał po Polsku-mówiła Cathi
-A ja że go Robert nauczył...
Tak zleciał czas. Powoli żegnałam sie z przyjaciułmi.
-To papa rodzice...
-Pa...
Poszłam pod prysznic i położyłam sie spać. Leżałam i nie mogłam zasnąć. Robert to chyba wyczuł gdyż przytulił mnie mocno.
-Co sie dzieje?-spytał
-Nie wiem... nie moge spać...
-Przytul sie do mnie.
-Dobrze...
Wreszcie zasnełam. Rano gdy sie obudziłam Roberta koło mnie nie było. A dziś niedziela. Zadzwoniłam do niego ale nie odbierał. Wienc zadzwoniłam do Marco i Kuby oni też nic nie wiedzieli.Było już późno. Nagle dostałam sms żebym przyszła do parku. Gdy tam weszłam zobaczyłam stojącego Roberta.
-Poco mnie tu ściongnołeś?
-Bo teraz gdzieś jedziemy.-przytulił sie do mnie.
Siadłam do auta i myślałam co on chce wykombinować. Dojechaliśmy do jakiejś kamienicy. Robert zaprowadził mnie na jej dach. Było tam tak pienknie.
Robert
Rano szybko opuściłem dom. Znalazłem kamienice na końcu miasta. Przygotowałem tam romantyczną kolacje. Na środku postawiłem stolik potem wiele kwiatów aby zrobić droge do niego. Poprosiłem żeby Megi przyjechała do parku a z parku zabrałem ją tu. Kocham ją na zabuj i ciesze sie że bende miał dziecko właśnie z nią. Było cudownie. Siedzieliśmy na dachu patrząc w gwiazdy.
-Jesteś dla mnie tak pienkna jak te gwiazdy.
-A ty dla mnie moim powietrzem...
Powoli zasypiała wienc zabrałem ją do domu. To był cudowny dzień. Nigdy go nie zapomne.
Komentujcie... Bardzo prosze.
-No ja nie wierze śpiewał po Polsku-mówiła Cathi
-A ja że go Robert nauczył...
Tak zleciał czas. Powoli żegnałam sie z przyjaciułmi.
-To papa rodzice...
-Pa...
Poszłam pod prysznic i położyłam sie spać. Leżałam i nie mogłam zasnąć. Robert to chyba wyczuł gdyż przytulił mnie mocno.
-Co sie dzieje?-spytał
-Nie wiem... nie moge spać...
-Przytul sie do mnie.
-Dobrze...
Wreszcie zasnełam. Rano gdy sie obudziłam Roberta koło mnie nie było. A dziś niedziela. Zadzwoniłam do niego ale nie odbierał. Wienc zadzwoniłam do Marco i Kuby oni też nic nie wiedzieli.Było już późno. Nagle dostałam sms żebym przyszła do parku. Gdy tam weszłam zobaczyłam stojącego Roberta.
-Poco mnie tu ściongnołeś?
-Bo teraz gdzieś jedziemy.-przytulił sie do mnie.
Siadłam do auta i myślałam co on chce wykombinować. Dojechaliśmy do jakiejś kamienicy. Robert zaprowadził mnie na jej dach. Było tam tak pienknie.
Robert
Rano szybko opuściłem dom. Znalazłem kamienice na końcu miasta. Przygotowałem tam romantyczną kolacje. Na środku postawiłem stolik potem wiele kwiatów aby zrobić droge do niego. Poprosiłem żeby Megi przyjechała do parku a z parku zabrałem ją tu. Kocham ją na zabuj i ciesze sie że bende miał dziecko właśnie z nią. Było cudownie. Siedzieliśmy na dachu patrząc w gwiazdy.
-Jesteś dla mnie tak pienkna jak te gwiazdy.
-A ty dla mnie moim powietrzem...
Powoli zasypiała wienc zabrałem ją do domu. To był cudowny dzień. Nigdy go nie zapomne.
Komentujcie... Bardzo prosze.
poniedziałek, 1 lipca 2013
28.Ich Troje
Dziś poszłam z Gabi Marco i Kubą na zakupy. Jeju długo nam szło. Byliśmy właśnie w obówniczym. Gabrysia przymierzała buty.
-E... Kuba sprawdzisz jakie są jeszcze numery?-blondynka spytała.
-Oczywiście... 73, 53 i 63...-odparł
-Haha...-Marco wybuchł śmiechem
-Co? Marco!
Wszyscy sie śmiali. Dziś trening ma być około 16. Wruciłam do domu.
-Cześć moje słodziaki.-Robert pogłaskał mnie po brzuchu
-Hej-pocałowałam go- A co to ma być?
Lewy pod bluzką miał poduszke.
-Chce zobaczyć jak to jest.
Siedliśmy do obiadu. Została godzina do treningu. Było wesoło. Gdy doszliśmy na stadion zaczeły sie pytania.
-Co mu jest?-Mario zapytał
-Jest w ciąży tak samo jak ja.
- Super... Lewandowski w cionży
-Widze już nagłówki gazet...
-Ja też
Zaczeli biegać. Zaraz sposzczegłam Emile i Gabi oraz Cath.
-Cześć dziewczyny.
-Hej-odezwały sie
Siadłyśmy na ławce. Po chwili usłyszałyśmy śpiew.
-Choć kochanie bendzie fajnie...-zaczoł Mario ale przerwał mu Mats- To nie tak śpiewa sie... Dotknij dotknij czuje że jesteś blisko chce poczuć twoją dłoń...
Wszyscy zaczeli śpiewać.
-Ja ci dam!-Cath krzykneła.
-Ale ja cie kocham... a wszystko to bo ciebie kocham... choć pokaże czym moja miłość jest dla ciebie zabije sie.-Mats śpiewał piosenke Ich Troje.
-Skond ty to znasz?-spytałam
-Od Lewego... a wszystko to...
Tak śpiewali reszte treningu.
-E... Kuba sprawdzisz jakie są jeszcze numery?-blondynka spytała.
-Oczywiście... 73, 53 i 63...-odparł
-Haha...-Marco wybuchł śmiechem
-Co? Marco!
Wszyscy sie śmiali. Dziś trening ma być około 16. Wruciłam do domu.
-Cześć moje słodziaki.-Robert pogłaskał mnie po brzuchu
-Hej-pocałowałam go- A co to ma być?
Lewy pod bluzką miał poduszke.
-Chce zobaczyć jak to jest.
Siedliśmy do obiadu. Została godzina do treningu. Było wesoło. Gdy doszliśmy na stadion zaczeły sie pytania.
-Co mu jest?-Mario zapytał
-Jest w ciąży tak samo jak ja.
- Super... Lewandowski w cionży
-Widze już nagłówki gazet...
-Ja też
Zaczeli biegać. Zaraz sposzczegłam Emile i Gabi oraz Cath.
-Cześć dziewczyny.
-Hej-odezwały sie
Siadłyśmy na ławce. Po chwili usłyszałyśmy śpiew.
