Rano obudziłam sie pierwsza ale nie chciałam wstawać. Po kilku minutach obudził sie Robert. Ubierał sie powoli.
-Podaj mi bluzke...
-Po co ładniej ci w bieliźnie.
-Oj prosze cie nie chce paradować rozebrana-powiedziałam
-A mi sie tak podobasz...-pocałował mnie
-Idź już...
Jeszcze poleżałam. Zadzwonił Lewy powiedzieć że Marco po mnie przyjedzie. Ubrałam sie w sukienke i nagle usłyszałam że ktoś jest na dole. Powoli schodziłam. Ktoś zepchnoł mnie ze schodów. Spadłam na sam dół.
Marco
Pukałem do domu Lewego ale nikt nie otwierał. Nacisnołem klamke i weszłem do środka.
-Meg...
Nikt nie odpowiadał. Zaraz zobaczyłem Maga leżącom przy schodach.
-Magda!
Sprawdziłem czy oddycha i zadzwoniłem po pogotowie. Gdy dojechałem na miejsce zadzwoniłem do Roberta.
-Przyjeżdżaj do szpitala!
-Co sie ci stało?
-Mi nic ale ona...
-Już jade...
Po kilku minutach był koło mnie Lewy.
-Co jej stało?
-Nie wiem...
Czekaliśmy pod salom. Po chwili przyszedł do nas lekarz.
-Który z panów to Robert?
-Ja...
-Musze z panem porozmawiać.
-A ja moge do niej wejść?-spytałem
-Tak
Weszłem do jej sali.
Magda
-Jak sie czujesz?-spytał Marco
-Eeee... dobrze nie wiem
-Co sie stało?
-Spadłam ze schodów...
-To to wiem ale nie spadła byś sama...
-Nie powiesz nikomu?-spytałam
-Nikomu-obiecał
-To... to... Iwona
-Co?!
-To... a teraz ktoś mi powie co z moim dzieckiem?!
Do sali wszedł Robert.
-Co z dzieckiem?
-Na szczęście dobrze a z tobą?
-Wszystko mnie boli...
-Moja kochana niezdara
-Tak...
Jeszcze tego samego dnia wróciłam do domu. Teraz boje sie mamy Roberta ona chciała... nawet nie chce o tym myśleć.Położyłam sie z Robertem. Mocno mnie przytulił.
-Gdybyś inaczrj spadła stracił bym was...
-Wiem
-A ja nie chce was stracić zabił bym sie
-Nie mów tak...
-Ale taka prawda kocham cie jak nikogo jesteś moim aniołkiem.
-A ty moim...
Zasnełam suchając jak Robert mnie kocha.
środa, 31 lipca 2013
sobota, 27 lipca 2013
40. A ja myślałam że lama...
Następnego dnia pożegnaluśmy sie. Obiecałam mojemu bratu że kiedyś przyjedzie. Dziadkom oznajmiłam że jestem w ciąży. Około 23 dojechaliśmy do Dortmundu. Rano ruszyliśmy na trening. Siadłam na trybunach. Nagle podeszła do mnie Iwona.
-Dzień dobry-przywitałam sie
-Nie dobry bo wykorzystujesz mojego syna!
-Słucham?!
-To zapewnie nie jest jego dziecko... tylko Kuby!
-Co?
-Nie pozwole ci wykorzystywać mojego syna!
-Ale ja go kocham...
-Mnie tego nie wmówisz!
-Przeciesz ja mówie prawde...
-Nie ty chcesz tylko kase i pewnie spałaś ze wszystkimi kolegami Roberta.
-N... nie
-Mnie nie okłamiesz.
Uciekłam z tamtąd. Po chwili złapał mnie Robert oraz Mario. Przyszedł równierz Kuba i Marco.
-Słonko co sie stało?
-Nie chce tu być!
-Dlaczego?
-Bo nie chce cie wykorzystywać...
-Jak to?
-Twoja mama oznajmiła że pewnie to nie jest twoje dziecko i spałam z twoimi przyjaciółmi.
-Co dlaczego?
-Nie wiem-zaczełam płakać
Robert poszedł do mamy.
-Nie płacz błagam-Marco mnie pocieszał
Wróciliśmy na stadion. Zapewne miałam rozmazany makijaż. Zauważył to trener.
-Co sie stało?-spytał
Ja nie mogłam nic powiedzieć więc Marco opowiedział za mnie. Wreszcie byliśmy w domu.
-Rozmawiałeś z nią?
-Tak-Robert powiedział smutno
-Ona najchętnie wyrzuciła by mnie z tąd...
Robert mnie przytulił.
-Nie denerwój sie nie możesz.
-Wiem wiem...
Potem siedzieliśmy z Mario. Chciała bym czasem żeby Robert mnie nie kochał bo byśmy tak nie cierpieli.
-Ej a może jutro popatajamy na jednorożcach-powiedział Gotze
-Gdzie?
-Niedaleko jest stadlina... więc?
-Ok to po treningu
-To zabiore jeszcze Marco-oznajmiłam
-A jak wyglonda jednorożec?-spytał Lewy
-To taki koń z wafelkiem od loda na głowie...
Śmialiśmy sie.
-A ja myślałam że lama...-powiedziałam
-Lama to jest w Bayernie-odezwał sie Robert
-W Frayernie drogi kolego...
-Tak w Frayernie-odparł Lewy
poniedziałek, 22 lipca 2013
39.Jednorożec...
-Ej... wstajemy-Robert mnie budził
-Co Mario zaginoł?-spytałam
-Nie jeszcze jest ale dojeżdżamy...
Przetarłam oczy. Tak byliśmy już nie daleko. Po chwili obudziła sie reszta. Robert mnie przytulił bo trzęsłam sie jak galareta. Zajechaliśmy pod jakiś dom.
-To gdzie to?
-O tamten dom-wskazałam na biały budynek
Po niecałej minucie staliśmy pod domem. Wyszedł do nas młody chłopak. Na chwile staną jak wryty. Chłopaki patrzyli sie na niego a on na nich.
-Dzień dobry...
-Cześć...
-W czym moge pomuc?-spytał
-Jestem Magda...
-Aha... Magda ile masz lat?
-17 a ty 21 prawda?
-To naprawde ty?
-Wienc jesteś Michał jesteś moim brate...
Chłopak podbiegł do mnie i przytulił sie. Cieszyłam sie że go widze.
-Och to są Robert, Mario, Marco, Łukasz, Gabi i Emilka...
-Ja nie moge piłkarze Borussi...
Emilia tłumaczyła Niemcom o czym rozmawiamy.
-Och zapraszam...-powiedział Michał
Weszliśmy do domu. Od razu zobaczyłam moją siostre i dziadków.
-Dzień dobry... jestem Magda
Dziewczyna od razu spojżała na chłopaków.
-Dziecko drogie to ty?
-Tak...
-Jestem Wero...
Zaczeliśmy rozmawiać. Każdy dostał pokoje. Łukasz sam miał być w pokoju.
Ja i Robert udaliśmy sie do swojego pokoju. Chciałam pochodzić po wsi. A ze mną Mario i Marco. Dziewczy siedziały z moim bratem. Było bardzo ciepło. Nagle Gotze zaczoł piszczećv.
-Co ci jest?
-No paczaj kucyk...
-Haha... to pegaz...-Marco go poprawił
-Idioci przeciesz to jednorożec...
