wtorek, 24 grudnia 2013

Opuźnione życzenia
Dużo Radości, Miłości i Szczęścia. Abyście nie chorowali i byli pełni energi. Dużo prezętów i spełnienia marzeń. Wszystkiego tego co dobre miłe i potrzebne. Nie rezygnujcie z marzeń. I oczywiście Sylwestra do białego rana.

Życze wam z głembi serca ;*

poniedziałek, 16 grudnia 2013

59.Giumom

Lili?! Jak ona tu weszła?! A jeżeli ona stoi za tym wszystkim? Tysiąc myśli przebiegło mi przez głowe. Magda uspokuj sie stres szkodzi dziecku. Podeszłam bliżej Nadii. Miałam takiego stresa pierszy raz. Nic dziwnego że zrobiło mi sie słabo.
-Magda? Jak sie czujesz?-pytał ktoś
-Dobrze...
-Wiesz jak nas wystraszyłaś ale dobrze że ci nic nie jest...
-Tak
Tsa... zawieźli mnie do szpitala. Nie lubie szpitali a kto je lubi. Powoli sie podniosłam patrząc na Roberta. Był taki spokojny jak nigdy. Uśmiechnełam sie doniego i pogłaskałam po ramieniu.
-Jedziemy do domu?
-Tak słonko
Co sie stało że dziś tak sie zachowuje. Ciekawi mnie to strasznie. Jak sie okazało to troche lerzałam w szpitalu było już po 22. Szybko położyłam sie spać. Rano musiałam sie spytać Roberta o wczoraj.
-Robert...
-Tak?
-Byłeś wczoraj nie swój dlaczego?
-Em... bo wiesz... wczoraj nawrzeszczałem na tą Lili a ona...
-Co ona?
-Nic ważnego
-Robert  co ona?!
-Powiedziała że chciałaś oddać dziecko Kubie...
-Co?! Przecież to nie prawda!
Patrzyłam w jego niebieskie oczy. Jak ona śmie tak mówić. Co za łajza nie mieści sie w głowie. Robert mnie przytulił.
-To nasze dziecko i nie oddam go nikomu
-Tak wiem...
Rozległ sie dźwięk dzwonka do drzwi. Poszłam zobaczyć kto to. Zaraz ktoś trzymał mnie na rękach.
-Mario załamiesz sie-śmiałam sie
-Co ty Marco jest cięższy
Tragedia znów im odbija.Serio już mi zryli psychike więc po co to robią. Mario wkurzył Roberta. Stali na kanapie
-Jestem mudzinem-mówił Mario
-Jaram sie piwem jak Götze syialnią-zaczoł Lewy
-A ja Jaram sie giumom jak Emi butami
-Giumom?-zapytałam
-No gumą...
Lewy poruszał brwiami znacząco.
-Ej ale nie taką
Zaczeliśmy sie śmiać. Mario mówi guma cała sala ma dziwne myśli.
-Mario....
-Co?
-Przywieź Felixa...
-Po co?
-Bo nie jest tak zboczony jak tyi go lubie
-Tak tak.... nie wkurzaj mnie
-Dopiero zaczynam
Zaczełam marudzić jak bigdy. Tylko szkoda że szli na trening. Zadzwoniłam do Gabu.
-Zmartwychstałaś
-Tak xD co robisz?
-Siedze na rynku
-To wpadaj do mnie bo umre
-Jasne mamuśko
-Tylko szybko... a i kup nuttele
-Jasne

środa, 11 grudnia 2013

Przepraszam :c

Nie zawieszam bloga ani go nie usówam. Jade do szpitala i niebęde mogła dodawać postów na żaden z moich blogów. Jeszcze raz przepraszam. Wynagrodze wam to jak wróce. Papa :*

poniedziałek, 11 listopada 2013

58. Nadi :3

Nic mi nie pomogło. Ania nie dawała sobie ze mną rady. Nic dziwnego bałam sie. Kto mi grozi? Stachursaka wyciągneła telefon i poszła do kuchni. Zmęczona płaczem zasnełam. Rano szybko wstałam. Ubrałam sie i poszłam do kuchni. Ogarneła mnie radość jakiej jeszcze nie doznałam.
-Nadia!
-Tak :D
Rzuciłam sie w ramiona przyjaciółki. Zaśmiała sie i wstała z krzesła.
-Widze że ciąża ci służy...
-Nie zaprzecze... ale co ty tu robisz?
-Ania po mnie zadzwoniła więc jestem... iprzyjechałam do chłopaka
-Do chłopaka?
-Langerak :D
-To super...
Dziewczyna pokiwała głową. Taka sama jak ją zapamiętałam. Nie wysoka szatynka o piwnych oczach. Wyciągneła mnie na spacer. Opowiadała jak wszystko sie pozmieniało. Że miała kilku chłopaków ale żaden nie był doskonały. Jak sobie przypomniałam że nakryłam ją z moim bratem xD
-Wiesz że ja teraz wstydze sie spojrzeć Łukiemu w oczy?
-Czemu byliście pijani
-No właśnie xD
-No dobra dobra... idziemy na stadion?
-Jasne
Poszłyśmy do naszych chłopców.Naprawde cieszyłam sie że Nadia tu przyjechała. Jeju jaka z nich zakochana para ^^
-Kto to?
-Nadisia
-Yhm... wiesz że cie kofam?
-Tak wiem
-To dobrze misiu *.*
Poczochrałam mu włosy.Jezu jak ja go kocham nie moge go zostawić.
-No cześć xD
-Hej zboczuchu
-Czo tam?
-Nic ciekawego a u ciebie?
-Rodzice mnie odwiedzają :/
-Mario biedaku haha
-No wiem...
Odwruciłam sie w strone wyjścia. Stał tam mój koszmar...