-Choć kochanie bendzie fajnie...-zaczoł Mario ale przerwał mu Mats- To nie tak śpiewa sie... Dotknij dotknij czuje że jesteś blisko chce poczuć twoją dłoń...
Wszyscy zaczeli śpiewać.
-Ja ci dam!-Cath krzykneła.
-Ale ja cie kocham... a wszystko to bo ciebie kocham... choć pokaże czym moja miłość jest dla ciebie zabije sie.-Mats śpiewał piosenke Ich Troje.
-Skond ty to znasz?-spytałam
-Od Lewego... a wszystko to...
Tak śpiewali reszte treningu.
niedziela, 30 czerwca 2013
27. Przypały jak tata
A gdy sie ocknełam szok leżałam w domu Roberta. Co ja tu robie? Wstałam i zaczełam go szukać. Gdy weszłam do salonu zobaczyłam bruneta. Tak słodko spał. Ale czy Łukasz mu coś powiedział? Zrobiłam śniadanie i czekałam aż sie obudzi. Wszedł do kuchni.
-O nie śpisz?-spytał
Jej jak mi tego brakowało.
-Nie... ale dlaczego tu jestem?
-A nie chcesz?-spytał
-Chce i to bardzo-przytuliłam sie do niego-przepraszam...
-Dobrze.
On chyba jeszcze niewie.
-Słonko a Ewa mówiła dlaczego byłam w szpitalu?
-No... ja jestem w ciąży-pusknełamrobić
Na chwile zastygł. Już sie przestraszyłam że on niechce tego dziecka.
-To cudownie-pocałował mnie
Ruszyliśmy na terning.
-Wiesz że cie kocham?-zapytał
-Nie...
-Kocham cie jak wariat!-krzyknoł
-Ja ciebie też.
Na treningu byli bardzo spokojni. No tak Robert oznajmił w szatni wszystkim że bendzie tatą. Zaczeły sie gratulacje. No a Lewy gadał do brzucha.
-Jak bendziesz duży lub duża to bendziesz grać w piłke jak tata...-przerwał mu Mario.
-I takie przypały jak tata bendziesz robić
Roześmiałam sie. Oni są tacy zabawni.
Zaprosiliśmy wszystkich na impreze. Ja i dziewczyny siedziałyśmy w kuchni a chłopaki w salonie. Szłam do łazienki gdy zobaczyłam Mario i Emile.Przytulali sie do siebie. Zeszłam na dół. Nie chciało mi sie gadać. Około 23 impreza sie zakończyła. Położyłam sie spać. Rano obudził mnie pienkny zapach gofrów. Ubrałam sie i zeszłam do salonu. Ten dzień zleciał spokojnie. Jak ja sie ciesze że mam Roberta.
Czytasz komentujesz. Pozdrawiam wszystkich któży czytają ten rozdzjał buzjaki:D
-O nie śpisz?-spytał
Jej jak mi tego brakowało.
-Nie... ale dlaczego tu jestem?
-A nie chcesz?-spytał
-Chce i to bardzo-przytuliłam sie do niego-przepraszam...
-Dobrze.
On chyba jeszcze niewie.
-Słonko a Ewa mówiła dlaczego byłam w szpitalu?
-No... ja jestem w ciąży-pusknełamrobić
Na chwile zastygł. Już sie przestraszyłam że on niechce tego dziecka.
-To cudownie-pocałował mnie
Ruszyliśmy na terning.
-Wiesz że cie kocham?-zapytał
-Nie...
-Kocham cie jak wariat!-krzyknoł
-Ja ciebie też.
Na treningu byli bardzo spokojni. No tak Robert oznajmił w szatni wszystkim że bendzie tatą. Zaczeły sie gratulacje. No a Lewy gadał do brzucha.
-Jak bendziesz duży lub duża to bendziesz grać w piłke jak tata...-przerwał mu Mario.
-I takie przypały jak tata bendziesz robić
Roześmiałam sie. Oni są tacy zabawni.
Zaprosiliśmy wszystkich na impreze. Ja i dziewczyny siedziałyśmy w kuchni a chłopaki w salonie. Szłam do łazienki gdy zobaczyłam Mario i Emile.Przytulali sie do siebie. Zeszłam na dół. Nie chciało mi sie gadać. Około 23 impreza sie zakończyła. Położyłam sie spać. Rano obudził mnie pienkny zapach gofrów. Ubrałam sie i zeszłam do salonu. Ten dzień zleciał spokojnie. Jak ja sie ciesze że mam Roberta.
Czytasz komentujesz. Pozdrawiam wszystkich któży czytają ten rozdzjał buzjaki:D
sobota, 29 czerwca 2013
26.Wrócić
Mineły trzy dni od przyjazdu do Ronaldo. Czasem rozmawiałam z Gabi. Dziś poszłam na trening Realu. Poznałam kilka osób. Alonso zaprosił mnie na spacer zgodziłam sie. Skończył sie trening i poszliśmy sie przejść.
-To co robimy?-spytałam
-A co chcesz?
-Jest tu gdzieś lodziarnia?
-Tak choć.-odparł Xabi
Opowiadaliśmy o sobie. Było fajnie i zabawnie. Powoli szliśmy ulicą.
-Czy jutro sie spotkamy?-Alonso zapytał
-Chętnie pogadam z kolegą.
-A... kolegą ok-odparł smutno
-Pszepraszam jeśli zrobiłam ci nadzieje... kocham już kogoś...
-Rozumiem kochasz Roberta.
-Tak... musze sie zbierać-powiedziałam
Weszłam do domu a tak siedzi Łukasz.
-C... co ty tu robisz?
-Możesz sie zgodzić zemną wrucić...-niedałam mu dokończyć
-Nie niechce go krzywdzić!
-To wezme cie siłą.
-Braciszku ale ja niemoge bo on ierpiał prze zemnie.
Do salonu wszedł Ronaldo z walizkami.
-Okej ale nic mu nie powiesz.
Piszczu zabrał walizki do auta.
Wyjełam telefon i napisałam do Alonso.
"Przepraszam Cie ale wracam do Dortmundu. Tam powinnam być. Nie powiedziałam ci jeszcze jednego. Jestem w ciąży z Lewym ale mu nie powiem bo go zraniłam. Pa"
Zaraz dostałam odpowiedź.
"Rozumiem. W ciąży musisz mu powiedzieć. Przeciesz on Cie kocha. Do widzenia"
-Jedziemy!-krzyknoł Łuki
Podeszłam do Cristiano.
-Dzienki za wszystko.
-Prosze-odparł
Usnełam podczas drogi. A gdy sie ocknełam szok...
-To co robimy?-spytałam
-A co chcesz?
-Jest tu gdzieś lodziarnia?
-Tak choć.-odparł Xabi
Opowiadaliśmy o sobie. Było fajnie i zabawnie. Powoli szliśmy ulicą.