Poszliśmy do naszego konia. Był to biały konik. Marco założył sie że dosiądzie go. No ale Mario powiedział że on pierwszy. Tak siadł na konia ale zleciał... na krobi klocek.
-Musze iść sie wykompać...
Ruszylimy za nim. W salonie siedział Łukasz i moi dziadkowie. Pomknełam na góre. Gdy tylko weszłam zobaczyłam że Robert sie kłuci z Weroniką.
-Odczep sie babo!
-Wiem że tego chcesz...
-Wyjdź!
Weszłam do pokoju.
-Weroniko prosze cie wyjdź...
Robert stał w bokserkach.
-Gdybym nie była w ciąży to bym cie zabrała do sypialni...
-A ja ciebie...jeszcze tylko do maja musze poczekać...
-Kocham cie...
-A ja ciebie... nigdy cie nie opuszcze
Siedliśmy na huśtawce... było już ciemno.
-Zobacz to napis moich rodziców...
Na jednej z desek było wyryte serce.
-My też coś takiego zrobimy...
Robert szybko pobiegł po jakiś nóż i wyrył nasze inicjały. Byłam taka szczęśliwa.
środa, 17 lipca 2013
38. Historia
Chłopaki wreszcie mieli wolne. Rano spakowałam potrzebne żeczy i obudziłam Lewego. Mamy wyjechać o jedynastej a jest dziewionta. Po kilkunastu minutach przyszła reszta. Wpakowaliśmy żeczy do busa. Obawiałam sie spotkania rodziny. Byłam jedynym dzieckiem którego dziadkowie nie chcieli. Tak nie jestem jedynaczką. Mam siostre i brata. Dziadkowie obwiniali mnie za wypadek. Wtedy wracaliśmy od lekarza. Przypomniałam sobie jak moja rodzina mówiła że ja nie powinnam sie urodzić. Kiedyś tak było... miałam 13 lat i przypomniałam sobie o tym. Uratował mnie Łukasz... chciałam sie pociąć. Ale potem życie stało sie lepsze. Siedliśmy do busa. Czekał nas dzień drogi.
-Ej może opowiemy sobie straszne historje-powiedział Mario gdy było już ciemno około godziny 21
-Dobra ale zacznij...
Przytuliłam sie do Roberta i zaczełam sychać.
-Kiedyś turyści jechali do jakiejś wsi... było ciemno na drodze ani jednego auta... nagle w aucie pogasły światła... gdy sie zaświeciły zniknoł jeden z nich... potem kolejny i kolejny... gdy została tylko piontka na szybach pojawiła sie krew a auto staneło w ogniu...-Mario zakończył
Nagle w busie pogasły światła. A gdy sie zaświeciły zniknoł Marco. Gabrysia zaczeła piszczeć jak oszalała.
-Marco!-krzykneła
Wszyscy byli przerażeni. Światła znów zgasły a gdy sie zaświeciły nie było Emilki.
-Łukasz zatrzymaj auto!-krzyczał Mario
A światła znów zgasły. Tym razem znikła Gabi a nastempnie Robert.
-Mario jeśli to twój jakiś kawał to przestań!
-Ale ja nie wiem o co chodzi...
Nagle światła zgasły a Mario zaczoł krzyczeć jak mała dziewczynka. I wtedy wszyscy zaczeliśmy sie śmiać.
-Hahaha nieźle...
Łukasz zaświecił światło.
-Ale sie bałeś... haha-śmiałam sie
Wszyscy wyszli z ukryć. Wiedzieliśmy że Mario opowie straszną historje. Wszystko było zaplanowane i nawet historja pasowała. Ja nie musiałam sie chować bo cionża. Przez reszte trasy Mario miał focha.
-No ale z was przyjaciele...
-Sory dziewczynko hahaha-śmiał sie Reus
Mi oczy sie już kleiły wienc przytuliłam sie do Roberta i zasnełam. Troche mi szkoda Maeio no ale było fajnie.
Bardzo was prosze komentujcie
-Ej może opowiemy sobie straszne historje-powiedział Mario gdy było już ciemno około godziny 21
-Dobra ale zacznij...
Przytuliłam sie do Roberta i zaczełam sychać.
-Kiedyś turyści jechali do jakiejś wsi... było ciemno na drodze ani jednego auta... nagle w aucie pogasły światła... gdy sie zaświeciły zniknoł jeden z nich... potem kolejny i kolejny... gdy została tylko piontka na szybach pojawiła sie krew a auto staneło w ogniu...-Mario zakończył
Nagle w busie pogasły światła. A gdy sie zaświeciły zniknoł Marco. Gabrysia zaczeła piszczeć jak oszalała.
-Marco!-krzykneła
Wszyscy byli przerażeni. Światła znów zgasły a gdy sie zaświeciły nie było Emilki.
-Łukasz zatrzymaj auto!-krzyczał Mario
A światła znów zgasły. Tym razem znikła Gabi a nastempnie Robert.
-Mario jeśli to twój jakiś kawał to przestań!
-Ale ja nie wiem o co chodzi...
Nagle światła zgasły a Mario zaczoł krzyczeć jak mała dziewczynka. I wtedy wszyscy zaczeliśmy sie śmiać.
-Hahaha nieźle...
Łukasz zaświecił światło.
-Ale sie bałeś... haha-śmiałam sie
Wszyscy wyszli z ukryć. Wiedzieliśmy że Mario opowie straszną historje. Wszystko było zaplanowane i nawet historja pasowała. Ja nie musiałam sie chować bo cionża. Przez reszte trasy Mario miał focha.
-No ale z was przyjaciele...
-Sory dziewczynko hahaha-śmiał sie Reus
Mi oczy sie już kleiły wienc przytuliłam sie do Roberta i zasnełam. Troche mi szkoda Maeio no ale było fajnie.
Bardzo was prosze komentujcie
niedziela, 14 lipca 2013
37.Wynocha!
Obudziłam sie w bardzo dobrym humorze. Siedziałam z Emilą i Gabi przez cały dzień. Brakowało mi Roberta. Opalałyśmy leżąc nad basenwm. Było bardzo fajnie.
-To co robimy?-spytała Emilka
-Leżymy...
Tak zleciał czas do około 15. Poszłam do pokoju w którym mieszkałam. Na telefonie był numer Roberta. Zadzwoniłam ale nie odbierał. Dziewczyny wyciongneły mnie na lody. Poszłyśmy do parku. Śmiałyśmy sie i żartowałyśmy. Znów zadzwoniłam do mojego kochanego.
-Słucham... słucham...
Żuciłam telefonem o podłoge. Zaczełam płakać.
-Co sie stało?
-Ona odebrała!
-Kto?
-Anka...
Dziewczyny zrozumiały że dzwoniłam do Roberta. Emilia pociongneła nas do auta. Jechałyśmy do mieszkania Lewego. W salonie siedziała Iwona i Anka.
-Robert!
-Skarbie dzięki ci że tu jesteś.
-Anka wynoś sie!-krzyknełam
-Dziecko nie roskazuj jej!-powiedziała Iwona
-Ty też możesz wyjść!
-To nie twój dom...
-Wynocha!
Robert stał koło mnie i sie uśmiechał.
-Mam jeszcze ci coś uświadomić tak jak wtedy?!-Anka sie zaśmiała
-Anka wyjdź!-Emila wyprowadziła obie panie
Byłam zła i to bardzo. Siadłam na kanapie.