sobota, 19 października 2013

57. Zerwać!

Każdy dzień jest lepszy. Siedziałam na stadionie. Chłopcy trenowali i coś śpiewali. Ja grałam na telefonie. Wyśmienicie sie czułam. Nagle na wyświetlaczu pojawił sie obcy numer.
-Halo...
-Masz z nim zerwać!
-Słucham?!
-Masz z nim zerwać bo cie zabije!
-Kto mówi?!
-Zabije cie!
-Kto mówi?!
-Pi pi pi...
Żuciłam telefon na boisko. Byłam zła i przerażona. Kto to mógł być? Marco przyniusł moją komórke.
-Magda co sie stało?
-Nic... po prostu sie zawiesił...
-Aha... oki
Wruciliśmy do domu. Robert wciąż mnie przytulał i całował. Następne dni mnie przerażały. Głuche telefony i listy z groźbami. Po połódniu Lewy pojechał do Matsa. Ja siedziałam w domu. Nagle znowu zadzwonił telefon. Nik nic nie mówił. Rozłączyłam sie. Zrobiło mi sie słabo z nerwów. Poszłam do kuchni. Gdy odwruciłam sie do okna stała tam postać z nożem. Zaczełam krzyczeć. Schowałam sie w łazięce i zadzwoniłam do Ani.
-Słucham...
-Aniu błagam cię przyjedź...
-Co sie stało?
-O nic nie pytaj tylko przyjedź błagam
Po kilkunastu minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Była to Ania.
-Dziękuje bardzo...
-Nie ma za co a teraz mów co sie stsło
-No bo ktoś od kilku dni każe mi zerwać z Robertem... grozi że mnie zabije... a dziś przed moim domem stał ktoś z nożem...
-Czemu wcześniej nie mówiłaś?!
-Bałam sie... a teraz bardziej...
Anna mnie przytuliła.
-Aniu potrzebuje pomocy
-Wiem i nie pozwole by ci ktoś zrobił krzywde.
Do domu weszedł Robert.
-Co sie stało?
-Nic...
-Napewno?
-Napewno na sto procent
On poszedł na góre a ja dostałam smsa. "Anna ci nie pomoże! Będziesz musiała z nom zerwać! Umrzesz jeśli go nie zostawisz!"
-Aniu...

piątek, 27 września 2013

56. Lili...

Nie moge sie doczekać aż na świat przyjdzie maleństwo. Jestem bardzo szczęśliwa. Siadłam z Anią Gabrysią i Emiliom na stadionie. Ostatnio Emi i Gaba sie pokucił ale już jest dobrze. Mario nie gra bo ostatnio nadciągnoł noge. Jak? Biegał w obcasach. Trening sie skończył i postanowiliśmy gdzieś iść. Wybur padł na cukiernie. Poszłam do toalety. Gdy wychodziłam spotkał mnie szok. Przy jednym ze stolików siedziała nie za wysoka dziewczyna. Była to Lili. Gdy wspomnienia wruciły poczułam wielki ból. Ona niszczyła mi życie. Gdy chodziłam do szkoły ona mnie prześladowała. Nie raz próbowałam coś sobie zrobić bo czułam sie samotna. Łukasz wtedy mnie wspierał. Ruszyłam do stolika.
-O Magda...
-Lili...
-Dawno sie nie widziałyśmy
-Tak
-Widze że zaszłaś w ciąże.
-Prawda...
-Pewnie zaciążyłaś z jakimś idiotom i teraz musisz tak sie męczyć...
-Nie.. jestem w szczęśliwym związku
-Ciekawe kto by cie chciał?!
W oczach zebrały mi sie łzy.Podeszła do mnie Ania i Robert.
-Witam jestem Robert Lewandowski... moja narzeczona nas sobie nie przedstawiła
-Lili List
-Miło mi ale my musimy iść bo czekają na nas przyjaciele..-Robert wskazał rękom na reszte
Dziewczyna odeszła w swoją strone a myw swoją. Wszystko wyjaśniłam Robertowi.
-Może poprawisz mi chumor...
-A jak?
-Zamów pizze...
Pocałowałam go w policzek. Wieczorem jedliśmy pyszności. Już tylko 4 miesiące. 
Przytuliłam bruneta i zaczełamrozmyślać o weselu.
-----------------
Przepraszam ale nie miałam weny ;(
Teraz prosze abyście komętowali. Dziękuje za prawie 6000 odwiedzin i 100 komętarzy :*:*

poniedziałek, 23 września 2013