-Czy jutro sie spotkamy?-Alonso zapytał
-Chętnie pogadam z kolegą.
-A... kolegą ok-odparł smutno
-Pszepraszam jeśli zrobiłam ci nadzieje... kocham już kogoś...
-Rozumiem kochasz Roberta.
-Tak... musze sie zbierać-powiedziałam
Weszłam do domu a tak siedzi Łukasz.
-C... co ty tu robisz?
-Możesz sie zgodzić zemną wrucić...-niedałam mu dokończyć
-Nie niechce go krzywdzić!
-To wezme cie siłą.
-Braciszku ale ja niemoge bo on ierpiał prze zemnie.
Do salonu wszedł Ronaldo z walizkami.
-Okej ale nic mu nie powiesz.
Piszczu zabrał walizki do auta.
Wyjełam telefon i napisałam do Alonso.
"Przepraszam Cie ale wracam do Dortmundu. Tam powinnam być. Nie powiedziałam ci jeszcze jednego. Jestem w ciąży z Lewym ale mu nie powiem bo go zraniłam. Pa"
Zaraz dostałam odpowiedź.
"Rozumiem. W ciąży musisz mu powiedzieć. Przeciesz on Cie kocha. Do widzenia"
-Jedziemy!-krzyknoł Łuki
Podeszłam do Cristiano.
-Dzienki za wszystko.
-Prosze-odparł
Usnełam podczas drogi. A gdy sie ocknełam szok...
piątek, 28 czerwca 2013
25. W Madrycie
Pobiegłam do łazienki i tam sie rozpłakałam.
-Megi jakie są wyniki?-spytała Ewa
-Żadne!
-Spokojnie co sie stało?-brunetka klękneła obok mnie
-Nic po prostu nic...
-Przeciesz mi możesz powiedzieć o wszystkim.-Ewa powiedziała
-Ale nie o tym!
-No powiedz...
-Dobrze.... ja... ja... niepotrafie.
-No mów bo mi serce stanie.
-Zaszłam w ciąże!-krzyknełam
-T... to cudownie.
-A jeśli Robert niechce tego dziecka...-znów zaczełam płakać
Ewa prubowała mnie rozweseluć ale to na nic. Zostałam w szpitalu. Usłyszałam Kube.
-Hej blondyno... jak sie czujesz?
-Dobrze.
Po chwilu poczułam jego usta na swoich.
No i stało sie do sali wchodził Robert.
-C... co?
Wybiegł z mojego pokoju a ja za nim.Byłam wyczerpana i runełam na ziemie. Znów płakałam.
-Ro... Robert prosze nie mów o tym Agacie...-nagrałam sie na poczte
Kazałam Gabi wziąść mojeżeczy od Lewego. Wyjade z tąd może Cristiano mnie przyjmie. Po 5 godzinach stałam przed domem Ronaldo.
-Hej jestem w Madrycie-oznajmiłam przez telefon
-Gdzie?
-Jest taki biały dom krzaki i facet w samych gaciach.-odparłam
-Już otwieram.
Cristiano otworzył mi drzwi.
-Ej gdzie...-chciał zapytać o Lewego
-Pokłuciliśmy sie. Bo...bo ja całowałam Kube.
-Słucham cie?!
-On mnie pocałował... a ja...-zaczełam płakać
-Co ty? Magda o co chodzi?
-Ja dowiedziałam sie że jestem w ciąży.
-Z Robertem?
-Tak a z kim innym?!
Siedliśmy w salonie. Po godzinie przyszła Irina. Wszystko jej powiedziałam. Uznała że nie powinnam sie denerwować bo jestem w 1 miesiącu ciąży. Bałam sie zostać z tym sama. Dziecko powinno mieć dwuch rodziców. To było okropne bo Robert jest jego ojcem a nawet o tym nie wie.
Komentujcie bo musze pomysły z nich brać .
-Megi jakie są wyniki?-spytała Ewa
-Żadne!
-Spokojnie co sie stało?-brunetka klękneła obok mnie
-Nic po prostu nic...
-Przeciesz mi możesz powiedzieć o wszystkim.-Ewa powiedziała
-Ale nie o tym!
-No powiedz...
-Dobrze.... ja... ja... niepotrafie.
-No mów bo mi serce stanie.
-Zaszłam w ciąże!-krzyknełam
-T... to cudownie.
-A jeśli Robert niechce tego dziecka...-znów zaczełam płakać
Ewa prubowała mnie rozweseluć ale to na nic. Zostałam w szpitalu. Usłyszałam Kube.
-Hej blondyno... jak sie czujesz?
-Dobrze.
Po chwilu poczułam jego usta na swoich.
No i stało sie do sali wchodził Robert.
-C... co?
Wybiegł z mojego pokoju a ja za nim.Byłam wyczerpana i runełam na ziemie. Znów płakałam.
-Ro... Robert prosze nie mów o tym Agacie...-nagrałam sie na poczte
Kazałam Gabi wziąść mojeżeczy od Lewego. Wyjade z tąd może Cristiano mnie przyjmie. Po 5 godzinach stałam przed domem Ronaldo.
-Hej jestem w Madrycie-oznajmiłam przez telefon
-Gdzie?
-Jest taki biały dom krzaki i facet w samych gaciach.-odparłam
-Już otwieram.
Cristiano otworzył mi drzwi.
-Ej gdzie...-chciał zapytać o Lewego
-Pokłuciliśmy sie. Bo...bo ja całowałam Kube.
-Słucham cie?!
-On mnie pocałował... a ja...-zaczełam płakać
-Co ty? Magda o co chodzi?
-Ja dowiedziałam sie że jestem w ciąży.
-Z Robertem?
-Tak a z kim innym?!
Siedliśmy w salonie. Po godzinie przyszła Irina. Wszystko jej powiedziałam. Uznała że nie powinnam sie denerwować bo jestem w 1 miesiącu ciąży. Bałam sie zostać z tym sama. Dziecko powinno mieć dwuch rodziców. To było okropne bo Robert jest jego ojcem a nawet o tym nie wie.
Komentujcie bo musze pomysły z nich brać .
czwartek, 27 czerwca 2013
24. Moja kochana szwagierka.
Całą noc nie mogłam zasnąć. Rano gdy ujrzałam swoje odbicie przeraziłam sie. Wory pod oczami blada no nie co ja w zombi sie zmieniam. Zrobiłam śniadanie i czekałam na mojego bruneta. Myślałam że dziś spendzimy czas razem ale nie. On do Łukasza a do mnie Ewa.
-Hej jak tam?-spytała
-Super...-odparłam bez energi.
-To choć napijemy sie piwa... musze dziś być na luzie...-zaśmiała sie
-To w kychni w pułce jest piwo.
Opadłam na fotel.
-Nie pijesz?-zapytała sie
-Nie niechce... od kilku dni źle sie czuje
-Robert mówił... zabiore cie do lekarza-postanowiła
-Po co?
-A jeśli to coś powarznego!-Ewa złapała
mnie za renke.