-Robert błagam cie zrób mi melise.
Siedzieliśmy tak aż przyjechali Mario i Marco. Leżeliś na kanapie i fotelach. Już kiedyś tak było ale wtedy był tu Mo.Siedzieliśmy troche a potem pożegnaliśmy sie.
-Przedstawie cie mojej rodzinie...
-Dobrze a kiedy?
-Kiedy masz wolne?
-Za pół tygodnia...
-Wtedy pojedziemy.
Bałam sie z nimi spotkać. Od 10 lat ich niewidziałam. Robert mnie łaskotał. Kocham go jak wariatka. Nastempnego dnia ruszyliśmy na trening. Głupawka jak zawsze no ale to przeciesz norma. Klopp nie mógł sobie poradzić. Ustaliłam z Robertem że zatrzymamy sie w Monachium. A potem dalej... nbo to taki wyjast busem jedzie też Łukasz Marco i Gabi oraz Mario i Emi.
-To co robimy?-spytała Emilka
-Leżymy...
Tak zleciał czas do około 15. Poszłam do pokoju w którym mieszkałam. Na telefonie był numer Roberta. Zadzwoniłam ale nie odbierał. Dziewczyny wyciongneły mnie na lody. Poszłyśmy do parku. Śmiałyśmy sie i żartowałyśmy. Znów zadzwoniłam do mojego kochanego.
-Słucham... słucham...
Żuciłam telefonem o podłoge. Zaczełam płakać.
-Co sie stało?
-Ona odebrała!
-Kto?
-Anka...
Dziewczyny zrozumiały że dzwoniłam do Roberta. Emilia pociongneła nas do auta. Jechałyśmy do mieszkania Lewego. W salonie siedziała Iwona i Anka.
-Robert!
-Skarbie dzięki ci że tu jesteś.
-Anka wynoś sie!-krzyknełam
-Dziecko nie roskazuj jej!-powiedziała Iwona
-Ty też możesz wyjść!
-To nie twój dom...
-Wynocha!
Robert stał koło mnie i sie uśmiechał.
-Mam jeszcze ci coś uświadomić tak jak wtedy?!-Anka sie zaśmiała
-Anka wyjdź!-Emila wyprowadziła obie panie
Byłam zła i to bardzo. Siadłam na kanapie.
-Robert błagam cie zrób mi melise.
Siedzieliśmy tak aż przyjechali Mario i Marco. Leżeliś na kanapie i fotelach. Już kiedyś tak było ale wtedy był tu Mo.Siedzieliśmy troche a potem pożegnaliśmy sie.
-Przedstawie cie mojej rodzinie...
-Dobrze a kiedy?
-Kiedy masz wolne?
-Za pół tygodnia...
-Wtedy pojedziemy.
Bałam sie z nimi spotkać. Od 10 lat ich niewidziałam. Robert mnie łaskotał. Kocham go jak wariatka. Nastempnego dnia ruszyliśmy na trening. Głupawka jak zawsze no ale to przeciesz norma. Klopp nie mógł sobie poradzić. Ustaliłam z Robertem że zatrzymamy sie w Monachium. A potem dalej... nbo to taki wyjast busem jedzie też Łukasz Marco i Gabi oraz Mario i Emi.
sobota, 13 lipca 2013
36. Moja żona rodzi!
Tydzień później...
Mama Roberta mnie strasznie nie lubi. Mówi że go tylko wykorzystuje. Nie mogłam tego znieść zabić ją to za mało. Wreszcie nie wytrzymałam. Zaczełam pakować swoje żeczy.
-Co ty robisz?-spytał Lewy
-Nie widzisz... pakuje sie!
-Ale dlaczego?
-Jak twoja kochana mama wyjedzie to wróce!
-Słonko ale ty mnie nadal kochasz?
-Tak...
Pod domem czekała Gabi i Marco. Oni też nie byli torerowani przez Iwone. Reus zabrał odemnie torbe. Jechaliśmy w ciszy . Przypomniałam sobie jak Iwona powiedziała że dziecko Roberta może niebyć jego. Po policzkach spłyneły mi łzy. Jak ona mogła tak powiedzieć?
-Meg co jest-spytał Marco
-N...nic
-Musiało sie coś stać.
-Nie przejmujcie sie mną...
-Mów bo cie zawioze spowrotem!-zagroził Marco
-No boIwona uznała że to nie jest dziecko Roberta...
-Przeciesz to jest jego dziecko!
-Wiem ale to boli
-Spokojnie masz nas.
Dotarliśmy do domu Reusa. Gabi przyniosła mi wode. Oni są tacy słodcy. Oglondaliśmy jakiś film a potem spać. Nastempnego dnia ruszyliśmy na trening. Robert od razu do mnie podbiegł.
-Jak sie czujesz? Wszystko dobrze?
-Tak tak...
-Napewno?
-Tak.
-A właśnie znasz moją mame a ja bym chciał poznać twoją rodzine.
-Oki...
Moich obecnych rodziców zna ale mam też siostre i dziadków. Nie wiem czy powinnam mu ich przedstawiać. No ale jeżeli chce. Gdy będzie miał wolne to pojedziemy. Chłopaki dokuczali cały dzień. Poszliśmy na miasto. Mój brzuszek było już widać.
-Czy jest na sali lekarz? Moja żona rodzi!
-Eeee... kto?-spytał Mario
-Ta oto tutaj-Robert wskazał na mnie
-Yhm... rozumiem ale to jest drugi miesiąc!
Nagle któryś z tych palantów wbiegł do ciucholandu. Pobiegliśmy za nim. Okazało sie że to był Kuba.
-O patrzcie jakie ładne-pokazał koronkowe majtki
-Dla kogo to?
-A która taka odważna żeby to zsłożyć?
Gabryśka popukała sie w czoło.
-To kupie to Agatce...
Jak powiedział tak zrobił. Ale reszta nie była gorsza Mario kupił taką bielizne Emilce a Marco kazał żeby Gabi wybrała sobie strój. Gdy Lewy chciał coś wybrać wyszłam ze sklepu. Dostałam jednak coś fajnego była to sukienka.
Mama Roberta mnie strasznie nie lubi. Mówi że go tylko wykorzystuje. Nie mogłam tego znieść zabić ją to za mało. Wreszcie nie wytrzymałam. Zaczełam pakować swoje żeczy.
-Co ty robisz?-spytał Lewy
-Nie widzisz... pakuje sie!
-Ale dlaczego?
-Jak twoja kochana mama wyjedzie to wróce!
-Słonko ale ty mnie nadal kochasz?
-Tak...
Pod domem czekała Gabi i Marco. Oni też nie byli torerowani przez Iwone. Reus zabrał odemnie torbe. Jechaliśmy w ciszy . Przypomniałam sobie jak Iwona powiedziała że dziecko Roberta może niebyć jego. Po policzkach spłyneły mi łzy. Jak ona mogła tak powiedzieć?
-Meg co jest-spytał Marco
-N...nic
-Musiało sie coś stać.
-Nie przejmujcie sie mną...
-Mów bo cie zawioze spowrotem!-zagroził Marco
-No boIwona uznała że to nie jest dziecko Roberta...
-Przeciesz to jest jego dziecko!
