Rano ubrałam się w sportowy ciuch i ruszyłam z Robertem na stadion. Jak zawsze się spóźniliśmy. Nudy, nudy wygłupy i znów nudy. Zobaczyła Gabi i do niej poszłam.
-Hej Bryśka idziemy na zakupy?
-Jasne!
Oglądałyśmy cały sklep i następny... Było już po 15 więc poszłam odprowadzić Gabi. Gdy tylko weszłyśmy naskoczył na nią Moritz.
-Wynoś się!
-Ale o co chodzi?
-Powiedziałem coś!
-Mo co ci odbija?
-Nic tylko nie chce na nią się patrzeć!
-O co chodzi!?-wrzasnęła wnerwiona Gabi
-Nie wiesz a to z Ronaldo?!
-S... skąd o tym wiesz?
-O więc to prawda dz*wko!
-Kto ci to powiedział?
-Cristiano mi się pochwalił że przeleciał moją dziewczynę!
-Nie wyjdę stąd za żadną cenę!
-Oj wyjdziesz...-złapał ją za ramie i chciał wyprowadzić
Gabi się odwinęła i uderzyła go mocno w twarz. Przez chwile zrobiło się cicho. Ja stałam w salonie i na to patrzyłam. Moritz uderzył ją w twarz.
-Nienawidzę cie palancie!
Mo powtórzył uderzenie. Podbiegłam do nich i zaczęłam uspokajać Leitnera. Na nic dobrego to nie wyszło. Odepchnął mnie na szklany regał. Uderzyłam w niego z impetem. Gabi szybko do mnie podbiegła.
-Idiota! Nic ci nie jest?
-Oprócz rozciętej ręki nic.
-Zawiozę cie do szpitala.- powiedziała podnosząc mnie z podłogi
-Jesteś chory psychicznie!-rzuciłam wychodząc
Po jakiś 20 minutach byliśmy w szpitalu. Byłam wnerwiona na tego idiotę.
-Słonce ty moje co ci się stało?
-Moritz oszalał i to tak wyszło.
-Zabije go!
-Spokojnie... a Gabi jak się czuje?
-Dobrze zamieszka u nas przez kilkanaście dni.
Kiwnęłam głową i ruszyłam za moim brunetem. Ułożyłam się na łóżku i zasnęłam. Obudził mnie donośny hałas. Na schodach leżał Robert z swoją torbą. Poszłam mu pomóc. Zrobiłam śniadanie.
-O cześć-mruknęła zaspana blondynka
-Witam witam...
Podałam jej naleśniki. Umalowałam się wreszcie.
Tydzień później...
Siedzieliśmy w klubie.
-Może pojedziemy nad morze jutro wieczorem?- powiedział Marco
-Dobry pomysł to kto jedzie?
-To tak ja Emi, wy i Mario oraz Gabi-mówił znów blondyn.
-Może być... to teraz poproszę pieniążki na nowe ciuchy!-powiedziała Emila
Obleciałyśmy chyba wszystkie sklepy w Dortmundzie.
-A ten struj... a może tamten albo lepiej ten!
-Ten pierwszy!-pokazałam na różowy komplet.
-Okej.
Z nimi można by było wydać wszystkie pieniądze.
-A jakie spódnice...?
-Jakie kol wiek... ja idę na lody!
Ze mną poszła Gabi.
-Mam jej dość może sprzedamy ją tym Turkom?!
-Jasne tylko Marco nie był by szczęśliwy.
-No ale pomysł dobry...
-Tak tak...
Wreszcie wróciłyśmy do domu. A tam chłopaki grają na konsoli. Padłam na kanapę a Bryśka przyniosła dwa piwa.
To tak komentujcie komentujcie i komentujcie!
Ale co się stało, że Robert leżał na schodach? Bo chyba nie załapałam xD No rozdział jak zwykle boski. Tylko szkoda mi Gabi, mam nadzieję,że znajdzie sobie jakiegoś wartościowego faceta :) Czekam na nn :3
OdpowiedzUsuńZ jego szczęściem rypnoł ze schodów mi równierz szkoda Gabi no ale będzie miała osobe która zakocha sie w niej.
UsuńDziękuje bardzo!
podoba mi się <3
OdpowiedzUsuńczekam na nn ;3
pozdrawiam i zparaszam do sb ;)
hej, nadrobiłam twojego bloga Akcja ogólnie ok, chociaż trochę za szybko sie kręci i można sie pogubic. Mam wrażenie, ze czasem cos piszesz, nie kończąc myśli i trzeba sie domyślać, co , kto i kiedy mówi. ( Akcja z Robertem, który z niewiadomych czytelnikowi przyczyn lezy na schodach, ewentualnie akcja po upadku na regał - słoneczko...........) napisałaś to tak, jakby to Mo, a Nie Robert był przy dziewczynach. I ta ortografia. Błędy az bija po oczach. I sorki, ale to, że piszesz z telefonu, to żadno wytłumaczenie. Zasady pisowni są niezmienne, a z telefonu zamiast ó możesz napisać o i tez każdy sie domyśli. Pozdrawiam i zapraszam do siebie. Informuj o nowych
OdpowiedzUsuńTośka dziękuje że mówisz szczeże takie wyjaśnienie wiem że takie są te sceny ale todlatego że zasem zapominam co pisałam:3
UsuńA błędy bo jestem dyslektyczką jeszcze raz DZIĘKUJE
Dziś sprubuje napisqć 13.