Prowadziła mnie do auta. Nie chciałam sie kłucić wienc siadłam do samochodu. Po 20 minutach czekałyśmy na przyjencie.
-Ewa i po jaki gwint tu siedzimy?
Nic nie mówiła wienc napisałam do niej sms.
-Bo musisz sie zbadać i tyle.-żona mojego brata odparła.
Wreszcie mogłam wejść.
-Ewa ty tu zostajesz...
Posłuchała mnie i siadła na krzesło w poczekalni. Lekarz był młodym szatynem.
-Wienc co pani dolega?-zapytał
-Moja kochana szwagierka-chciałam powiedzieć- Od dwóch tygodni boli mnie brzuch i wymiotuje.
-Acha... to zrobimy kilka badań.
Musiałam poczekać na wyniki. Co to morze być.
-A... a jeśli... może... kiedy te wyniki!-Ewa chodziła po sali
-Spokojnie to pewnie grypa...
Przerwał mi lekarz.
-Niech pani wejdzie...
Po chwili usłyszałam wyniki. Z.oczu płyneły mi łzy. Jak ja to powiem Robertowi Łukaszowi i reszcie. Mam tylko 17 lat.
Komentarzyk prosze. Bo wena właśnie z nich sie bierze. No i wreszcie wolne od szkoły. WAKACJE:D
-Hej jak tam?-spytała
-Super...-odparłam bez energi.
-To choć napijemy sie piwa... musze dziś być na luzie...-zaśmiała sie
-To w kychni w pułce jest piwo.
Opadłam na fotel.
-Nie pijesz?-zapytała sie
-Nie niechce... od kilku dni źle sie czuje
-Robert mówił... zabiore cie do lekarza-postanowiła
-Po co?
-A jeśli to coś powarznego!-Ewa złapała
mnie za renke.
Prowadziła mnie do auta. Nie chciałam sie kłucić wienc siadłam do samochodu. Po 20 minutach czekałyśmy na przyjencie.
-Ewa i po jaki gwint tu siedzimy?
Nic nie mówiła wienc napisałam do niej sms.
-Bo musisz sie zbadać i tyle.-żona mojego brata odparła.
Wreszcie mogłam wejść.
-Ewa ty tu zostajesz...
Posłuchała mnie i siadła na krzesło w poczekalni. Lekarz był młodym szatynem.
-Wienc co pani dolega?-zapytał
-Moja kochana szwagierka-chciałam powiedzieć- Od dwóch tygodni boli mnie brzuch i wymiotuje.
-Acha... to zrobimy kilka badań.
Musiałam poczekać na wyniki. Co to morze być.
-A... a jeśli... może... kiedy te wyniki!-Ewa chodziła po sali
-Spokojnie to pewnie grypa...
Przerwał mi lekarz.
-Niech pani wejdzie...
Po chwili usłyszałam wyniki. Z.oczu płyneły mi łzy. Jak ja to powiem Robertowi Łukaszowi i reszcie. Mam tylko 17 lat.
Komentarzyk prosze. Bo wena właśnie z nich sie bierze. No i wreszcie wolne od szkoły. WAKACJE:D
środa, 26 czerwca 2013
23. Od Iriny...
Nastempnego dnia Robert polazł na trening a ja zostałam w domu. Około 13 miała przyjść Gabi. Troche czasu zostało wienc włączyłam fecbooka. Jakieś wpisy przyjaciuł z Polski. Spostrzegłam zdjęcie Marco i Brysi. Smutno mi sie zrobiło bo on jest z Emi. Dla nich lepiej gdyby byli razem. Wreszcie usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Już ide!-krzyknełam z góry
-No lepszy nastruj masz...
Blondynka sie uśmiechnienta. Siadłyśmy w kuchni.
-Chcesz kawe?-zapytałam
-Tak poprosze...-podałam jej latte-ej a ty nie pijesz?
-Nie troszke źle sie czuje...
-Może powinaś iść do lekarza-Gabi powiedziała
-Przejdzie...
Gapiłyśmy sie tempo w podłoge. Nie wiedziałam o czym rozmawiać. Tak zleciały 2 godziny. Gdy Gabi wyszła po chwili ktoś zapukał.
-Czego zapomniałaś...-stał tam Cristiano
-Hej musimy pogadać...-powiedział
-O czym?
-To nie ja wtedy... -mówił
-Skąd wiedziałeś co sie tam stało?
-Od Iriny jej powiedziała Ania.
-Co za s*ka!-wrzasnełam
-Spokojnie ja musze iść bo za 5 godzin mam lot.
-Dzienkuje i przepraszam że cie oskerzyłam.
-Ja też przepraszam... no i do zobaczenia.-Ronaldo mnie przytulił
Ciesze sie że to nie on. Ale to nic nie pomoże. Wreszcie wrucił Lewy. Nagle zrobiło mi sie niedibrze i pobiegłam do toalety.
-To napewno nie zatrucie.-Robert siadł koło mnie.
-Mo... może grypa żołądkowa... wszystkojest możliwe.
Lewy siedział ze mną i rozmawialiśmy.
Czułam sie fatalnie. Szybko położyłam sie spać.
Prosze komentujcie bo brakuje mi weny.Każdy komentarz to pamiontka. Przepraszam że 2 dni nie dodawałam ale za goronco...
-Już ide!-krzyknełam z góry
-No lepszy nastruj masz...
Blondynka sie uśmiechnienta. Siadłyśmy w kuchni.
-Chcesz kawe?-zapytałam
-Tak poprosze...-podałam jej latte-ej a ty nie pijesz?
-Nie troszke źle sie czuje...
-Może powinaś iść do lekarza-Gabi powiedziała
-Przejdzie...
Gapiłyśmy sie tempo w podłoge. Nie wiedziałam o czym rozmawiać. Tak zleciały 2 godziny. Gdy Gabi wyszła po chwili ktoś zapukał.
-Czego zapomniałaś...-stał tam Cristiano
-Hej musimy pogadać...-powiedział
-O czym?
-To nie ja wtedy... -mówił
-Skąd wiedziałeś co sie tam stało?
-Od Iriny jej powiedziała Ania.
-Co za s*ka!-wrzasnełam
-Spokojnie ja musze iść bo za 5 godzin mam lot.
-Dzienkuje i przepraszam że cie oskerzyłam.
-Ja też przepraszam... no i do zobaczenia.-Ronaldo mnie przytulił
Ciesze sie że to nie on. Ale to nic nie pomoże. Wreszcie wrucił Lewy. Nagle zrobiło mi sie niedibrze i pobiegłam do toalety.
-To napewno nie zatrucie.-Robert siadł koło mnie.
-Mo... może grypa żołądkowa... wszystkojest możliwe.
Lewy siedział ze mną i rozmawialiśmy.
Czułam sie fatalnie. Szybko położyłam sie spać.