-Wiem ale to boli
-Spokojnie masz nas.
Dotarliśmy do domu Reusa. Gabi przyniosła mi wode. Oni są tacy słodcy. Oglondaliśmy jakiś film a potem spać. Nastempnego dnia ruszyliśmy na trening. Robert od razu do mnie podbiegł.
-Jak sie czujesz? Wszystko dobrze?
-Tak tak...
-Napewno?
-Tak.
-A właśnie znasz moją mame a ja bym chciał poznać twoją rodzine.
-Oki...
Moich obecnych rodziców zna ale mam też siostre i dziadków. Nie wiem czy powinnam mu ich przedstawiać. No ale jeżeli chce. Gdy będzie miał wolne to pojedziemy. Chłopaki dokuczali cały dzień. Poszliśmy na miasto. Mój brzuszek było już widać.
-Czy jest na sali lekarz? Moja żona rodzi!
-Eeee... kto?-spytał Mario
-Ta oto tutaj-Robert wskazał na mnie
-Yhm... rozumiem ale to jest drugi miesiąc!
Nagle któryś z tych palantów wbiegł do ciucholandu. Pobiegliśmy za nim. Okazało sie że to był Kuba.
-O patrzcie jakie ładne-pokazał koronkowe majtki
-Dla kogo to?
-A która taka odważna żeby to zsłożyć?
Gabryśka popukała sie w czoło.
-To kupie to Agatce...
Jak powiedział tak zrobił. Ale reszta nie była gorsza Mario kupił taką bielizne Emilce a Marco kazał żeby Gabi wybrała sobie strój. Gdy Lewy chciał coś wybrać wyszłam ze sklepu. Dostałam jednak coś fajnego była to sukienka.
czwartek, 11 lipca 2013
35. Gosposią?
Obudziłam sie wtulona w Roberta. Był taki słodki. Powoli wstałam i poszłam do kuchni. Usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam je otworzyć.
-Cześć siostra.
-Hej...
-Zaopiekujesz sie małą?
Sara patrzyła sie na swojego tate.
-Jasne...
Mała siadła w salonie. Po kilku minutach Robert poszedł na trening. Bawiłam sie z Sarą. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Ruszyłam otworzyć. Stała tam starsza kobieta.
-Dziędobry...
-Witam!
-Moge pani w czymś pomóc?-zapytałam
-Tak szukam mojego syna Roberta...
-Lewandowskiego?
-Tak mi sie wydaje że tu mieszka.
-Bo tak jest...
Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem.
-Jest pani jego gosposią?
-Nie...-znów mi przerwała
-Kolerzanką?
-Nie...
-Acha przyjoł panią z litości... bo w cionży pani jest i z dzieckiem...
-Nie Robert to mój chłopak...
-Ile pani ma lat?
-17... a Sara to córeczka mojego brata a ja w ciąży jestem z Robertem!
-A może mnie zaprosisz do środka?!
-Prosze...-byłam zła
-Nazywam sie Iwona a ty dziecko jak masz na imie?
-Magda... zaraz wróce...
Zadzwoniłam do Roberta.
-A więc jak to sie stało że zaszłaś w ciąże?
-No wie pani...-Robert mnie kocha i dlatego poszliśmy do łóżka... chciałam powiedzieć-Normalnie kocham Roberta aon mnie...
-Acha ale pani jest troche za młoda... Ania była w jego wieku...
Chciałam jej powiedzieć jaka kochana Ania jest... ale do domu wszedł Robert.
-Cześć mamo...
-Synku...
Zaczeli rozmawiać. Potem przyjechał Łukasz po Sare. Iwona powiedziała że musi sie zbierać. Pożegnałam ją i padłam na kanape.
-Czy ja wyglondam jak gosposia?
-Nie słoneczko ale ona taka jest chciała by żebym był z An...
-Nie mów jej imienia...
Pocałowałam go w policzek.
Komentujcie prosze
-Cześć siostra.
-Hej...
-Zaopiekujesz sie małą?
Sara patrzyła sie na swojego tate.
-Jasne...
Mała siadła w salonie. Po kilku minutach Robert poszedł na trening. Bawiłam sie z Sarą. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Ruszyłam otworzyć. Stała tam starsza kobieta.
-Dziędobry...
-Witam!
-Moge pani w czymś pomóc?-zapytałam
-Tak szukam mojego syna Roberta...
-Lewandowskiego?
-Tak mi sie wydaje że tu mieszka.
-Bo tak jest...
Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem.
-Jest pani jego gosposią?
-Nie...-znów mi przerwała
-Kolerzanką?
-Nie...
-Acha przyjoł panią z litości... bo w cionży pani jest i z dzieckiem...
-Nie Robert to mój chłopak...
-Ile pani ma lat?
-17... a Sara to córeczka mojego brata a ja w ciąży jestem z Robertem!
-A może mnie zaprosisz do środka?!
-Prosze...-byłam zła
-Nazywam sie Iwona a ty dziecko jak masz na imie?
-Magda... zaraz wróce...
Zadzwoniłam do Roberta.
-A więc jak to sie stało że zaszłaś w ciąże?
-No wie pani...-Robert mnie kocha i dlatego poszliśmy do łóżka... chciałam powiedzieć-Normalnie kocham Roberta aon mnie...
-Acha ale pani jest troche za młoda... Ania była w jego wieku...
Chciałam jej powiedzieć jaka kochana Ania jest... ale do domu wszedł Robert.
-Cześć mamo...
-Synku...
Zaczeli rozmawiać. Potem przyjechał Łukasz po Sare. Iwona powiedziała że musi sie zbierać. Pożegnałam ją i padłam na kanape.
-Czy ja wyglondam jak gosposia?
-Nie słoneczko ale ona taka jest chciała by żebym był z An...
-Nie mów jej imienia...
Pocałowałam go w policzek.
Komentujcie prosze
♥ ♥ Życzenia! ♥ ♥
To tak.... wszystkiego najlepszego...
Żeby Marco cie poznał żebyś miała cudowne życie... Wiele miłości i radości... Przyjaciuł wiernych i nieobojętnych... tych wspomnień wesołych i szalonych...
Bo to twoje urodziny...
Dla Emilki Reus żebyś była zawsze szczęśliwa.
Żeby Marco cie poznał żebyś miała cudowne życie... Wiele miłości i radości... Przyjaciuł wiernych i nieobojętnych... tych wspomnień wesołych i szalonych...
Bo to twoje urodziny...
Dla Emilki Reus żebyś była zawsze szczęśliwa.
środa, 10 lipca 2013
34. W waszych snach!
Chodziłam z Ewą po mieście. Nagle podeszła do nas Anka. Ewa zrobiła sie czerwona.
-O nie uciekasz?
-Nie...
-Anka odczep sie od niej!
-Hahaha zabawna jesteś-Anka odparła
-Odpierdol sie od Meg...
Anka popchneła mnie. Ewka szybko złapała Anke. Zaczeły sie szarpać.
-Anka zapłacisz za to obiecuje!
Ewa ułożyła włosy i ruszyłyśmy do domów. Gd weszłam do domu zobaczyłam Roberta i Mario
-Cześć pięknoszki.
-Hej
-Idziecie gdzieś?
-Nom przypał z resztą...
-Moge iść z wami?
-Jasne będzie też Gabi...