Prosze komentujcie bo brakuje mi weny.Każdy komentarz to pamiontka. Przepraszam że 2 dni nie dodawałam ale za goronco...
niedziela, 23 czerwca 2013
22.Pujdzie pan z nami
Tydzień później...
Już odbył sie pogrzeb. Wszystko powoli wraca do normy. Siedziałam w salonie razem z Robertem, Marco, Mario i Cristiano.
-Ej już złapali tego morderce?-spytał Mario
-Nie...
-Gdybym złapał tego zboczeńca... udusił bym go!-Cris powiedział
Strasznie sie przestraszyłam. Nikt nie wiedział co sie wtedy działo. Poszłam do kuchni Lewy ruszył za mną. Przytuliłam sie do niego.
-Co jest?-spytał
-W... wiem kto zabił Mo...-powiedziałam
-Kto i skąd to wiesz?
-R
onaldo... on powiedział że by zabił tego zboczeńca...- prawie płakałam
-Co sie wtedy stało?-Robert mnie mocno pocałował
-Wracałam z tam tej imprezy i ktoś mnie... prawie mnie ktoś niezgwałcił... Mo mnie uratował... jestem pewna że to Cris...
Robert zadzwonił na policje. Po chwili przyjechali.
-Kto tu obecny nazywa sie Cristiano?
-Ja ale oco chodzi?!
-Pujdzie pan z nami.
Policjanci chwycili Ronaldo za rence.
-Zabije cie s*ko obiecuje ci to.
Cris powiedział gdy koło mnie szedł.
Reszta po chwili pojechała do domów.
Nagle strasznie niedobrze sie poczułam.
Pobiegłam do łazienki i sie tam zamknełam.
-Słonko może dać ci jakieś leki?
-Nie to z nerwów zaraz wyjde.
Od kilkunastu dni sie tak czułam ale myśle że to nadal strach i nerwy. Poszłam do pokoju i tam położyłam sie na łóżku. Robert położył sie koło mnie. Cieszyłam sie że go mam. Po chwili zasnełam. Nastempnego dnia poszliśmy na trening. Chłopaki jak zawsze głupieli. Siedziałam rozmawiając z trenerem.On chyba jest spoko. Było strasznie goronco. Około 13 ruszyłam z Lewym na lody.
-To jakie chcesz?
-Czekoladowe.
-Ok.
Poczułam kogoś dłoń na ramieniu.
-Ciocu ciocu.
-Sara jak tam u was słodziaki.
Ewa siadła koło mnie.
-Super po prostu cudownie... a u ciebie bo wyglądasz słabo.
-To już od kilku dni.-odparłam
-A może idź do lekarza.
-Nie...
-Ciocu a kiedy ty i wujek się ożenicie?-spytała Sara.
-Nie wiem...
Długo rozmawiałyśmy i odpowiadałyśmy na pytania Sary
Prosze komentujcie bo mam 60 wejść a ani jednego komentarza.
Już odbył sie pogrzeb. Wszystko powoli wraca do normy. Siedziałam w salonie razem z Robertem, Marco, Mario i Cristiano.
-Ej już złapali tego morderce?-spytał Mario
-Nie...
-Gdybym złapał tego zboczeńca... udusił bym go!-Cris powiedział
Strasznie sie przestraszyłam. Nikt nie wiedział co sie wtedy działo. Poszłam do kuchni Lewy ruszył za mną. Przytuliłam sie do niego.
-Co jest?-spytał
-W... wiem kto zabił Mo...-powiedziałam
-Kto i skąd to wiesz?
-R
onaldo... on powiedział że by zabił tego zboczeńca...- prawie płakałam
-Co sie wtedy stało?-Robert mnie mocno pocałował
-Wracałam z tam tej imprezy i ktoś mnie... prawie mnie ktoś niezgwałcił... Mo mnie uratował... jestem pewna że to Cris...
Robert zadzwonił na policje. Po chwili przyjechali.
-Kto tu obecny nazywa sie Cristiano?
-Ja ale oco chodzi?!
-Pujdzie pan z nami.
Policjanci chwycili Ronaldo za rence.
-Zabije cie s*ko obiecuje ci to.
Cris powiedział gdy koło mnie szedł.
Reszta po chwili pojechała do domów.
Nagle strasznie niedobrze sie poczułam.
Pobiegłam do łazienki i sie tam zamknełam.
-Słonko może dać ci jakieś leki?
-Nie to z nerwów zaraz wyjde.
Od kilkunastu dni sie tak czułam ale myśle że to nadal strach i nerwy. Poszłam do pokoju i tam położyłam sie na łóżku. Robert położył sie koło mnie. Cieszyłam sie że go mam. Po chwili zasnełam. Nastempnego dnia poszliśmy na trening. Chłopaki jak zawsze głupieli. Siedziałam rozmawiając z trenerem.On chyba jest spoko. Było strasznie goronco. Około 13 ruszyłam z Lewym na lody.
-To jakie chcesz?
-Czekoladowe.
-Ok.
Poczułam kogoś dłoń na ramieniu.
-Ciocu ciocu.
-Sara jak tam u was słodziaki.
Ewa siadła koło mnie.
-Super po prostu cudownie... a u ciebie bo wyglądasz słabo.
-To już od kilku dni.-odparłam
-A może idź do lekarza.
-Nie...
-Ciocu a kiedy ty i wujek się ożenicie?-spytała Sara.
-Nie wiem...
Długo rozmawiałyśmy i odpowiadałyśmy na pytania Sary
Prosze komentujcie bo mam 60 wejść a ani jednego komentarza.
piątek, 21 czerwca 2013
21. Nie prawda prubował ci zdjąć stanik.
Trzy dni później...
Strasznie źle sie czułam. To zapewne przez to co sie stało. Leżałam w łóżku. Chłopaki mieli tydzień wolnego. Robert siedział obok mnie.rrrrr
-Lepiej sie czujesz?-spytał
-Ani troche.
-Słoneczko przynieści herbate?
Kiwnełam głową. Po kilku minutach wrucił. Chciałam spotkać sie z resztą. Poszliśmy do Reusa.
-Cześć wam-powiedział Marco
-Cześć-odparł Lewy
-Jak sie czujesz?-Marco wszedł do salonu
-Okropnie.
Siadłam na kanapie.
-Trzeba sie pozbierać...-Reus mnie przytulił-i żyć dalej.
-Ale ja nie wiem jak.
Rozmawialiśmy o wielu sprawach. Wreszcie wruciła Emi. Weszłyśmy do kuchni. Zrobiłyśmy sobie kakao. Nagle strasznie źle sie poczułam.
-Magda co ci jest?
-Troszke mi słabo. Wruce do domu.
-Odwioze cie.
Poszłyśmy do auta.
-Jak sie trzyma Gabi?
-Jest smutna że nie przeprosiła go.
-On ją zawsze kochał.
-Tak wiem...
-Czy kochasz Marco?
-Tak ale dlaczego pytasz?
-Coś tak mnie naszło.
Wyjełam album i zaczełyśmy go przeglądać.
-A pamientasz to?-spytała
-No jasne Mario chciał mnie utopić.-zaśmiałam sie
-Nie prawda prubował ci zdjąć stanik.
To mnie troszke zdziwiło.
-On cie bardzo lubi.
-Ci... a pamientasz to?
-Jasne.
"Siadłam koło Lewego i Marco.
-Co taka mina?-spytałam
-On mnie obraża!-załkał Robert
-Kto... Reus on ciebie śmieszne.
-Nie prawda pokuciliśmy sie!-oznajmił Marco
-A o co?
-O misia.-Robert sie uśmiechnoł
-Jakiego?
-Tamteho...-Lewy wskazał na Kube
-Ale poco sie o...-przerwał mi Marco
-Bo ten cep nie wierzy że Kuba podrywa tamtą laske.
Zerknełam na Błaszczykowskiego.
-Bo to jest tylko jego kuzynka.
Kuba sie uśmiechnoł i krzyknoł.
-To kuzynka Agi."
czwartek, 20 czerwca 2013
20.Nad rzeką
Płakałam wtulona w Roberta. To przeze mnie. Przypominałam sobie każdą minute.
-Spokojnie śpij...-mówił Lewy z bardzo smutną miną.
-Nie moge to przeze mnie...
-Nieprawda.
Mocno mnie pocałował. Oczy zaczeły mi sie zamykać.
Robert
Zadzwonił telefon powiedzieli że Moritz nie żyje. Szybko tam ruszyłem. Magda siedziała przy jego ciele. Z jej oczu płyneły strumienie łez. Zabrałem ją do domu. Mówiła że to jej wina nie rozumiałem. Wreszcie zasneła. Zaniosłem ją do sypialni a sam zeszłem do kuchni. Btłem tak samo załamany jak ona.
Magda
Otwarłam oczy i zobaczyłam że nie jestem w domu. Zobaczyłam że koło mnie stoj Moritz.
-Nie buj sie.-powiedział
-Gdzie jesteśmy?-spytałam widząc most
-Nie widzisz nad rzeką.
-Dzienkuje ci bardzo...- oczy miałam pełne łez
-Musiałem was ocalić... powiedz Gabi że ja ją kocham.
-D... dobrze.
Uśmiechnoł sie i ruszył dalej.
-Tu jest pienkny ogród... ale ty musisz już iść.
-Sucham?-nie zrozumiałam
-Obudź sie i żyj.
Otwarłam oczy i zobaczyłam Roberta. Spał obok mnie.
Komentujcie bardzo prosze
-Spokojnie śpij...-mówił Lewy z bardzo smutną miną.
-Nie moge to przeze mnie...
-Nieprawda.
Mocno mnie pocałował. Oczy zaczeły mi sie zamykać.
Robert
Zadzwonił telefon powiedzieli że Moritz nie żyje. Szybko tam ruszyłem. Magda siedziała przy jego ciele. Z jej oczu płyneły strumienie łez. Zabrałem ją do domu. Mówiła że to jej wina nie rozumiałem. Wreszcie zasneła. Zaniosłem ją do sypialni a sam zeszłem do kuchni. Btłem tak samo załamany jak ona.
Magda
Otwarłam oczy i zobaczyłam że nie jestem w domu. Zobaczyłam że koło mnie stoj Moritz.
-Nie buj sie.-powiedział
-Gdzie jesteśmy?-spytałam widząc most
-Nie widzisz nad rzeką.
-Dzienkuje ci bardzo...- oczy miałam pełne łez
-Musiałem was ocalić... powiedz Gabi że ja ją kocham.
-D... dobrze.
Uśmiechnoł sie i ruszył dalej.
-Tu jest pienkny ogród... ale ty musisz już iść.
-Sucham?-nie zrozumiałam
-Obudź sie i żyj.
Otwarłam oczy i zobaczyłam Roberta. Spał obok mnie.
Komentujcie bardzo prosze
środa, 19 czerwca 2013
19.Przepraszam...
Z oczu popłyneły mi łzy. Chciałam żeby to był tylko koszmar senny. Zaczoł mnie całować.
-Pomocty!-krzyknełam
Uderzył mnie mocno najpierw w twarz a potem w brzuch.
-Zamknij sie! Jeśli coś jeszcze powiesz to cie zabije.
Nagle usłyszałam znajomy głos.
-Zostaw ją!
-Bo co?
-To...
Opadłam na podłoge gdyż napastnik musiał sie bronić. Mężczyźni zaczeli sie bić. Po chwili mój wybawiciel pomógł mi wstać. Przytuliłam sie do niego. Już odchodziliśmy z tamtąd gdy tamten so nas krzyknoł.
-I tak i tak bendziesz cierpiała!
Wyciongnoł pistolet i szczelił. Nie wemnie tlko w stojącego obok. Upadł na ziemie a na jego koszulce pojawiła sie krew.
-Nie nie nie... prosze...-płakałam
-Ci... nie płacz... musisz być silna.
-Nie moge to prze zemnie.
-Spo... spokojnie.
Koło nas po pogotowie dzwonił jakiś facet.
-Nic niemów.
-Ci...
-Moritz przepraszam...
Nic nie mówił.
Po 5 minutach przyjechało pogotowie. Siedziałam pod jego salom i płakałqm.
-Tracimy go...
W sali usłyszałam pielengniarke.Wyszedł z tamtąd lekarz.
-Przykro mi nic nie mogliśmy zrobić.
-Mog... moge do niego wejść?
-Tak.
Moritz leżał na łóżk.Płakałam cał czas. Do sali wszedł Robert, Gabi i Emi.
-To przezemnie on nie żyje.
-Nie...
Gabi wybiegła. Do mnie podszedł Robert. Zabrał mnie do domu. Nie mogłam spać.
No i mamy śmierć. Prosze komentujcie bo każdy komentarz to pomoc dla mojej weny. No i dzienkuje za czytanie.
-Pomocty!-krzyknełam
Uderzył mnie mocno najpierw w twarz a potem w brzuch.
-Zamknij sie! Jeśli coś jeszcze powiesz to cie zabije.
Nagle usłyszałam znajomy głos.
-Zostaw ją!
-Bo co?
-To...
Opadłam na podłoge gdyż napastnik musiał sie bronić. Mężczyźni zaczeli sie bić. Po chwili mój wybawiciel pomógł mi wstać. Przytuliłam sie do niego. Już odchodziliśmy z tamtąd gdy tamten so nas krzyknoł.
-I tak i tak bendziesz cierpiała!
Wyciongnoł pistolet i szczelił. Nie wemnie tlko w stojącego obok. Upadł na ziemie a na jego koszulce pojawiła sie krew.
-Nie nie nie... prosze...-płakałam
-Ci... nie płacz... musisz być silna.
-Nie moge to prze zemnie.
-Spo... spokojnie.
Koło nas po pogotowie dzwonił jakiś facet.
-Nic niemów.
-Ci...