Poszłam coś zjeść i ruszyliśmy na misasto. Gdy tylko zobaczyłam Kube zaczełam sie śmiać. Miał pod bluzkom biustonosz. A na ustach mocny róż.
-Co ci odbiło?
-Agata powiedziała że jako baba ładniej bym wyglondał.
-Hahaha idziemy gdzieś?
-Do parku na karuzele...
Po 15 minutach byliśmy na placu zabaw. Chłopaki zaczeli sie kręcić na karuzeli a ja i Gabi zaczełyśmy sie chuśtać. Nagle do naszych chłopców podbiegły dwie dziewczyny.
-Ooo... możemy zrobić sobie z wami zrobić zdjęcie?-spytała jedna
-A może chcecie sie z nami umówić?-podeszły do Roberta i Marco
Chłopaki stali jak wryci.
-Może dziewczynki w waszych snach!-Gabi przytuliła Marco
-A ty Robert?-spytały
-Już jest zajęty!
Robert sie do mnie uśmiechnoł i pogłaskał po brzuchu. Fanki odeszły od nas. Potem poszliśmy na lody dołączyła do nas Emi. Tak minoł kolejny dzień.Wracaliśmy do domu.
-Choć jeszcze gdzieś...
-Dobrze.
Chodziliśmy po mieście. Było super.
Nudne znów... ale prosze komętujcie
-O nie uciekasz?
-Nie...
-Anka odczep sie od niej!
-Hahaha zabawna jesteś-Anka odparła
-Odpierdol sie od Meg...
Anka popchneła mnie. Ewka szybko złapała Anke. Zaczeły sie szarpać.
-Anka zapłacisz za to obiecuje!
Ewa ułożyła włosy i ruszyłyśmy do domów. Gd weszłam do domu zobaczyłam Roberta i Mario
-Cześć pięknoszki.
-Hej
-Idziecie gdzieś?
-Nom przypał z resztą...
-Moge iść z wami?
-Jasne będzie też Gabi...
Poszłam coś zjeść i ruszyliśmy na misasto. Gdy tylko zobaczyłam Kube zaczełam sie śmiać. Miał pod bluzkom biustonosz. A na ustach mocny róż.
-Co ci odbiło?
-Agata powiedziała że jako baba ładniej bym wyglondał.
-Hahaha idziemy gdzieś?
-Do parku na karuzele...
Po 15 minutach byliśmy na placu zabaw. Chłopaki zaczeli sie kręcić na karuzeli a ja i Gabi zaczełyśmy sie chuśtać. Nagle do naszych chłopców podbiegły dwie dziewczyny.
-Ooo... możemy zrobić sobie z wami zrobić zdjęcie?-spytała jedna
-A może chcecie sie z nami umówić?-podeszły do Roberta i Marco
Chłopaki stali jak wryci.
-Może dziewczynki w waszych snach!-Gabi przytuliła Marco
-A ty Robert?-spytały
-Już jest zajęty!
Robert sie do mnie uśmiechnoł i pogłaskał po brzuchu. Fanki odeszły od nas. Potem poszliśmy na lody dołączyła do nas Emi. Tak minoł kolejny dzień.Wracaliśmy do domu.
-Choć jeszcze gdzieś...
-Dobrze.
Chodziliśmy po mieście. Było super.
Nudne znów... ale prosze komętujcie
wtorek, 9 lipca 2013
33. Tutaj
Magda
Płakałam jak małe dziecko. Wszystko mnie bolało. Modliłam sie żeby Robert mnie znalazł. Do pokoju wszedł porywacz a z nim... Anka.
-Oj coś ci niegra?-spytała kpionco
-Wypuście mnie!
-Nie! Zdechniesz tu!
-Jeśli chodzi ci o Roberta on cie nie kocha...
Anka podeszła do mnie i zaczeła mnie bić.
-Zostaw mnie!-krzyknełam
-Nie!
-Robert mnie znajdzie!
-Teraz nikt ci nie pomoże.
Wyszli z pokoju a ja zaczełam płakać. Wszysto mnie bolało. Nie bałam sie o siebie ale o dziecko. Powoli zasypiałam.
-Moritz?
-Tak nie bój sie...
-Czy to już koniec?-zapytałam
-Jeśli sie poddasz to tak ale ty musisz walczyć.
-Jak?
-Tak jak potrafisz...
-Jesteś mi potrzebny.
-Ja zawsze jestem przy tobie... w twoim sercu.
-Dziękuje.
Otworzyłam oczy. Teraz poczułam zimny chłód. Ale nie moge sie poddać.
Robert
Szukaliśmy jej cały dzień. Byłem strasznie wnerwiony. A co jeśli on ją zabił?
-Gdzie ona może być?
-Nie wiem.
-Gdzie mieszka Anka?-spytałem Łukasza
-Właśnie jedziemy!
Dojechaliśmy na osiedle. Łukasz zaczoł walić w jakieś drzwi. Otworzył nam jakiś facet.
-Antony kto przyszedł?-usłychałem Anke
Wparowałem do mieszkania.
-Gdzie ona jest!?
-Wynoś sie!
Anka zaczeła mnie wyrzucać i nagle usłyszałem słaby krzyk.
Magda
Usłyszałam Roberta i Łukasza.
-Robert tutaj!-krzyczałam
Drzwi sie otwarły.
-Jezu co oni ci zrobili?!
Robert wzioł mnie na rence. Wtuliłam sie w niego. Pojechaliśmy do domu.
-Jak sie cujesz?
-Wszystko mnie boli ale takto to wszystko gra.
-Zabije ją za to!-Robert był zły
-Przytul mnie bardzo cie prosze...
Lewy pocałował mnie iprzytulił.Teraz czułam sie bezpiecznie. Powoli zamknełam oczy i zasnełam. Kocham go jak nikogo. Wybudzałam sie w nocy. Robert mnie uspokajał.
Nudny wyszedł...
Prosze komentujcie.
Płakałam jak małe dziecko. Wszystko mnie bolało. Modliłam sie żeby Robert mnie znalazł. Do pokoju wszedł porywacz a z nim... Anka.
-Oj coś ci niegra?-spytała kpionco
-Wypuście mnie!
-Nie! Zdechniesz tu!
-Jeśli chodzi ci o Roberta on cie nie kocha...
Anka podeszła do mnie i zaczeła mnie bić.
-Zostaw mnie!-krzyknełam
-Nie!
-Robert mnie znajdzie!
-Teraz nikt ci nie pomoże.
Wyszli z pokoju a ja zaczełam płakać. Wszysto mnie bolało. Nie bałam sie o siebie ale o dziecko. Powoli zasypiałam.
-Moritz?
-Tak nie bój sie...
-Czy to już koniec?-zapytałam
-Jeśli sie poddasz to tak ale ty musisz walczyć.
-Jak?
-Tak jak potrafisz...
-Jesteś mi potrzebny.
-Ja zawsze jestem przy tobie... w twoim sercu.
-Dziękuje.
Otworzyłam oczy. Teraz poczułam zimny chłód. Ale nie moge sie poddać.
Robert
Szukaliśmy jej cały dzień. Byłem strasznie wnerwiony. A co jeśli on ją zabił?
-Gdzie ona może być?
-Nie wiem.
-Gdzie mieszka Anka?-spytałem Łukasza
-Właśnie jedziemy!
Dojechaliśmy na osiedle. Łukasz zaczoł walić w jakieś drzwi. Otworzył nam jakiś facet.