-Moritz przepraszam...
Nic nie mówił.
Po 5 minutach przyjechało pogotowie. Siedziałam pod jego salom i płakałqm.
-Tracimy go...
W sali usłyszałam pielengniarke.Wyszedł z tamtąd lekarz.
-Przykro mi nic nie mogliśmy zrobić.
-Mog... moge do niego wejść?
-Tak.
Moritz leżał na łóżk.Płakałam cał czas. Do sali wszedł Robert, Gabi i Emi.
-To przezemnie on nie żyje.
-Nie...
Gabi wybiegła. Do mnie podszedł Robert. Zabrał mnie do domu. Nie mogłam spać.
No i mamy śmierć. Prosze komentujcie bo każdy komentarz to pomoc dla mojej weny. No i dzienkuje za czytanie.
wtorek, 18 czerwca 2013
18.Czy ja go jeszcze zobacze?
Robert
Odbijała nam gupawka. Tańczyliśmy hula wyginam śmiało ciało i takie tam. Dziś Magda idzie na jakąś impreze razem z Emi i Gabi. A ja bende z chłopakami wolną chate. Przebrałem sie i wruciłem do domu. Meg biegała po domu szukając ciuchów. Wyjołem telefon i zaczołem dzwonić.
-Cześ Marco wpadniesz?-powirdziałem
-Jasne a kto bendzie?
-Mario ty ja Kuba no i Ronaldo wczoraj przyjechał.-szybko powiedziałem
-A Łukasz?
-Sara...
Zgodził sie wienc teraz dzwonie do Cristiano. Jak sie okazało jest zajenty. Naszykowałem piwo i jakieś chipsy.
Magda
Szukałam jakiegoś ciuhu i znalazłam krutkie spodemki i bluzka z uśmiechem. Robert szykował swoją impreze. Wreszcie ruszyłam do klubi. Zabawa była supcio
Tańczyłyśmy i śpiewałyśmy. Po prostu impreza na maxa. Zbliżała sie 23 wienc postanowiłam wrucić do domu. Pożegnałam sie z dziewczynami i wyszłam. Szedł za mną jakiś facet.Skrenciłam w nastempną uliczke i poczułam jak przyciska mnie do śviany.
-Hej mała pobawimy sie!
-Puść!-krzyknełam
Włożył renke pod moją bluzke. Prubowałam sie wyrwać ale nic z tego. Prubował zsunąć mi spidenki. A ja nic niemogłam nic poradzić.W głowie miałam teraz tylko uśmiechnientą twarz Roberta.Czy ja go jeszcze zobacze?
Z oczu poleciały mi łzy...
Bo najgorsza jest ta myśl że go nie zobaczysz...
To tak prosze o komentarze i smutna wiadomość już w nastempnym rozdziale ktoś umrze. Miłego czekania:D
Odbijała nam gupawka. Tańczyliśmy hula wyginam śmiało ciało i takie tam. Dziś Magda idzie na jakąś impreze razem z Emi i Gabi. A ja bende z chłopakami wolną chate. Przebrałem sie i wruciłem do domu. Meg biegała po domu szukając ciuchów. Wyjołem telefon i zaczołem dzwonić.
-Cześ Marco wpadniesz?-powirdziałem
-Jasne a kto bendzie?
-Mario ty ja Kuba no i Ronaldo wczoraj przyjechał.-szybko powiedziałem
-A Łukasz?
-Sara...
Zgodził sie wienc teraz dzwonie do Cristiano. Jak sie okazało jest zajenty. Naszykowałem piwo i jakieś chipsy.
Magda
Szukałam jakiegoś ciuhu i znalazłam krutkie spodemki i bluzka z uśmiechem. Robert szykował swoją impreze. Wreszcie ruszyłam do klubi. Zabawa była supcio
Tańczyłyśmy i śpiewałyśmy. Po prostu impreza na maxa. Zbliżała sie 23 wienc postanowiłam wrucić do domu. Pożegnałam sie z dziewczynami i wyszłam. Szedł za mną jakiś facet.Skrenciłam w nastempną uliczke i poczułam jak przyciska mnie do śviany.
-Hej mała pobawimy sie!
-Puść!-krzyknełam
Włożył renke pod moją bluzke. Prubowałam sie wyrwać ale nic z tego. Prubował zsunąć mi spidenki. A ja nic niemogłam nic poradzić.W głowie miałam teraz tylko uśmiechnientą twarz Roberta.Czy ja go jeszcze zobacze?
Z oczu poleciały mi łzy...
Bo najgorsza jest ta myśl że go nie zobaczysz...
To tak prosze o komentarze i smutna wiadomość już w nastempnym rozdziale ktoś umrze. Miłego czekania:D
poniedziałek, 17 czerwca 2013
17.Ci... to muj sekret.
Miesiąc później...
Dziś opiekuje sie Sarom. Łukasz ją przywiuzł i zabrał Roberta. Mała spała. Zjadłam śniadanie i zajełam sie moją siostrzenicą. Jest roskoszna.
-Ciociu a gdzie jet wulek Lobelt?-wysepleniła
-Z twoim tatą.
-A mama?
-U cioci Gabi.
Poszłyśmy na plac zabaw i lody. Było super. Zrobiłam kolacje i położyłam sie na kanapie. Leciał jakś horror. Usłyszałam otwierające sie drzwi. Nikogo nie było. Powoli wchodziłam na góre. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie w biodrach.
-Aaaa...
-Co słonko?-spytał Lewy
-Ty k*rwa mnie nie strasz!
-Nie rozumiem.
-Oglądałam horror idioto!
Weszłam do sypialni.
-To ja ci pomoge zapomnieć.
Robert powoli rospinał moją koszulke. Rano obudził mnie Mario i Marco.
-Cicho mi tam dzieci!-krzyknełam
-Choć na dół Robert zaliczył glebe.
-Biegne!
Robert leżał na ziemi i sie śmiał a chłopaki prubowali mu pomuc. Ja nie umiałam powstrzymać śmiechu.Poszliśmy na rynek. Marco i Lewy fascynowali sie dziewczynami a Mario mnie wnerwiał.
-No śmiej sie...
-Nie-łaskotał mnie
-Robert... ratuj!
-Za chwile.
Reus pokazał mu jakiegoś rudzielca.
-Gotze poczekaj.
Zdjełam balerinke i żuciłam w bruneta.
-Ała... ci to było?!
-To była moja przyjaciułka baleria. Ona mi bardzo pomaga z takimi jak ty!-zaśmiałam sie
-Moge cie łaskotać?-spytał Mario
-Tak ty zboczeńcu. :D
-Ci... to muj sekret.
-Prosze zostawić tą panią!-powiedziała
My zaczeliśmy sie śmiać.
-Idziemy wreszcie na trening?-spytałam
-Tak tak.
Po 20 minutach siedziałam na ławce. Przywitałam sie z trenerem i zaczeli ćwiczyć.
niedziela, 16 czerwca 2013
16.Cepie gdzie ty to kopiesz?!
Gabi mocno mnie przytuliła. Z oczu leciały mi wielkie łzy. Nie moge nic zrobić.
-Nie wiem dlaczego to zrobiłam... nie wiem.-powiedziałam
-Spokojnie... czy coś czujesz do Kuby?
-Nie to nie tak to było jednorazowe.
-Choć odprowadze cie do domu.-szepneła Gabi
Ruszyłyśmy w strone mojego domu. Pożegnałyśmy sie a ja weszłam do salonu. Chłopaki grali na konsoli.
-Cepie gdzie ty to kopiesz?!
-Odczep sie Łuki!
Poszłam do kuchni. Ktoś mnie przytulił. Odwruciłam sie. Stał koło mnie Kuba.
-Co robisz?-spytałam
-Nic po prostu tak dawno cie nie mogłem przytulić.
-Kuba... -poczułam jego usta na swoich- nie.
-O coci chodzi?!
-Nie tu!
Wrucił do salonu. Około 21 chłopaki sie pożegnali. Robert siadł koło mnie. Zaczeliśmy sie całować.
Rano
Zerknełam na Roberta który jeszcze spał. Zeszłam z łóżka i usłyszałam głos bruneta.
-Gdzie idziesz?
-Zrobić śniadanie.
-Dobrze a wiesz że ładnie wyglondasz?
-Mhy.
Zeszłam na dół. Przygotowałam jedzenie i poszłam sie ubrać. Dziś jest strasznie goronco wienc założyłam sukienke. Poszłam obudzić mojego śpiocha.Powoli zwlukł sie z łóżka. Poszliśmy na trening.
-Hej wam.-Krzyknoł Mario
-Hej.-poczochrałam mu włosy.
3 godziny póżniej...
Wreszcie koniec. Ruszyliśmy na miasto.
-Ja uwielbiam ją...
-Zamilcz błagam.-śmiałam sie
-Droga pani możemy zatańczyć?
-Idioto nie!
-Ale...ja jestem kochany no i...-Prawie siepopłakał
-Ciii... słodziaku.
-Super jestem słodki.j
Chłopaki ryli sie ze śmiechu. Wieczorem wruciliśmy do domu. Byłam śpiąca wienc żuciłam sie na łóżko. Robert postompił tak s
amo.
Przeczytałeś skomentuj
-Nie wiem dlaczego to zrobiłam... nie wiem.-powiedziałam
-Spokojnie... czy coś czujesz do Kuby?
-Nie to nie tak to było jednorazowe.
-Choć odprowadze cie do domu.-szepneła Gabi
Ruszyłyśmy w strone mojego domu. Pożegnałyśmy sie a ja weszłam do salonu. Chłopaki grali na konsoli.
-Cepie gdzie ty to kopiesz?!
-Odczep sie Łuki!
Poszłam do kuchni. Ktoś mnie przytulił. Odwruciłam sie. Stał koło mnie Kuba.
-Co robisz?-spytałam
-Nic po prostu tak dawno cie nie mogłem przytulić.
-Kuba... -poczułam jego usta na swoich- nie.
-O coci chodzi?!
-Nie tu!
Wrucił do salonu. Około 21 chłopaki sie pożegnali. Robert siadł koło mnie. Zaczeliśmy sie całować.
Rano
Zerknełam na Roberta który jeszcze spał. Zeszłam z łóżka i usłyszałam głos bruneta.
-Gdzie idziesz?
-Zrobić śniadanie.
-Dobrze a wiesz że ładnie wyglondasz?
-Mhy.
Zeszłam na dół. Przygotowałam jedzenie i poszłam sie ubrać. Dziś jest strasznie goronco wienc założyłam sukienke. Poszłam obudzić mojego śpiocha.Powoli zwlukł sie z łóżka. Poszliśmy na trening.
-Hej wam.-Krzyknoł Mario
-Hej.-poczochrałam mu włosy.
3 godziny póżniej...
Wreszcie koniec. Ruszyliśmy na miasto.
-Ja uwielbiam ją...
-Zamilcz błagam.-śmiałam sie
-Droga pani możemy zatańczyć?
-Idioto nie!
-Ale...ja jestem kochany no i...-Prawie siepopłakał
-Ciii... słodziaku.
-Super jestem słodki.j
Chłopaki ryli sie ze śmiechu. Wieczorem wruciliśmy do domu. Byłam śpiąca wienc żuciłam sie na łóżko. Robert postompił tak s
amo.
Przeczytałeś skomentuj
sobota, 15 czerwca 2013
15.To chyba twoja władność
Kolejny dzień
Poczułam jak ktoś bieże mnie na rence. Powoli otwarłam oczy. Trzymał mnie Mario.
-O obudziłem cie?
-No troszeczke ale to nic... postawisz mnie na ziemie.-uśmiechnełam sie
-Jasne.
Weszliśmy do salonu. Wszyscy jeszcze spali. Zobaczyłam Roberta jak przekrenca sie na drugi bok. Siedliśmy w kuchni.
-Jak tam u ciebie i Gabi?-spytałam
-Doobrze super... choć ich budzić bo za 40 minut jest trening.
Zaczeliśmy budzić chłopaków. R
30 minut póżniej...
Robert
Siedzieliśmy na treningu. Głowa mnie bolała jak cholera. A Jurgen kazał nam biegać. Umówiłem sie że ide do Łukasza na piwo. Jedno... no niewiem ile.
-Zawioze cie do domu- powiedziała Ewa
-Okej.
Piszczu zaczoł coś śpiewać. Ewa wprowadziła mnie i swojego menża do domu. Megi spała.
Magda
Obudzili mnie Robert Łukasz i Ewa. Lewy runoł na ziemie jak długa.
-To chyba twoja własność-mówiła Ewka.
Powoli zerknełam na leżącego.
-Może... ale on śpi w salonie.
Pomogłam mu usiąść.
-Ile wypił?-spytałam
-Niemam pojencia.
Ja i mojego brata żona gadałyśmy. A chłopaki krzyczeli.
-Cicho pijaki bo zamkne w piwnicy.
Zapadła cisza a potem zaczeli sie śmiać. Nie mogłam spać a rano ruszyłam na stadion. Od razu powiedziałam że Robert żle sie czuje. Zadzwonił mój telefon. Gabi chciała pogadać. Poszłam do kawiarniw której mamy sie spotkać.
-Hej Magda... chciałam sie z tobą spotkać bo... czy kochałaś kiedyś dwie osoby?
-Skarbie niewiem sama nie moge poradzić sobie ze swoimi problemami-spuściłam głowe
-O co chodzi?
-Bo jak Robert miał amnezje... ja i Kuba... my...-rozpłakałam sie
-Ciiii... on sie o niczym nie dowie obiecuje ci to.
Komentujcie bo niewiem czy sie podoba.
Komentujcie bo niewiem czy sie podoba.
Subskrybuj:
Posty (Atom)