-Antony kto przyszedł?-usłychałem Anke
Wparowałem do mieszkania.
-Gdzie ona jest!?
-Wynoś sie!
Anka zaczeła mnie wyrzucać i nagle usłyszałem słaby krzyk.
Magda
Usłyszałam Roberta i Łukasza.
-Robert tutaj!-krzyczałam
Drzwi sie otwarły.
-Jezu co oni ci zrobili?!
Robert wzioł mnie na rence. Wtuliłam sie w niego. Pojechaliśmy do domu.
-Jak sie cujesz?
-Wszystko mnie boli ale takto to wszystko gra.
-Zabije ją za to!-Robert był zły
-Przytul mnie bardzo cie prosze...
Lewy pocałował mnie iprzytulił.Teraz czułam sie bezpiecznie. Powoli zamknełam oczy i zasnełam. Kocham go jak nikogo. Wybudzałam sie w nocy. Robert mnie uspokajał.
Nudny wyszedł...
Prosze komentujcie.
poniedziałek, 8 lipca 2013
32.Puść!
Magda
Wszystko sie ułożyło. Siedliśmy sobie wszyscy Emilka, Gabi, ja, Marco, Mario i Robert.
-To jak idziemy gdzieś?-spytałam
-Do baru-Mario oznajmił
-To papa...-powiedziałam
-A dlaczego papa?-zapytała tym razem Gabi
Jeden mondry sie znalazł. Marco stanoł obok mnie i wskazał mój brzuch.
-Aaa... no to na pizze.
-A może sie najpierw przebierzemy-Emila pomachała suknią ślubną
-A przypał możemy zrobić-Lewy pisknoł
-No
Ruszyliśmy na miasto. Ludzie sie na nas gapili jak na debili. Wieczorem pożegnaliśmy sie i do domów. Szybko zasnełam. Rano trening chłopaków. Postanowiłam wyjść do sklrpu. Szłam powoli przez osiedle. Nagle ktoś złapał mnie za renke.
-Hej pamientasz mnie?-spytał facet
-Puść!
To był ten morderca.
-Nie.
Mocno wygioł mi nadgarstek. Pociongnoł mnie do jednego z mieszkań.
-Zostaw mnie!
Wrzucił mnie do jakiegoś pokoju. Zaczełam płakać i walić w drzwi. Po chwili usłyszałam kobiecy głos.
-Masz ją?
-Tak.
-Ide i niedługo wruce...
Zrobiło sie cicho. Wtedy przypomniałam sobie że mam telefon.
-Robert błagam cie...
-Co sie stało?
-Tamten facet mnie gdzieś zamknoł...
Do pokoju wparował ten gość.
-Zostaw to szmato!
Zabrał mi telefon i zaczoł bić.
-Dlaczego to robisz?
Nic nie odpowiedział. Wszystko zaczeło mnie boleć.
Robert
Gdy zadzwoniła Magda przeraziłem sie.
-Co jest?-zapytał Marco
-Magde gdzieś ten gwałciciel zamknoł...
-Co?
-To musze ją znaleść.
Ruszyłem do szatni. Zatrzymał mnie trener.
-Robert gdzie idziesz?
-Porwali Meg...
Tyle wystarczyło. Marco powiedział też to Łukaszowi. Piszczek był wnerwiony na maxa.
-Musimy ją znaleść!
-Tak!-krzyknołem
Gdy wychodziliśmy z Idiuny podeszła do nas... Anka
-Słonko-powiedziała
-Odczep sie o demnie kobieto!
-Jesteś sam wienc...
-Mam ukochaną
-Już nie!-Anka odeszła
Co miały znaczyć te słowa? Czy ona coś jej zrobiła? Czułemsie strasznie źle. Walnołem o dach samochodu.
-Jeśli ta suka jej zrobiła to ją zabije!
-Ja z tobą-Łukasz sie zgodził
Suknia Emili
Sukienka Emilki
Komentujcie bardzo proszę bo nie wiem czy pisać dalej.
Wszystko sie ułożyło. Siedliśmy sobie wszyscy Emilka, Gabi, ja, Marco, Mario i Robert.
-To jak idziemy gdzieś?-spytałam
-Do baru-Mario oznajmił
-To papa...-powiedziałam
-A dlaczego papa?-zapytała tym razem Gabi
Jeden mondry sie znalazł. Marco stanoł obok mnie i wskazał mój brzuch.
-Aaa... no to na pizze.
-A może sie najpierw przebierzemy-Emila pomachała suknią ślubną
-A przypał możemy zrobić-Lewy pisknoł
-No
Ruszyliśmy na miasto. Ludzie sie na nas gapili jak na debili. Wieczorem pożegnaliśmy sie i do domów. Szybko zasnełam. Rano trening chłopaków. Postanowiłam wyjść do sklrpu. Szłam powoli przez osiedle. Nagle ktoś złapał mnie za renke.
-Hej pamientasz mnie?-spytał facet
-Puść!
To był ten morderca.
-Nie.
Mocno wygioł mi nadgarstek. Pociongnoł mnie do jednego z mieszkań.
-Zostaw mnie!
Wrzucił mnie do jakiegoś pokoju. Zaczełam płakać i walić w drzwi. Po chwili usłyszałam kobiecy głos.
-Masz ją?
-Tak.
-Ide i niedługo wruce...
Zrobiło sie cicho. Wtedy przypomniałam sobie że mam telefon.
-Robert błagam cie...
-Co sie stało?
-Tamten facet mnie gdzieś zamknoł...
Do pokoju wparował ten gość.
-Zostaw to szmato!
Zabrał mi telefon i zaczoł bić.
-Dlaczego to robisz?
Nic nie odpowiedział. Wszystko zaczeło mnie boleć.
Robert
Gdy zadzwoniła Magda przeraziłem sie.
-Co jest?-zapytał Marco
-Magde gdzieś ten gwałciciel zamknoł...
-Co?
-To musze ją znaleść.
Ruszyłem do szatni. Zatrzymał mnie trener.
-Robert gdzie idziesz?
-Porwali Meg...
Tyle wystarczyło. Marco powiedział też to Łukaszowi. Piszczek był wnerwiony na maxa.
-Musimy ją znaleść!
-Tak!-krzyknołem
Gdy wychodziliśmy z Idiuny podeszła do nas... Anka
-Słonko-powiedziała
-Odczep sie o demnie kobieto!
-Jesteś sam wienc...
-Mam ukochaną
-Już nie!-Anka odeszła
Co miały znaczyć te słowa? Czy ona coś jej zrobiła? Czułemsie strasznie źle. Walnołem o dach samochodu.
-Jeśli ta suka jej zrobiła to ją zabije!
-Ja z tobą-Łukasz sie zgodził
Suknia Emili
Sukienka Emilki
Komentujcie bardzo proszę bo nie wiem czy pisać dalej.
niedziela, 7 lipca 2013
31. Kocham cie.
Położyliśmy Lewego na łóżku. Zrobiłam Marco kawe. I spowrotem zaczeliśmy rozmawiać.
-Ty ją kochasz?-powiedziałam
-Tak no ale jest z Mario a ja z Emilą...
-Wiem...
-Jutro chce sie oświadczyć Emili.-oznajmił
-Szkoda mi ciebie.
Marco spuścił głowe.
-Dobra masz tu kreskówki?
-Nom:D
Zaczeliśmy oglondać. Około 5 Reus powiedział że jedzie do domu. Pożegnałam go i poszłam spać.
Miesiąc później...
No tak zaczeły sie wygłupy. Siedziałam na treningu z Emilą Gabrysią i Agatą. Już po jutrze ślub Reusa. Pożegnałyśmy chłopaków i Emilie. Zaraz chodziłyśmy po sklepach.
-Ja nie chce iść na ten ślub.-Gabi prawie płakała
-Wiemy wiemy-Agata pocieszała ją
Kupiłyśmy jakieś sukienki i wruciłyśmy do domów. Nastempny dzień minoł spokojnie i wreszcie ślub.
-Robert bo sie spóźnimy-pośpieszałam
-Już już...
Po kilkunastu minutach byliśmy pod kościołem. Słuchaliśmy przysiengi małżeńskiej.
-Czy ty Emilo Dekacz bieżesz tego oto menżczyzne za menża?
-T... t...nie ja tak nie moge nie kocham cie!
Emilka wybiegła z kościoła a zanią Mario.
-Marco...-podeszła do niego Gabi-Słyszysz?
-Tak i sie ciesze.
-Z czego?-Gabrysia nie rozumiała
-Bo ja ciebie zawsze kochałem!
Marco zbliżył sie do niej i pocałował.
-Ja ciebie też...
Emila
Nie mogłam powiedzieć tak. Bo go nie kocham. Wybiegłam na zewnątrz a zamną Mario.
-Zaczekaj!Prosze!
-Nie...
-Błagam cie!
On i tak jest szybszy. Po kilku sekundach przytulałam sie do niego.
-Kocham cie-powiedziałam
-A ja ciebie jesteś dla mnie stworzona.
Mario zaczoł mnie całować. Kocham go i tylko jego.
Przepraszam że dwa dni nie dodawałam.
Nudny ten rozdział.
czwartek, 4 lipca 2013
30. Butelka
Magda
Obudziłam sie wtulona w Roberta. Zjadłam i pojechałam z Emilą do lekarza. Musiałam sprawdzić jak tam maleństwo. Około 12 byłam w domu. Zrobiłam obiad i siadłam przed telewizorem. Skakałam po kanałach i nic nie znalazłam. Wreszcie wrócił Robert.
-Cześć słoneczko-powiedział
-Hej chcesz jeść?
-Nom...
Podałam mu obiad. Było strasznie gorinco. Jutro są urodziny Gabi.
-Musimy kupić prezent.-powiedziałam
-Komu?
-Gabrysi...
-Zapomniałem choć jedziemy.
Szliśmy po sklepach. Nie wiedzieliśmy co jej kupić. Wreszcie znaleźliśmy. Kolczyki i branzoletke.
-Pienkne musimy jej to kupić-powiedziałam
-Tak.
Wróciliśmy do domu. Zrobiłam sobie loki i zasnełam. Po połódniu pojechaliśmy do Mario i Gabi.
-Hej wam!-Gabrysia nas przytuliła
-Cześć pienknotko
Siedliśmy w salonie. Po chwili ptzyszła reszta. Zabawa sie zaczeła.
-Zagrajmy w butelke...
Siedliśmy i zaczeła sie zabawa.Piersza zakręciła Gabi. I wylosowała Emi.
-Zaśpiewaj Ja uwielbiam ją...
Emila zaśpiewała i zakrenciła i wylosowała Piszczka.
-Ty musisz pocałować Agate.
-Ja sie nie zgadzam-powiedział Kuba
Ale i tak wyszło całowanie. Potem nastempne i nastempne. No i wypadło na mnie.
-Masz pocałować Matsa albo zatańczyć w samej bieliźnie-Mario sie uśmiechnoł
-Choć tu Mats... pocałowałam go.
A potem jak zakręciłam wypadło na Marco.
-Pocałuj Gabi.
Pocałowali sie bardzo namientnie. Złapałam Brysie za renke bo by tu niewiem co sie stało. Było coraz później. Powoli musiałam wracać. Robert kiwał sie na wszystkie strony. Sama bym go nie odprowadziła.
-Marco pomożesz mi?-poprosiłam
-Tak jasne.
Marco wzioł Lewego pod ramie. Siedliśmy do auta. Robert zapewne już spał.
-A jak bardzo lubisz Gabi?-spytałam
-Lubie...
-Bardzo?
-Bardzo
Obudziłam sie wtulona w Roberta. Zjadłam i pojechałam z Emilą do lekarza. Musiałam sprawdzić jak tam maleństwo. Około 12 byłam w domu. Zrobiłam obiad i siadłam przed telewizorem. Skakałam po kanałach i nic nie znalazłam. Wreszcie wrócił Robert.
-Cześć słoneczko-powiedział
-Hej chcesz jeść?
-Nom...
Podałam mu obiad. Było strasznie gorinco. Jutro są urodziny Gabi.
-Musimy kupić prezent.-powiedziałam
-Komu?
-Gabrysi...
-Zapomniałem choć jedziemy.
Szliśmy po sklepach. Nie wiedzieliśmy co jej kupić. Wreszcie znaleźliśmy. Kolczyki i branzoletke.
-Pienkne musimy jej to kupić-powiedziałam
-Tak.
Wróciliśmy do domu. Zrobiłam sobie loki i zasnełam. Po połódniu pojechaliśmy do Mario i Gabi.
-Hej wam!-Gabrysia nas przytuliła
-Cześć pienknotko
Siedliśmy w salonie. Po chwili ptzyszła reszta. Zabawa sie zaczeła.
-Zagrajmy w butelke...
Siedliśmy i zaczeła sie zabawa.Piersza zakręciła Gabi. I wylosowała Emi.
-Zaśpiewaj Ja uwielbiam ją...
Emila zaśpiewała i zakrenciła i wylosowała Piszczka.
-Ty musisz pocałować Agate.
-Ja sie nie zgadzam-powiedział Kuba
Ale i tak wyszło całowanie. Potem nastempne i nastempne. No i wypadło na mnie.
-Masz pocałować Matsa albo zatańczyć w samej bieliźnie-Mario sie uśmiechnoł
-Choć tu Mats... pocałowałam go.
A potem jak zakręciłam wypadło na Marco.
-Pocałuj Gabi.
Pocałowali sie bardzo namientnie. Złapałam Brysie za renke bo by tu niewiem co sie stało. Było coraz później. Powoli musiałam wracać. Robert kiwał sie na wszystkie strony. Sama bym go nie odprowadziła.
-Marco pomożesz mi?-poprosiłam
-Tak jasne.
Marco wzioł Lewego pod ramie. Siedliśmy do auta. Robert zapewne już spał.
-A jak bardzo lubisz Gabi?-spytałam
-Lubie...
-Bardzo?
-Bardzo
wtorek, 2 lipca 2013
29. Gwiazdy
Wracaliśmy do domu. Lewy zaprosił do nas Cathi i Matsa. Chłopaki grali w Fife a my siedziałyśmy w kuchni.
-No ja nie wierze śpiewał po Polsku-mówiła Cathi
-A ja że go Robert nauczył...
Tak zleciał czas. Powoli żegnałam sie z przyjaciułmi.
-To papa rodzice...
-Pa...
Poszłam pod prysznic i położyłam sie spać. Leżałam i nie mogłam zasnąć. Robert to chyba wyczuł gdyż przytulił mnie mocno.
-Co sie dzieje?-spytał
-Nie wiem... nie moge spać...
-Przytul sie do mnie.
-Dobrze...
Wreszcie zasnełam. Rano gdy sie obudziłam Roberta koło mnie nie było. A dziś niedziela. Zadzwoniłam do niego ale nie odbierał. Wienc zadzwoniłam do Marco i Kuby oni też nic nie wiedzieli.Było już późno. Nagle dostałam sms żebym przyszła do parku. Gdy tam weszłam zobaczyłam stojącego Roberta.
-Poco mnie tu ściongnołeś?
-Bo teraz gdzieś jedziemy.-przytulił sie do mnie.
Siadłam do auta i myślałam co on chce wykombinować. Dojechaliśmy do jakiejś kamienicy. Robert zaprowadził mnie na jej dach. Było tam tak pienknie.
Robert
Rano szybko opuściłem dom. Znalazłem kamienice na końcu miasta. Przygotowałem tam romantyczną kolacje. Na środku postawiłem stolik potem wiele kwiatów aby zrobić droge do niego. Poprosiłem żeby Megi przyjechała do parku a z parku zabrałem ją tu. Kocham ją na zabuj i ciesze sie że bende miał dziecko właśnie z nią. Było cudownie. Siedzieliśmy na dachu patrząc w gwiazdy.
-Jesteś dla mnie tak pienkna jak te gwiazdy.
-A ty dla mnie moim powietrzem...
Powoli zasypiała wienc zabrałem ją do domu. To był cudowny dzień. Nigdy go nie zapomne.
Komentujcie... Bardzo prosze.
-No ja nie wierze śpiewał po Polsku-mówiła Cathi
-A ja że go Robert nauczył...
Tak zleciał czas. Powoli żegnałam sie z przyjaciułmi.
-To papa rodzice...
-Pa...
Poszłam pod prysznic i położyłam sie spać. Leżałam i nie mogłam zasnąć. Robert to chyba wyczuł gdyż przytulił mnie mocno.
-Co sie dzieje?-spytał
-Nie wiem... nie moge spać...
-Przytul sie do mnie.
-Dobrze...
Wreszcie zasnełam. Rano gdy sie obudziłam Roberta koło mnie nie było. A dziś niedziela. Zadzwoniłam do niego ale nie odbierał. Wienc zadzwoniłam do Marco i Kuby oni też nic nie wiedzieli.Było już późno. Nagle dostałam sms żebym przyszła do parku. Gdy tam weszłam zobaczyłam stojącego Roberta.
-Poco mnie tu ściongnołeś?
-Bo teraz gdzieś jedziemy.-przytulił sie do mnie.
Siadłam do auta i myślałam co on chce wykombinować. Dojechaliśmy do jakiejś kamienicy. Robert zaprowadził mnie na jej dach. Było tam tak pienknie.
Robert
Rano szybko opuściłem dom. Znalazłem kamienice na końcu miasta. Przygotowałem tam romantyczną kolacje. Na środku postawiłem stolik potem wiele kwiatów aby zrobić droge do niego. Poprosiłem żeby Megi przyjechała do parku a z parku zabrałem ją tu. Kocham ją na zabuj i ciesze sie że bende miał dziecko właśnie z nią. Było cudownie. Siedzieliśmy na dachu patrząc w gwiazdy.
-Jesteś dla mnie tak pienkna jak te gwiazdy.
-A ty dla mnie moim powietrzem...
Powoli zasypiała wienc zabrałem ją do domu. To był cudowny dzień. Nigdy go nie zapomne.
Komentujcie... Bardzo prosze.
poniedziałek, 1 lipca 2013
28.Ich Troje
Dziś poszłam z Gabi Marco i Kubą na zakupy. Jeju długo nam szło. Byliśmy właśnie w obówniczym. Gabrysia przymierzała buty.
-E... Kuba sprawdzisz jakie są jeszcze numery?-blondynka spytała.
-Oczywiście... 73, 53 i 63...-odparł
-Haha...-Marco wybuchł śmiechem
-Co? Marco!
Wszyscy sie śmiali. Dziś trening ma być około 16. Wruciłam do domu.
-Cześć moje słodziaki.-Robert pogłaskał mnie po brzuchu
-Hej-pocałowałam go- A co to ma być?
Lewy pod bluzką miał poduszke.
-Chce zobaczyć jak to jest.
Siedliśmy do obiadu. Została godzina do treningu. Było wesoło. Gdy doszliśmy na stadion zaczeły sie pytania.
-Co mu jest?-Mario zapytał
-Jest w ciąży tak samo jak ja.
- Super... Lewandowski w cionży
-Widze już nagłówki gazet...
-Ja też
Zaczeli biegać. Zaraz sposzczegłam Emile i Gabi oraz Cath.
-Cześć dziewczyny.
-Hej-odezwały sie
Siadłyśmy na ławce. Po chwili usłyszałyśmy śpiew.
-Choć kochanie bendzie fajnie...-zaczoł Mario ale przerwał mu Mats- To nie tak śpiewa sie... Dotknij dotknij czuje że jesteś blisko chce poczuć twoją dłoń...
Wszyscy zaczeli śpiewać.
-Ja ci dam!-Cath krzykneła.
-Ale ja cie kocham... a wszystko to bo ciebie kocham... choć pokaże czym moja miłość jest dla ciebie zabije sie.-Mats śpiewał piosenke Ich Troje.
-Skond ty to znasz?-spytałam
-Od Lewego... a wszystko to...
Tak śpiewali reszte treningu.
-E... Kuba sprawdzisz jakie są jeszcze numery?-blondynka spytała.
-Oczywiście... 73, 53 i 63...-odparł
-Haha...-Marco wybuchł śmiechem
-Co? Marco!
Wszyscy sie śmiali. Dziś trening ma być około 16. Wruciłam do domu.
-Cześć moje słodziaki.-Robert pogłaskał mnie po brzuchu
-Hej-pocałowałam go- A co to ma być?
Lewy pod bluzką miał poduszke.
-Chce zobaczyć jak to jest.
Siedliśmy do obiadu. Została godzina do treningu. Było wesoło. Gdy doszliśmy na stadion zaczeły sie pytania.
-Co mu jest?-Mario zapytał
-Jest w ciąży tak samo jak ja.
- Super... Lewandowski w cionży
-Widze już nagłówki gazet...
-Ja też
Zaczeli biegać. Zaraz sposzczegłam Emile i Gabi oraz Cath.
-Cześć dziewczyny.
-Hej-odezwały sie
Siadłyśmy na ławce. Po chwili usłyszałyśmy śpiew.
-Choć kochanie bendzie fajnie...-zaczoł Mario ale przerwał mu Mats- To nie tak śpiewa sie... Dotknij dotknij czuje że jesteś blisko chce poczuć twoją dłoń...
Wszyscy zaczeli śpiewać.
-Ja ci dam!-Cath krzykneła.
-Ale ja cie kocham... a wszystko to bo ciebie kocham... choć pokaże czym moja miłość jest dla ciebie zabije sie.-Mats śpiewał piosenke Ich Troje.
-Skond ty to znasz?-spytałam
-Od Lewego... a wszystko to...
Tak śpiewali reszte treningu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)